sobota, 12 października, 2024
Strona głównaGruntNOCE CZOSNKIEM PACHNĄCE

NOCE CZOSNKIEM PACHNĄCE

Co roku od czerwca do września spędzam z kolegą wiele nocy na łowieniu wiślanych leszczy. Noc to pora najlepszych brań, a poza tym wtedy najlepiej się odpoczywa i w spokoju można łowić nawet w centrum dużego miasta.

Na nocne wyprawy wybieramy się wtedy, gdy poziom Wisły jest średni albo niski, ale koniecznie ustabilizowany. Kiedy po deszczach rzeka przybiera, wędkować nie można, bo woda jest szarobura, a niesione nurtem trawy osadzają się grubą warstwą na żyłce.

Naszym najlepszym łowiskiem jest piaszczysta rynna o głębokości około czterech metrów, powstała po pracy pogłębiarki wybierającej piasek. Znajduje się z dala od głównego nurtu, kilkanaście metrów od brzegu. Ciągnie się na przestrzeni kilkudziesięciu metrów, a jej szerokość nie przekracza pięciu metrów. Jest to stałe żerowisko leszczy. Dobowy rytm ich żerowania zależy nie tylko od pory dnia, ale także od pracy zapory, która się znajduje kilka kilometrów wyżej.

Brań średniej wielkości leszczyków, do kilograma, można się spodziewać przez cały czas. Duże leszcze zazwyczaj żerują dopiero o szarówce. Już po zachodzie słońca, ale zanim się jeszcze całkiem ściemni. Żerowanie to trwa zwykle nie dłużej niż godzinkę i nie jest zbyt intensywne. Bywa, że o tej porze leszcze wolą się spławiać niż żerować. Po spławach następuje przeważnie kilkugodzinna przerwa w braniach.

Późnym wieczorem na zaporze przymykane są śluzy i poziom Wisły zaczyna powoli opadać. Tam, gdzie łowimy, jest to zauważalne dopiero około godziny pierwszej. Właśnie wtedy zaczynają się najlepsze brania i na żer wyruszają największe leszcze. Trwa to mniej więcej dwie godziny. Leszcze żerują całym stadem i brania są raz za razem na każdej wędce. Kiedy woda przestaje opadać, leszcze robią się mniej aktywne. Nad ranem śluzy są otwierane i poziom Wisły zaczyna powoli rosnąć. Wtedy leszcze znowu zaczynają brać, choć nie jest to już ani takie pewne, ani tak nasilone, jak wówczas, gdy poziom wody opadał. Na kolejne dobre żerowanie miejscowego stada dużych leszczy trzeba czekać aż do dziewiątej rano.

Przygotowania do nocnej zasiadki zaczynamy już rankiem. Około 2 kg kukurydzy przeznaczonej do nęcenia zaprawiamy dwoma posiekanymi główkami czosnku, zalewamy wrzątkiem, krótko gotujemy, potem owijamy kocem. Przed wyjazdem parzymy wrzątkiem kilogram płatków owsianych, a kukurydzę powtórnie zagotowujemy i wieziemy na łowisko w opatulonym garnku. Nad Wisłą jesteśmy około godziny 17.

Zaczynamy od zanęcenia łowiska. Kukurydza jest jeszcze twardawa, więc na pierwszy rzut idzie wyłącznie zanęta sypka. Rozrabiamy bazę zanętową z dodatkiem kleju i kilku garści dociążającego żwirku. Na całą noc potrzeba nam około 10 kg takiej zanęty. Na początek wrzucamy połowę tej porcji w postaci twardych kul wielkości pięści. Kule wrzucamy punktowo tak, żeby trafiły mniej więcej w początek rynny.

Poniżej zanęconego miejsca zarzucamy po dwie wędki, feedery. Jedna ma ciężar wyrzutowy do 60 g, druga do 120 g. Na te mocniejsze zakładamy żyłkę główną 0,25 mm i przypon 0,20 mm, a na słabsze odpowiednio 0,18 i 0,14 mm. Koszyczki zanętowe dociążone ołowiem (30 g) napełniamy mocno ugniecionymi płatkami owsianymi. W wodzie bardzo dobrze smużą i przez to przez długi czas ściągają leszcze.

Dopóki w łowisku nie ma kukurydzy, najlepszą przynętą jest pęczek białych robaków barwionych na żółto i czerwono, założonych na haczyk nr 12 – 14. Nie wiem dlaczego, ale za dnia zawsze mamy więcej brań na przynętę unoszącą się nad dnem, a w nocy na leżącą na dnie.

O zachodzie słońca kukurydza z opatulonego garnka jest już miękka. Ugniatamy ją z wcześniej rozrobioną zanętą i połowę tej porcji umieszczamy w łowisku. Reszta służy nam do donęcania tuż przed pierwszą i około trzeciej nad ranem. Leszcze nie są przesadnie płochliwe. Jeżeli stado zaczęło już żerować, to po wrzuceniu kul brania urywają się tylko na kilka minut, a potem wracają ze zdwojoną siłą.

Od momentu zanęcenia łowiska tą mocno naczosnkowaną kukurydzą białe robaki przestają być skuteczne. Wtedy wymieniamy przypony i na haczyki nr 6 – 8 zakładamy po kilka ziaren konserwowej kukurydzy z puszki. Przynęta musi leżeć na dnie. Wiele razy stwierdziliśmy, że nocą, gdy łowimy z kulką styropianu, która unosi przypon, brań jest bez porównania mniej. Za to w dzień, kiedy łowimy na białe robaki, kulka założona w połowie długości przyponu jest obowiązkowa. Bez niej brań jest o połowę mniej.

Żeby konserwowej kukurydzy, którą zakładamy na haczyk, nadać odpowiedni aromat, po odlaniu z puszki zalewy zaprawiamy ją kilkoma ząbkami zgniecionego czosnku.

Na szczytówkach bezbarwną taśmą samoprzylepną mocuję świetliki. W sklepach można kupić specjalne uchwyty, ale nie jest to dobre rozwiązanie. Żyłka się o nie zaczepia i w końcu zrywa się albo zestaw, albo świetlik. Wolimy przezroczystą taśmę, bo można nią dokładnie oblepić każdy występ, o który ewentualnie mogłaby się zahaczyć żyłka.

Brania leszczy na feedera są bardzo charakterystyczne. Po pierwszym przygięciu szczytówki następuje zluzowanie. Gdy wędka jest sztywna i wysoko podniesiona, leszcz na ogół zacina się sam. Jeżeli po zluzowaniu szczytówka na powrót się ugina, to dla mnie znak, że ryba jest już na kiju i można rozpocząć hol. Nie trzeba zacinać, bo haczyk jest już wbity i można by go rybie wyszarpnąć z pyska. Jeżeli leszcz się nie zatnie i po zluzowaniu przez kilkadziesiąt sekund szczytówka pozostaje w bezruchu, to przerzucam wędkę.

Nocne połowy leszczy na feedera są dla mnie niezapomnianym przeżyciem. Mogę nałowić się do syta, trafiają się duże ryby, wyczekiwanie i obserwacja brań bywają bardzo emocjonujące. A wokół wszystko pachnie czosnkiem.

Tomasz Blicharz
Kraków

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments