Od wielu lat stosuję tylko jeden rodzaj błystki podlodowej. Kiedyś podpatrzyłem taką przynętę u pewnego wędkarza, który łowił na nią nadzwyczaj skutecznie. Te płaskie rybki szybko wyparły z mojego pudełka inne podlodówki. Robię je sam z bardzo cienkiej i miękkiej blachy mosiężnej (blacha po konserwie się nie nadaje, bo szybko rdzewieje). Kształt wycinam zwykłymi nożyczkami. Tę stronę, gdzie wlutowuję haczyk (kuty, wygięty mustad), pokrywam cienką warstwą ołowiu. Przy ogonku blaszkę lekko wyginam na zewnątrz, a przy trzonku haczyka maluję czerwoną plamkę. Otwór do mocowania dokładnie wygładzam. Przed każdym wędkowaniem błystkę przecieram pastą do zębów, żeby lśniła.
Moja rybka nie spada bezpośrednio w dół. Wpuszczona do przerębla opada wolno zakosami, chybocze się i błyska raz jedną, raz drugą stroną. Mieniąc się złotem i srebrem do złudzenia przypomina rybkę – podstawowy pokarm garbusów. Niestety, każdej zimy wiele moich błystek bezpowrotnie tracę, bo oglądają się za nimi również szczupaki.
Moja błystka jest bardzo lekka, waży około grama. Żeby ją poczuć również na większej głębokości, używam żyłki nie grubszej niż 0,14 mm. Wiążę ją bezpośrednio do uszka węzłem rapali (pętelkowym). Przewiązuję go po wyholowaniu dużego okonia lub kilku mniejszych.
Arkadiusz Popik