czwartek, 18 kwietnia, 2024
Strona głównaSpinningPSTRĄGI POTOKOWE ZIMĄ

PSTRĄGI POTOKOWE ZIMĄ

Większość zimowych wypraw na pstrągi kończy się niczym, ale nawet nieudane łowy w białej scenerii i samotne przemierzanie zaśnieżonych brzegów długo pozostają we wspomnieniach.

Pierwsze potokowce łowię już w lutym, ale pod warunkiem, że zima jest łagodna. O tej bowiem porze roku udane wędkowanie w bardzo dużym stopniu zależy od pogody. Nad wodę wybieram się tylko wtedy, gdy temperatura jest dodatnia. Najlepiej, żeby jeszcze przy tym spadało ciśnienie. Przekonałem się wielokrotnie, że w czasie mrozów lub bezpośrednio po ich ustąpieniu na pstrąga nie ma co liczyć.

Zimą szukam pstrągów w górnych odcinkach głównych rzek i w ich dopływach, nierzadko ciurkach, także melioracyjnych, w których latem wody będzie tyle co kot napłakał, ale teraz są wypełnione po brzegi. W lutym pstrągi zaczynają już powoli spływać z tarlisk i można je spotkać wszędzie. Jak się nieraz przekonałem, nawet nieciekawa, płytka i bez zawad prostka może zimą skrywać niejednego ładnego pstrąga, nie mówiąc o ich typowych stanowiskach, jakim są wszelkie dołki i rynny, powalone drzewa, korzenie podmytych olch. Każde miejsce obławiam wielokrotnie. Za każdym razem przynętę przeprowadzam innym torem, ale oddalonym nie więcej niż kilkanaście centymetrów od poprzedniego. Jest zima, a woda lodowata – pstrąg niezwykle rzadko zaatakuje zdobycz przepływającą od niego dalej niż pół metra.

Jakie przynęty? Przez wiele lat na pierwszym miejscu stawiałem większe (7 – 9 cm) pływające woblery, które zimą ściągam wolno pod prąd lub prowadzę w dryfie w poprzek nurtu bez kręcenia kołowrotkiem. Nadal chętnie nimi spininguję, lecz po ubiegłej zimie, długiej i mroźnej, pierwszeństwo dałem gumkom. Świetne okazały się zwłaszcza średniej wielkości mlecznobiałe twistery z czarnym brokatem. Uzbrojone w okrągłe główki szybko się jednak klinowały w kamieniach albo zaczepiały o zatopione gałęzie. Długo próbowałem innych typów obciążenia, aż trafiłem na główkę w kształcie półksiężyca.

Jej opływowy kształt sprawił, że nie tylko mogłem zejść z wagą ołowiu do 4 – 6 g nic nie tracąc na głębokości zanurzenia przynęty, ale też bez kłopotów przeprowadzam ją przez podwodne zawady. Biała gumka najlepiej się sprawdzała w pochmurne dni oraz w lekko trąconej wodzie. W rzece klarownej lub w pogodne, słoneczne dni skuteczniejsze były gumki ciemne (motor-oil, brązowe, czarne), a zwłaszcza bordowo-czarne rybki Berkleya.

W małych, wąskich strumieniach pstrągi są bardzo ostrożne i płochliwe. Najlepiej podchodzić je od tyłu, a przynętę sprowadzać z nurtem rzeki. Do takiego sposobu spiningowania gumki nadają się idealnie. Można je rzucić daleko, poprowadzić wolniej od nurtu rzeki, przeciągnąć po dnie, przytrzymać. Łatwo je również zapuścić pod zwalone drzewo lub w zagłębienie dna. Minionej zimy najwięcej potokowców wyłowiłem z głównego koryta, gdzie o tej porze roku kryje się zdecydowana większość ryb. Twistera lub rippera prowadziłem krótkimi skokami po dnie. Gumki miały też wadę. Pstrągi często z nich spadały, choć ich ataki były gwałtowne. Ten problem zniknął, kiedy żyłkę zastąpiłem plecionką.

Wacław Kamyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments