sobota, 27 kwietnia, 2024

NAD PILICĄ

W okolicach Nowego Miasta nad Pilicą. W rejonie Nowego Miasta jest kilka łowisk: Pilica, ujście Drzewiczki oraz starorzecza obydwóch rzek.

Do Nowego Miasta przyjeżdżam od 35 lat, w młodości spędzałem tu niemal każde wakacje. Pilica była wtedy dzika, głęboka, bogata w zdradliwe prądy, ale przede wszystkim rybna. Pamiętam ławice ogromnych leszczy, które obserwowałem ze starego drewnianego mostu. Potrafiły płynąć przez kilka minut niemal całą szerokością rzeki. Za nimi, niby myśliwce eskortujące eskadrę bombowców, przesuwały się ogromne bolenie czatujące na wypłoszoną, zdezorientowaną drobnicę. Pamiętam spore jeszcze wtedy stada świnek, brzany, które mój dziadek łowił na grunt, oraz klenie, które zamiast zarzuconego owada chwytały płynący spławik. Wokół mnóstwo rozlewisk, często niedostępnych, w których odkąd pamiętam, pełno było sumików kar-łowatych, ale też dorodnych linów, karpi i karasi złocistych.

Tak było kiedyś. Po wybudowaniu zapory w Sulejowie rzeka przez jakiś czas tego nie odczuła, ale potem zaczęła umierać. Stała się płytsza, na każdym kawałku dna widać było piasek, zniknęły gdzieś świnki i brzany, zaczęły też wysychać starorzecza.

W ostatnich latach tylko wiosną mamy do czynienia z podwyższonym stanem wody. Lato i jesień to niżówki, a jedyne ryby, jakie wtedy łowię, to klenie i jelce. Jest ich dużo i w Pilicy, i w Drzewiczce. W maju, kiedy woda jest jeszcze stosunkowo wysoka, można zapolować na szczupaka. Na przepływankę można złowić również płocie, leszcze i jazie, czasem trafi się brzana. W Drzewiczce nadal jest sporo kiełbi.

Latem łowię na naturalne owady powszechną tutaj kiedyś metodą “wypuszczanki”. Potrzebne jest do niej wędzisko teleskopowe z dużymi przelotkami oraz kołowrotek z ruchomą szpulą. Jedynym obciążeniem zestawu jest drewniany spławik. Kiedyś stosowałem kulę wodną, ale się nie sprawdziła, bo każdy jej manewr płoszył klenie. Spławik ustawiam w odległości około dwóch metrów od przynęty. Przypony są stosunkowo długie, mają po 60-80 centymetrów. Wykonuję je z cienkiej, ale dobrej jakościowo żyłki o średnicy 0,08 do 0,12 (ta grubsza tylko na klenie). Takim zestawem daleko się nie rzuci, dlatego trzeba wejść do wody. Przynętą są złapane na łące pasikoniki i muchy. Czasem, kiedy nie trafia mi się nic innego, to nawet motyle, ale tylko bielinki.

Brania sygnalizuje mi spławik, zacinam po każdym, nawet najmniejszym jego ruchu. Zestaw układam w wodzie tak, żeby przynęta płynęła przed spławikiem, wtedy zacięcie jest skuteczne. Gdy podczas spływu spławik zaczyna doganiać zatkniętego na haczyk owada, delikatnie żyłkę przytrzymuję. Staram się, żeby owad nie smużył po powierzchni, bo ryby to płoszy.

Kiedyś miejscowi wędkarze wyciągali dorodne leszcze spomiędzy filarów starego mostu. Najprawdopodobniej łowili je na kopane robaki doprawiane anyżem. Wtedy nie nęcili. Dzisiaj trzeba nie tylko nęcić i to sporo, lecz także znaleźć dobre miejsce. Kiedy wyprawiam się na leszcze, zawsze szukam rynny. Im głębsza, tym leszcz pewniejszy.

W przejrzystej wodzie Pilicy można także spiningować. Sukcesy będą niewielkie, ale przyjemność duża, kiedy widać, jak sprawuje się przynęta albo jak w nią uderza niewielki kleń lub okoń. Każda przynęta jest tutaj dobra, jednak pod warunkiem, że ma nie więcej niż pięć centymetrów. Skuteczne są również obrotówki, ale tylko dwójki, a wahadłówki najwyżej pięciocentymetrowe.

Dariusz Borkowski

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments