piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaLódZ DUŻEJ WODY

Z DUŻEJ WODY

Duża woda – duża ryba. Tak powiedział mi kiedyś mój znajomy wędkarz z Niemiec. To powiedzenie utkwiło mi w pamięci do dziś, chociaż w stosunku do naszych jezior jest nieco przesadzone.

Miejscowi wędkarze na kilku sethektarowych jeziorach mają swoje „bankówki”, miejsca na kilowe płocie, ale są one pod ścisłą ochroną. Gdy spotkamy takiego wędkarza, który od rana do południa tkwi przy tym samym przeręblu, to na pytanie jak biorą, zawsze odpowie, że dziś nie chcą gryźć. Ale uszanujmy to i zacznijmy sami na nieznanym dużym jeziorze szukać szczęścia.

Gdy się dowiem, że w danym jeziorze są duże płocie, to już połowa sukcesu. Kolejny do niego stopień, to znajomość zwyczajów dużych płoci. Zimą, kiedy chcę je łowić, najpierw wracam pamięcią do ostatnich jesiennych wypraw. Nie tylko przypominam sobie, co i gdzie łowiłem, ale również to, co widziałem płynąc na łowisko lub z niego wracając. Wiele razy na otwartej wodzie widziałem spławiające się płocie. Bardzo często łowiłem też duże płocie na przemian z leszczami z głębokości kilkunastu metrów. Tak było jeszcze przed zamarznięciem jeziora. Dziwna rzecz się działa tuż po jego całkowitym zamarznięciu.

Przez kilka pierwszych dni, gdy pokrywa lodowa nie przekraczała jeszcze 6 – 7 cm grubości, wyniki zawsze miałem mizerne. Pod powierzchnią lodu nie było żadnych bąbelków, które oznaczałyby jakikolwiek ruch ryb w wodzie. Schodziłem z takiego lodu z pełnymi portkami strachu, ale i z pewnym doświadczeniem. Od kilku lat nie wchodzę już na cienki lód i przestrzegam przed tym. Przekonałem się jednak, że od chwili zamarznięcia jeziora do czasu, gdy pojawi się na nim lód grubości 10 cm, panuje jakby zastój życia w zbiorniku. Po kilku dniach wszystko się normuje i ryby zaczynają brać nawet lepiej niż jesienią.

W ciągu wielu lat łowienia się przekonałem, że gdy chcę złowić kilkanaście dużych płoci, to nic nie ma za darmo. Muszę trochę pobiegać po jeziorze w celu zlokalizowania tras tych ryb. Płocie są bowiem prawie cały czas w ruchu, pływają po całym jeziorze w różnych warstwach wody i w dużych stadach.
Jak znaleźć takie miejsca na jeziorze? Najważniejsze, żeby się nie spieszyć z wejściem na niepewny lód, bo często pokusa może przezwyciężyć zdrowy rozsądek. Najpewniejszymi miejscami na kilowe płocie są zawsze górki podwodne, a właściwie ich spady na głębokości od 10 do 15 m, a nawet do 18 m. Ze znalezieniem górek nawet na bardzo dużym jeziorze na pewno nie będzie problemu. Zawsze pierwsi są tam okoniarze. Nawet jeżeli nie będzie żadnego wędkarza, to wystarczy znaleźć niewielką powierzchnię lodu, która wygląda niczym durszlag i leży daleko od brzegu. To dokładnie nam wskaże górkę lub inny uskok dna schodzący gdzieś w głębiny. Bez względu na jakim jestem spadzie, północnym, południowym, zachodnim, czy wschodnim, z każdej strony będzie dobre łowisko. Ważne jest tylko to, żeby spad ten schodził na znaczną głębokość.

Pierwsze przeręble zanęcam na głębokości nie większej niż 10 m. Tu łowię przy samym dnie. Ale w międzyczasie wykuwam jeszcze co najmniej pięć przerębli w kierunku głębiny i każdy obficie zanęcam. Zaczynam jednak zawsze od przerębla na głębokości dziesięciu metrów. Na pewno bardzo szybko zaczną w nim brać średnie płocie i pojedyncze krąpie. Jeżeli w ciągu pół godziny nie wyciągnę dużej płoci, to przenoszę się do następnego przerębla, w którym jest przeważnie o metr głębiej. Warunek jest taki, żeby nie zmieniać gruntu na zestawie przez kilka minut. Jeżeli na tym poziomie brań również nie ma, to zniżam w tym przeręblu przynętę aż do dna.

Jeśli natomiast złowię kilka dużych płoci, to siedzę tam trochę dłużej, ale też nie za długo, najwyżej pół godziny. Następnie kolejno obławiam uprzednio zanęcone przeręble niezmieniając przy tym gruntu. Nie wolno donęcać przerębla, w którym mamy akurat wpuszczony zestaw. Duże płocie nie lubią, podobnie jak leszcze, zamętu w wodzie. Będą stały kilkanaście metrów z boku aż się tumult uspokoi i powoli ruszą dalej. Żeby je przechytrzyć, sypałem zanętę do przerębla, a łowiłem w najbliższym do niego. Brania następowały nieraz bardzo szybko.

Jeżeli zanęcone przeręble mam przygotowane z dwóch stron górki, to czuję się na lodzie pewniej. Często w ciągu całego nie nie jestem w stanie sprawdzić wszystkich przerębli. To i dobrze, bo kolejnego dnia mogę obłowić drugą stronę górki. Wtedy wiem, która strona płociom bardziej odpowiada i jak często przepływają przez moje stanowiska.

Bogdan Barton

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments