Most to ważne dla wędkarzy miejsce. Wiele ryb ma tu swoje stanowiska. Filary i podpory, zwężając koryto rzeki, przyspieszają nurt, w którym lubią przebywać brzany, klenie, jelce i kiełbie. Nieco na uboczu, w wolniejszym przepływie, żerują płocie i ukleje.
W zawirowaniach wody poniżej mostu i w zakolach przy brzegu operują leszcze i krąpie (ciała mają spłaszczone, więc potrafią stać w silnym prądzie). Tak jest między innymi w Pułtusku, gdzie przy kładce dla pieszych, w głównym korycie, każdej jesieni grupuje się ogromne stado narwiańskich krąpi.
Przy moście z reguły są głębokie rynny i doły. Zwykle na ich dnie leżą kamienie, gruz, kołki, nieraz pozostawione przez budowniczych kawałki betonowych lub stalowych konstrukcji. W tych miejscach chętnie przebywają sumy i węgorze. Przy samych filarach bardzo często czają się sandacze. Tak jest na przykład w Płocku, gdzie najwięcej sandaczy wędkarze wyławiają spod środkowych przęseł tamtejszego mostu, po którym dzień i noc przejeżdżają tysiące samochodów i wiele pociągów. A ileż przy mostach zostało złowionych boleni, tak stroniących przecież od hałasu i ludzi! Spytajcie o to wędkarzy poznańskich. Zgodnie odpowiedzą, że w Warcie – w samym Poznaniu, jak i w pobliskich Obornikach i Obrzycku – nie ma lepszych boleniowych łowisk niż mosty.
Mosty to także doskonałe punkty obserwacyjne. Jeżeli woda jest czysta, łatwo z nich wypatrzyć ryby. Wiele razy obserwując rzekę z wysokości mostu naprowadzałem kolegów na stanowiska kleni, brzan, płoci, okoni, szczupaków, a nawet pstrągów. Jak na dłoni widziałem płocie buszujące wśród zalanych traw i podchodzące je szczupaki. Najczęściej atakowały swe ofiary od strony przybrzeżnej płycizny, a nie otwartej wody. Należało więc spiningować od brzegu w kierunku środka rzeki. W upalne dni w głównym przepływie wielokrotnie widywałem leszcze, zaś stada uklei najczęściej w smugach najbrudniejszej wody (przy mostach często znajdują się zrzuty wód opadowych i ścieków). Największe bolenie kryły się w prądowych cieniach za filarami. Stąd wyruszały w pogoń za drobnicą i po kilkunastu minutach wracały. Okonie najczęściej były przy samym brzegu, na skraju pasa roślin lub kamiennej opaski.
Obserwując rzekę z mostu można zdobyć wiele informacji. Widać stąd np., że stado kleni zawsze ustawia się od najmniejszego do największego i ten najmniejszy jako pierwszy dopada przynęty. Że przybór wody wygania ryby do rozlewisk i zakoli o wstecznym prądzie, a niski stan na środek rzeki. Że zanęta nigdy nie rozchodzi się w jednej linii. Wypłukane składniki prąd wody przeważnie kieruje nie tam, gdzieśmy sobie założyli, więc żeby trafić z przynętą na skupisko ryb, nie wolno poprzestawać na obłowieniu tylko jednego, z góry obranego miejsca. Także i to, jak wiele kapitalnych łowisk (przykos, dołów, zawad) znajduje się poza zasięgiem wędkarza łowiącego z brzegu.
(wb)