czwartek, 28 marca, 2024
Strona głównaSpinningPOŹNE SZCZUPAKI

POŹNE SZCZUPAKI

Troling jest na pewno metodą pasywną, ale nie aż tak bardzo, jak się to na pierwszy rzut oka wydaje. Trzeba sterować silnikiem, zmieniać prędkość, obserwować echosondę, a do tego jeszcze ciągle poruszać wędziskiem, by zaburzać pracę przynęty i w ten sposób prowokować ryby do ataku. Ale ten trud się opłaca. W tym sezonie złowiłem na troling ponad pięćdziesiąt szczupaków, których średnia waga przekraczała trzy kilogramy.

Do trolingu wybieram jeziora, które mają duże górki podwodne. Nie chodzi o to, żeby one wychodziły pod powierzchnię z dużych głębin, ale żeby miały rozległe szczyty. Są to bowiem najpewniejsze szczupakowe łowiska. Rzadko jednak po tych rozległych płyciznach przepływam, ciągnąc za łódką przynętę. Interesuje mnie ich krawędź. Zaczynam łowić w miejscu najpłytszym i powoli schodzę z przynętą coraz głębiej, na stoki. Szczupaki mogą być po każdej stronie górki. Podczas spiningowania wybiera się te partie dna, które porastają rośliny. Tutaj takich reguł nie ma, bo na troling łowi się tylko szczupaki, które żyją w toni, te zaś się cały czas przemieszczają.

Używam pięciokonnego silnika spalinowego i płynę wcale nie na najmniejszej prędkości. Może się to wydawać dziwne, ale szczupaki – nie tylko one, bo także robią to okonie – biją w przynęty, które płyną szybko. Prędkość tę jednak często zmieniam, bo nierówna praca przynęty wywołuje atak. Z tego samego powodu co chwilę podciągam wędzisko lub wypuszczam linkę z kołowrotka. To sprawia, że przynęta zanurza się głębiej lub wypływa. A każda zmiana wabi.

Echosonda jest niezbędna. Jej czułość ustawiam na 75%. Gęsty zapis nie przeszkadza, bo interesuje mnie tylko to, co znajduje się w toni. Przede wszystkim ławice małych rybek, bo w ich pobliżu prawie na pewno są także drapieżniki. Ławice uklei, sielaw, małych siei, płotek itp. są rozległe, natomiast pojedynczego szczupaka, nawet dużego, trudno wiązką ultradźwięków wymacać. Dlatego każdej zauważonej ławicy rybek poświęcam dużo czasu. Pływając nad nią wzdłuż i w poprzek zmieniam zanurzenie przynęt.

Trolinguję samymi przynętami. Nie używam wyciągarek z ołowianymi kulami, które pozwalają umieścić przynętę na żądanej głębokości. Głębokość, na której ma płynąć moja przynęta, reguluję wielkością główki (jeżeli łowię na gumy), kształtem i ustawieniem steru (jeżeli ciągnę za łódką woblera) oraz długością linki (im dłuższa, tym przynęta idzie głębiej).

Kiedyś łowiłem tylko dużymi woblerami, nawet 30-centymetrowymi. Teraz mam również woblery o długości 9 cm, bo zauważyłem, że z nieznanych mi powodów szczupaki raz wolą przynęty duże, a innym razem mniejsze. Jednak niezależnie od wielkości muszą one być pomalowane „na okonia” lub „na szczupaka” i mieć czerwony brzuch.

Gumy też powinny mieć czerwone brzuszki. Jeżeli ich nie mają, maluję je wodoodpornymi pisakami. Najłowniejsze są 25-centymetrowe rippery Relaksa. Mniejsze gumy są dobre tylko na płyciznach lub wśród stad okoni (one też lubią czerwone brzuszki). Wszystkie gumy wymagają specjalnego zbrojenia. Nie wystarczają ciężkie, nawet 100-gramowe dżigi, które mają ogromne haczyki. Potrzebne są jeszcze co najmniej dwie duże kotwiczki. Zwykle mocuje się je do trzonka dżiga za pomocą wolframu, ale lepszy jest drut stalowy, lekko sprężysty.

Przypon musi mieć przynajmniej pół metra, bo szczupaki są różne. Mały może nie trafić w szybko płynącą przynętę, a dla dużego, który ma ogromną paszczę, czasem i pół metra to za mało. Dlatego lepsze od tradycyjnych przyponów są cienkie druty, które nie zakłócają pracy przynęty. Mogą być długie nawet na metr.

W wielu jeziorach troling to dziś jedyny sposób na złowienie szczupaka. Gospodarze tych wód nie wypuszczają z rąk podbieraka podpiętego do prądotwórczego agregatu. Ryby z płytkich miejsc wyniosły się w toń, gdzie trudno ustawić na nie sieci, ale też niełatwo złowić je na ciągnioną wędkarską przynętę.

Jak każda metoda, również troling zaskakuje nas niespodziankami. Wiem, że drapieżniki stoją pod ławicami rybek. Na ekranie echosondy widziałem też ogromne półksiężyce (duże szczupaki) zawieszone w toni. Udawało mi się je wyciągać i stąd, i stamtąd. Jednak najbardziej cieszę się wtedy, gdy widzę na ekranie ławicę małych rybek i półksiężyc znajdujący się nad nią! Mało prawdopodobne, żeby takie szczupaki polowały do dołu. Muszą jednak być bardzo aktywne, bo ilekroć coś takiego zobaczyłem, zaraz miałem szczupaka na kiju.

Krzysztof Gryniewicz
Olecko

Kiedy się trolinguje gumami, które o wiele częściej są skuteczniejsze od woblerów, czasami też trzeba zadbać o to, żeby miały czerwony brzuszek. Jednym ze sposobów uzyskania takiej gumy jest pomalowanie jej wodoodpornym pisakiem. Innym, równie wygodnym jak pierwszy, na łódce, jest doklejenie brzuszka z innej gumy. Najtrwalsze połączenie można uzyskać po podgrzaniu płomieniem z zapalniczki klejonych powierzchni.

Oryginalny, amerykański zestaw trolingowy. Amerykanie w takich zestawach mało kiedy stosują miękkie metalowe plecionki. Najczęściej ich systemiki powstają na sprężystym drucie. Z niego robią łączniki do kotwic i długie przypony. Nie wpływa to w żaden sposób na właściwą pracę rippera. Do trolingu stosują wyłącznie dżigi typu “pocisk”, bo mniej, od kulistych, wypychają przynęty do góry.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments