Większość ryb drapieżnych żyje wśród zaczepów, bo tam ma i dobre kryjówki, i dogodne miejsca do ataku. Dla wędkarza zaczepy to jednak wielkie utrapienie, większość przynęt ma bowiem odsłonięte haczyki. Można więc nimi tylko łowić na obrzeżach zaczepów, aż drapieżniki będą aktywne i ruszą za pokarmem. Problem ten rozwiązują przynęty z antyzaczepami. Znane i już prawie powszechne, są jigi z drucianymi lub plastikowymi ochraniaczmi, ale w podobny sposób można chronić groty w wahadłówkach.
Najdłużej znane były wahadłówki wykonane tak, że haczyk odsłaniał się dopiero pod wpływem nacisku rybich szczęk. Później zaczęto chować kotwiczki w obrys korpusu, co tylko częściowo załatwiało problem. Pojawiły się też wahadłówki z haczykiem kładzionym wzdłuż korpusu (widoczna na zdjęciu). Przed łowieniem ustawia się go w pozycji leżącej. Kiedy ryba zaciśnie blachę w pysku, haczyk się podnosi (nie potrzeba do tego dużej siły). Uderzenie o twardy zaczep też może otworzyć haczyk, dlatego taka błystka najpewniej działa wśród podwodnej roślinności.
Wahadłówka z chowanym haczykiem o nazwie Turku jest rozprowadzana przez firmę Balzer. Cena w Polsce 6 zł.
Przy okazji należy przypomnieć, że każdą sztuczną przynętą uzbrojoną w system antyzaczepowy można dopiero łowić skutecznie, kiedy się stosuje kije ze sztywnymi dolnikami po to, aby odpowiednia siła zacięcia została przekazana do przynęty.