czwartek, 18 kwietnia, 2024

CO TO BYŁO?

Sprzedawca widać coś dostrzegł, bo postanowił mi pomóc.

  • Jakieś kłopoty?
  • Przyznam panu szczerze, zaproszono mnie na ryby, a ja….

Moje wędkowanie zaczęło się przypadkiem na Mazurach. Dziadek postanowił odwiedzić swojego brata, którego nie widział od zakończenia wojny. Brat ów mieszkał w Wilkowie, niewielkiej wsi koło Węgorzewa. Dla niemłodego już człowieka podróż z Warszawy pod granicę to była cała wyprawa. Bał się jechać sam, więc mnie uprosił, żebym mu towarzyszył.

Były wakacje i w domu nie bardzo miałem co robić, toteż taka oferta bardzo mi odpowiadała. Po długiej i męczącej podróży dotarliśmy do Węgorzewa, gdzie z dwukonnym wozem czekał na dziadka, uprzedzony telegramem o naszym przyjeździe, jego brat razem z liczną rodziną. W Wilkowie powitalne przyjęcie było już przygotowane. Z racji młodego wieku w jego części alkoholowej nie brałem udziału, co wpędziło mnie w totalną nudę, bo powitanie przeciągnęło się do kilku dni. Dziadek, widząc mój zły humor, pogadał z bratem i obaj wymyślili dla mnie program turystyczny. Najpierw zwiedziłem kwaterę Hitlera w pobliskiej Gierłoży, później kuzyn wywiózł mnie nad Święcajty, w których od razu się zakochałem. W latach pięćdziesiątych Mazury nie były jeszcze „odkryte” i zaśmiecone. Byłem nimi zauroczony i stan ten trwał przez kilkanaście następnych lat, zanim zapachniało mi morze.
Po kilku dniach kuzyn zaproponował mi wyprawę na ryby. Czemu nie! Tego jeszcze w życiu nie robiłem. Zawsze to coś nowego.

  • A czym będziemy łowić? – spytałem.
    Kuzyn podrapał się w głowę.
  • Nie mam za dużo sprzętu – odpowiedział.
  • Nie przejmuj się. Jutro kupię. Jest chyba tutaj jakiś sklep?
  • Jest. Pójdę z tobą
  • Nie trzeba. Dam sobie radę

Następnego dnia poszedłem na zakupy. Nie było wtedy takiego sprzętu jak dzisiaj ani takiego wyboru. Kije tylko bambusowe, składane, ale od różnorodności żyłek, spławików i haczyków zakręciło mi się w głowie. Jak się w tym wszystkim połapać? Co wybrać? Co też mnie podkusiło, żeby demonstrować taką samodzielność!
Sprzedawca widać coś dostrzegł, bo postanowił mi pomóc.

  • Jakieś kłopoty?
  • Przyznam panu szczerze, zaproszono mnie na ryby, a ja jeszcze nigdy w życiu nie łowiłem. Nie mam pojęcia ani jak się to robi, ani co należy kupić. Nie chcę wyjść na głupka.
  • A na co chciałby pan zapolować?
  • Na szczupaka, oczywiście.
  • Żywiec czy spining?
  • Spining – odpowiedziałem, bo brzmiało mi to mądrzej.
  • Nie ma sprawy. Zaraz skompletujemy wszystko, co potrzeba.

Podejrzliwie patrzyłem na jego poczynania. Na wędkarstwie się co prawda niewiele znałem, widziałem jednak parę razy, jak wędkowali kumple. Tymczasem to wędzisko, które wybrał mi sprzedawca, było jakieś krótkie, klejone z cienkich listewek bambusa, kołowrotek dziwny, nie dostrzegłem haczyków ani spławików, tylko jakieś blaszki. Jak tym cholerstwem łowić?

Kuzyn na widok moich zakupów tylko gwizdnął przez zęby.

