Stoper gumowy nadaje się tylko na łowisko, którego głębokość nie przekracza długości wędki. Jeżeli głębokość jest większa, to stoper musi przejść przez przelotki. Tam natrafia na opór, więc po wyholowaniu każdej ryby nieco się przesuwa. Za każdym razem trzeba też od nowa ustawiać grunt.
Stoper z włóczki po zaciągnięciu dobrze się na żyłce trzyma, ale też ma wadę, która się ujawni, gdy będziemy łowić na kilkunastu metrach. Kiedy żyłka główna, na której założono włóczkowy stoper, zostanie nawinięta na kołowrotek, to na stoperze znajdzie się jeszcze kilkanaście lub kilkadziesiąt jej zwojów. Jest on niestety dość gruby i sztywny, więc podczas wyrzutu blokuje tę część żyłki, która go przykrywa. Jaki tego skutek? Machamy wędką, a zestaw z dużą siłą uderza o wodę pod nogami albo pod łodzią. Włóczkowy stoper ma jeszcze jedną wadę. Kiedy się już przetrze, trzeba go wymienić na nowy i rozbrajać przy tym cały zestaw. A tu właśnie ryby zaczęły brać!
Łowiłem kiedyś w jednej łodzi razem z innym wędkarzem. Nie posłuchał moich rad i nie założył takiego stopera, jak mu proponowałem. Gdy zaczęły brać piękne leszcze, stoper mu się już poluzował i musiał go zmienić. Dawno nie słyszałem tylu brzydkich słów wypowiedzianych pod adresem przedmiotów martwych.

Kiedy w domu montuję nowy zestaw, to umieszczam na nim nawet stile do wyważenia spławika, ale stoper, jeżeli łowię z łodzi, wiążę dopiero na łowisku. Używam do tego żyłki 0,16 lub 0,14, zależnie od grubości żyłki głównej. Najpierw zakładam na nią mały koralik, nie większy od łebka szpilki. Kiedyś, nie pamiętam już ile lat temu, takie koraliki kupiłem na odpuście. Dziurkę mają małą, ale po żyłce 0,25 przesuwają się swobodnie. Potem zakładam krętlik nr 20 razem z agrafką do zawieszenia spławika. Otwór krętlika jest duży, ale nie na tyle, żeby koralik przez niego przeleciał. Cały ten zestaw jest miniaturowy i po żyłce chodzi luźno.
Teraz zakładam stoper gumowy (czasem dwa) w takim miejscu, żeby odsunąć spławik od obciążenia nawet o metr. Bez tego krętlik dotykałby pierwszego od góry ołowiu i spławik by się obijał o obciążenie, a cały zestaw plątał. Dwa stopery gumowe zakładam wtedy, kiedy używam spławika z dociążeniem, bo chcę daleko rzucać (np. gdy łowię leszcze z toni). Opór takiego spławika podczas wyrzutu jest duży, ale dwa stopery wytrzymują go bez problemu.
Stoper z żyłki wiążę dopiero na łowisku. Cały zestaw spuszczam przy łodzi do dna. Żyłkę lekko naprężam, ale tak, żebym czuł, że obciążenie jeszcze leży na dnie. W tym miejscu trzymam żyłkę palcami i tu wiążę stoper. Przeznaczony na to kawałek żyłki ma około 15 cm. Składam go na pół (nie zginam, na końcu ma zostać uszko) i przykładam do żyłki głównej. Dwoma palcami lewej ręki chwytam jednocześnie żyłkę główną i dolną część złożonej żyłki na stoper (tę z uszkiem). Prawą ręką trzy razy okręcam wokół nich oba górne końce żyłki na stoper, przekładam je przez uszko i lekko zaciągam.
Jeżeli wiem, że tam, gdzie znajdzie się zestaw, jest mniej więcej pół metra głębiej niż przy łodzi, to o tyle, a nawet trochę więcej, zwiększam grunt przesuwając jeszcze luźno chodzący stoper. I teraz mogę go już zaciskać, ale stopniowo! Łapię stoper za końce i z wyczuciem zaciągam, a potem przesuwam go po żyłce głównej kilka centymetrów do góry i na dół (trzeba pamiętać, gdzie był ustawiony grunt). Znowu dociągam stoper i znowu go przesuwam po dwa – trzy centymetry w dół i w górę. Teraz chwytam za każdy koniec oddzielnie i dociągam, na tyle, żeby stoper się ciasno przesuwał po głównej żyłce. Końce obcinam, zostawiając na każdym po 1,5 cm żyłki. Tak wykonany stoper jest bardzo mały, więc łatwo przechodzi przez przelotki, nie blokuje też żyłki odwijającej się z kołowrotka. Dzięki pozostawionym wąsom zatrzymuje się na koraliku.
Dlaczego zaciągam stoper stopniowo, a nie od razu? Otóż podczas okręcania i zaciskania stopera żyłka główna się w tym miejscu załamuje. Gdyby to tak zostawić, mocno by to ją osłabiło. Stopniowe zaciskanie i przesuwanie stopera sprawia, że to załamanie zostaje wyprostowane.
Łowiąc z brzegu nie da się zmierzyć gruntu tak dokładnie jak z łodzi i trzeba to robić orientacyjnie. Jeżeli wiem, że tam, gdzie rzucę zestaw, jest głęboko na 10 m, to na żyłce odmierzam nawet jedenaście metrów i tu wiążę stoper. Przed pierwszym rzutem lekko go zaciskam. Końcówek nie obcinam. Rzucam zestaw tam, gdzie będę łowił, i podciągam go o tyle, aż mi się spławik prawie położy (znajdzie się w pozycji półstojącej). Wtedy zestaw wyciągam, reguluję w nim co trzeba, a stoper dociągam i obcinam jego końce. Nie ma obawy, nawet po kilku próbnych rzutach niedociągnięty stoper się nie przesunie.
Jeżeli zmieniam łowiska, a różnica ich głębokości nie jest większa niż kilka metrów, to tak zrobiony stoper zapewnia mi komfort łowienia na bardzo długo. Nawet gdy się już poluzuje lub po jakimś czasie sam spadnie, to jego wymiana nie potrwa nawet minuty. Na żyłce głównej zostanie bowiem ślad po starym stoperze i będę od razu wiedział, gdzie przywiązać nowy.
Bogdan Barton