Łowić w jeziorze na sztuczną muchę? Ależ tak, to bywa nawet bardziej interesujące niż łowienie w rzece.
Choć jeziorowe tęczaki najczęściej łowię na nimfy, mokre muchy oraz na płytko prowadzone imitacje ochotek, mam zwykle przy sobie także linki i muchy niezbędne do zastosowania innych metod.

Niezwykle widowiskowy, choć trudny, jest połów jeziorowych pstrągów metodą suchej muchy. Po tę metodę najczęściej sięgam wieczorami, kiedy trwa rójka owadów i pstrągi intensywnie oczkują. Najlepiej, żeby powierzchnia wody była lekko sfalowana, bo wtedy pstrągi gorzej widzą to, co się dzieje nad wodą, i zarzucanie wędki mniej je płoszy. Od biedy da się też suchą muszką łowić przy gładkiej tafli wody, natomiast duża fala to wielkie utrudnienie. Również dlatego, że wieje wtedy wiatr, który wybrzusza linkę i zatapia muszkę. Poza tym, kiedy powierzchnia wody jest mocno sfalowana, trudno zauważyć wyjścia ryb, a nawet brania. Jeżeli mimo to decyduję się wtedy na założenie suchej muchy, to zarzucam ją przede wszystkim w kliny piany tworzonej przez fale. W pianie wiatr gromadzi powierzchniowy pokarm pstrągów, stąd duże prawdopodobieństwo, że się w takich miejscach znajdują.

Oczywiście do suchej muszki używam linki pływającej. Dołączam do niej przypon o długości 4 – 5 m. Końcówkę przyponu, o grubości 0,12 – 0,14 mm, wiążę z fluorokarbonowej żyłki tonącej. Gdyby ją wykonać z żyłki pływającej, to położona na powierzchni wody płoszyłaby ryby. Powstaje bowiem wtedy menisk, który pod wodą jarzy się jak światło puszczone przez soczewkę. Na końcu przyponu wiążę jedną muchę.

Doskonale spisują się wszelkie muszki dobrze pływające, a szczególnie imitacje wzbogacone odrobiną pianki, np. imitacje mrówek.
Kiedy mimo starannego doboru klasyczne suche muchy nie skutkują, sięgam po specjalnie robione streamery, które się częściowo zatapiają. Na wodzie utrzymuje się tylko jeżynka lub – w innych modelach – skrzydełka, podczas gdy cała reszta muchy znajduje się pod wodą. Taki streamer naśladuje owada, który po wyrojeniu próbuje wyjść na powierzchnię. Często taki streamer jest chętniej przez pstrągi atakowany niż przysiadające na wodzie jętki albo chruściki.
Po zarzuceniu takiego streamera obserwuję go i czekam na branie. Co jakiś czas spokojnym i płynnym ruchem wybieram luz linki, przy okazji poruszając streamerem. Każdy bowiem, nawet nieznaczny ruch przynęty prowokuje pstrągi do ataku.

Prędzej czy później streamer zacznie tonąć. Nie wyciągam go z wody, żeby ponowić rzut. Czekam nawet dość długo, bo w trakcie wolnego tonięcia też jest bardzo dużo brań. Trudno jednak je dostrzec, raczej się ich wtedy domyślam, czasami je wyczuwam na napiętej lince. Bywa, że pstrągi w opadzie nie biorą. Wtedy bardzo powoli wybieram linkę w “ósemkę” i doprowadzam streamera do samej szczytówki.

Kiedy mam do czynienia z pstrągami świeżo wpuszczonymi, a na powierzchni nie widać by żerowały, próbuję je łowić na streamery prowadzone głęboko. Szybkość (stopień) tonięcia linki dobieram do głębokości łowiska, a muchy wiążę na przyponie o długości około 2,5 m. Teraz łowię z trokiem. Na trok i na przypon używam żyłki o grubości 0,18 – 0,20 mm.
W metodzie tej chodzi o poprowadzenie streamerów w przydennej warstwie wody, nie płycej niż półtora metra nad dnem, nie z obawy o zaczepy, ale z tego powodu, że to najlepsza warstwa wody dla tęczaków. Dostaję się tam dwoma sposobami. Do pierwszego używam bardzo szybko tonącej linki i pływających streamerów. W ich korpusach jest pianka lub gąbka. Po zarzuceniu linka tonie do dna i ściąga za sobą muchy. Podczas prowadzenia przy każdym pociągnięciu streamery nurkują, a podczas pauzy w ściąganiu wypływają do góry. Od szybkości ściągania, długości skoków przynęty i długości pauzy zależy, jak głęboko zanurkują i jak wysoko wypłyną.
Ten sposób podania streamerów jest bardzo wygodny podczas łowienia z łódki, kiedy zarzuca się muchy w kierunku brzegu, na płyciznę, i ściąga na głęboką wodę. Kiedy łowimy z brzegu i ściągamy streamery z głębokiego w kierunku płycizny, wygodniej jest stosować drugi sposób. Trzeba założyć linkę tonącą wolniej, ale za to obciążone streamery. Po zarzuceniu można odczekać i zatopić je na pożądaną głębokość. Podczas każdego podciągnięcia streamery podrywają się do góry, a toną podczas pauzy w ściąganiu. W miarę, jak streamery ściągamy na coraz płytszą wodę, możemy regulować głębokość ich prowadzenia poprzez uniesienie wędziska i stopniowo szybsze wybieranie linki.
Dwa sposoby prowadzenia streamerów w wodzie stojącej, które tu przedstawiłem, są krańcowe. Pomiędzy nimi istnieje bardzo szerokie pole do własnej inicjatywy. Możemy eksperymentować z linkami tonącymi szybciej lub wolniej, z różną długością przyponów i kombinacjami streamerów. Specyficzną metodą połowu w jeziorach jest przydenne łowienie na imitacje ważek. Do tej metody używam bardzo szybko tonących linek i przyponów krótszych od wędziska. Łowię muszkami bez obciążenia albo nieznacznie obciążonymi tylko przy główce. Cała sztuka polega na zatopieniu zestawu w pobliże dna, a później bardzo powolnym wybieraniu linki w “ósemkę” tak, aby imitacja ważki była na dnie lub po nim szorowała. Od czasu do czasu można sobie pozwolić na delikatne pociągnięcie o długości kilkunastu centymetrów. Jeżeli na dnie zaczepów jest niewiele, to kładę linkę na dnie, bo to bardzo pomaga, kiedy przynęta powinna się ruszać w strefie, w której porusza się żywy owad. Jeżeli zaczepów jest dużo, to używam linki tonącej wolniej i po zarzuceniu trochę odczekuję, żeby linka i mucha zeszły możliwie głęboko, ale nie spoczęły na dnie.
Cierpliwie przeczesując dno imitacją ważki skusiłem niejedną rybę. I choć trudno w tej metodzie uniknąć zaczepów i związanych z nimi kłopotów, to często do niej sięgam.
Łukasz Ostafin
Myślenice
Muszki wykonał
p. Łukasz Ostafin.
Telefon do niego:
0 605 23 48 40