  • Toś ty taki? A ja myślałem, że cię czegoś nauczę. Jednak co warszawiak, to warszawiak.
    Następnego dnia, kiedy kuzyn poszedł do pracy, postanowiłem to wszystko, co kupiłem, poskładać do kupy, ale się nie udało. Kompromitacja była coraz bliżej. Od czego jednak spryt? Poszedłem do pobliskiej apteki i po chwili na wskazującym palcu prawej ręki miałem piękny opatrunek.
  • Co ci się stało? – zaniepokoił się kuzyn.
  • Nic wielkiego. Drobne skaleczenie. Do wesela się zagoi. Lecimy dzisiaj na wodę?
  • Oczywiście. Na środku Święcajt jest podwodna górka, tam się gromadzi drobnica. A jak jest drobnica, to i coś większego też powinno się znaleźć. Łódkę pożyczyłem od kumpla. Lecimy zaraz po podwieczorku.
    Polecieliśmy. Spod oka obserwowałem jak kuzyn uzbraja swój sprzęt, ale postanowiłem nie ryzykować.
  • Poskładaj mi to, bo mnie z tym palcem niewygodnie…

Poskładał i po chwili wiosłowaliśmy do upatrzonego przez kuzyna miejsca. Kotwica poszła w dno. Kuzyn biczował wodę aż miło, więc spróbowałem i ja. Do dzisiaj nie rozumiem, w jaki sposób zdołałem się dokładnie owinąć żyłką i na dodatek wbić sobie kotwiczkę w plecy. Ze śmiechu kochany kuzynek dostał konwulsji i o mało nie wywrócił łódki. W końcu uspokoił się i spytał:

  • Rzucałeś kiedyś spiningiem? Przyznaj się, to nie wstyd. Każdy przecież kiedyś zaczynał.
  • Nie rzucałem.
  • No i w porządku. To się robi tak…
    Po półgodzinie zaczęło mi coś z tego wychodzić. Błysk co prawda zbyt często lądował mi pod nogami, ale szło mi coraz lepiej. Kuzyn odłożył swój sprzęt, zapalił papierosa i podziwiał moje wyczyny.
  • Rzucaj, rzucaj – powiedział. – Jest z ciebie wędkarska dziewica, a tacy zwykle mają szczęście. Może coś dzisiaj wyciągniesz. A bywają tutaj zupełnie niezłe sztuki…

Za którymś tam razem złapałem zaczep. W żaden sposób nie mogłem go odhaczyć. Pozostało tylko odciąć żyłkę. Żeby stracić jej jak najmniej, postanowiłem ustawić się pionowo nad zaczepem i dopiero wtedy odcinać. Podnieśliśmy kotwicę i ku naszemu zdumieniu łódka powoli, ale zdecydowanie ruszyła do przodu, jakby miała silnik.

  • To nie zaczep – powiedział kuzyn. – I nie szczupak. To musi być sum. I to nie byle jaki. Pewnie poniemiecki… Nie mamy chyba szans. Takie bydlę może nas wywrócić. Ale zobaczy się. Popływamy trochę na tym holu.
    A „holownik” był nieustępliwy. Ciągnął niezbyt szybko, ale pewnie. Po rybie nie było widać jakichkolwiek odznak zmęczenia, choć zabawa trwała już z pół godziny i zaczynało się zmierzchać.
    Latem noc przychodzi szybko. Znaleźliśmy się przy wschodnim końcu jeziora, koło wsi Ogonki. Od domu dzieliło nas dobre piętnaście kilometrów. Zanim dowiosłujemy do przystani, będzie noc.
  • Odcinaj! – zadecydował kuzyn.
    Co było zrobić, odciąłem. Powoli wiosłowaliśmy przez jezioro. Milczeliśmy, ale myśleliśmy o tym samym. Wreszcie nie wytrzymałem.
  • Co to było? Jak myślisz?
  • Widziałeś w lesie koło przystani fundamenty jakichś budynków? To był ośrodek wypoczynkowy dla załóg U- botów. Widać nie wszystkie łodzie podwodne alianci Niemcom potopili…

Jędrzej Łukasiewicz
Warszawa

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments