piątek, 19 kwietnia, 2024

PRZED PÓŁNOCĄ

Z wód wyławia się nie tylko ryby i gdzieniegdzie raki. Są tacy, co trudnią się pozyskiwaniem drobnych organizmów wodnych: ochotek, rozwielitek, wodzieni czy rureczników, głównie z myślą o akwarystach. Robią to skrycie, często nocą, nie chcą mówić o dochodach, a swoje dobre łowiska trzymają w większej tajemnicy niż wędkarze.

Na wodzie dwa duże wojskowe pontony wyładowane ciężkim sprzętem. Najważniejsza jest stalowa rura, do której zostanie przytwierdzonych dwanaście kasarów o wymiarach metr na metr z nylonową siatką o drobniutkich oczkach. Ich metalowe umocowanie ma dwa metry długości. Tak głęboko mogą sięgać pod wodę. Opór stawiany przez siatki jest ogromny. Podołać mu mogą tylko mocne silniki spalinowe, w tym wypadku stary johnson i rosyjska konstrukcja z lat 70. Żrą paliwo jak smoki, więc w bakach mają po 30 litrów benzyny. Dwaj mężczyźni jeszcze tylko sprawdzają, czy przyczepka jest dobrze przypięta do towarowego busa, czy drzwi samochodu pozamykane. W porządku, można wypływać. Na wodzie będą kilka godzin. Od dźwięków odgrodzi ich warkot silników, a złośliwość ludzka nie ma granic. Kiedyś pływali metalowymi łodziami, które cumowali przy brzegu. Na nic się zdawały grube na palec stalowe linki i bardzo mocne kłódki. Rzadko się zdarzał wyjazd, by ktoś nie sforsował takiego zabezpieczenia i nie uprowadził łodzi, którą potem znajdowali porzuconą w trzcinach.

Dochodzi godzina 22, kiedy poławiacze planktonu ruszają na wodę (nie chcieli ujawnić swoich nazwisk, nie wyrazili też zgody na zrobienie zdjęć). Za chwilę pomiędzy pontonami rozstawią matnie, odpalą silniki, by nieprzerwanie przez 3 – 4 godziny wolno przecedzać toń jeziora. Pływają tam gdzie najgłębiej i wzdłuż najmniej uczęszczanych brzegów, omijając pomosty i stanowiska wędkarzy. Nie chcą im wchodzić w drogę, bo wędkarze biorą ich za kłusowników i zaraz wydzwaniają po straż rybacką. A przecież – mówią – powinni ich traktować jak sprzymierzeńców, bo kłusownik, widząc dziwne, obce łodzie, rzadko wtedy ryzykuje nocny połów. Przyznają jednak, że respektują propozycje nie do odrzucenia w rodzaju: „Ej, w tym miejscu mam postawione siatki”.

Nie chcą mieć przebitych opon lub wybitych szyb w samochodzie. W ciemnościach nocy czują się pewnie, boją się jedynie burz, więc kiedy zaczyna grzmieć, zmykają do brzegu, gdyż masą żelastwa, które mają na pontonach nie warto prowokować licha. Po rejsie przezroczyste żyjątka przesypią z siatek do plastykowych skrzyń i pognają do hurtowni, by towar dowieźć żywy i w jak najlepszej kondycji. Jeśli połów będzie udany, wrócą tu następnej nocy i wypłyną na wodę trochę przed północą. Jeżeli nie, udadzą się na inne jezioro. Może w Szczecińskie, gdzie również mają swoje mety.

Z wodzieniami bywa różnie. Raz – jak mówią – można je szuflą wybierać, innym razem pustka. Przeczytali wiele fachowych książek, ale z żadnej się nie dowiedzieli, od czego to zależy i gdzie wodzieni może być najwięcej. Nauka ma temat słabo rozpoznany. Pewne jest jedno: musi być ciemno! Dlatego łowią tylko w nowiu oraz przy małym księżycu. Podczas pełni jest zbyt jasno i larwy się nie podnoszą z dna do powierzchni.

Żyjątek w naszych jeziorach jest teraz mało. Żeby je znaleźć, muszą jeździć coraz dalej i nie puszczają pary z ust o swoich najlepszych wodach. Tajemnica zawodowa, konkurencja nie śpi. W kraju działa około dwudziestu takich załóg, może już nawet więcej, bo ludzie nie mają pracy i łapią się różnych zajęć. Dawniej nie trzeba było gnać tak daleko, bo w każdym jeziorze w okolicach Inowrocławia, skąd pochodzą, robaków było w bród. Zakłady pracowały pełną parą i spuszczały pożywne ścieki bezpośrednio do wód. Wtedy uganiali się za rozwielitkami.

Robota łatwiejsza, bo za dnia, i nie trzeba po każdym połowie odstawiać żywego towaru, robaczki suszyło się na słońcu. Nad Jeziorem Rogowskim działała garbarnia, nad Mielnem cukrownia, a ścieki pocukrownicze były zdecydowanie najlepsze. Jednego dnia łowiło dwadzieścia załóg i dla wszystkich starczyło towaru. W tamtych czasach Inowrocław był centrum handlu rozwielitką, ale się skończyło. Wody są coraz czystsze. Na udany połów rozwielitek można liczyć już w jeziorach dotkniętych przyduchą, bo tam pożywienia dostarczają im rozkładające się ryby. Ale trwa to tylko jeden sezon, później wszystko wraca do normy. Przerzucili się więc na wodzienie.

Jakby ktoś przeliczył ich połów na akwarystyczne porcje (100 ml), które w sklepie kosztują około złotówki, wyszłyby mu spore pieniądze. Moi rozmówcy wielkości połowów ujawnić nie chcieli, ale twierdzą, że interes wcale nie jest kokosowy i zmieniliby fach, gdyby tylko dostali pracę blisko domu. Towar, zanim trafi do sklepu, przechodzi przez wiele rąk i po drodze każdy dorzuca do ceny swoje grosze. Ponadto na rynek weszła konkurencja zza wschodniej granicy, gdzie brudnych wód mnóstwo, robaki dorodniejsze, a ceny niskie. Sezon na wodzienie trwa tylko przez kilka ciepłych miesięcy, benzyna jest droga, tak samo jak pozwolenia na odłowy, które nie zawsze są udane. Za trzydniowy połów na Jeziorze Wapińskim zapłacili Nadnoteckiemu Okręgowi PZW 1000 zł. Mówią, że z ledwością utrzymują rodziny, pieniędzy nie starcza choćby na tak im potrzebne nowe, oszczędniejsze silniki.

Wiesław Branowski

PODPIS POD RYSUNEK
Nad wodą łatwo zobaczyć ogromne stada małych owadów przypominające chmurę dymu. To właśnie wodzienie, muchówki podobne do komarów, które jednak nie są krwiopijcami. Żywot ich jest bardzo krótki, gdyż giną zaraz po złożeniu jaj na powierzchni wody. Wylęgające się z nich larwy mają 12 – 15 milimetrów i są tak przezroczyste, że nawet gołym okiem widać wszystkie ich wewnętrzne organy. Prowadzą drapieżny tryb życia. Zdobycz (głównie drobne skorupiaki, ale także wylęg ryb) łowią czułkami przekształconymi w narządy chwytne. Unikają światła. Za dnia przebywają przeważnie w osadach dennych, nocą podpływają do powierzchni. Wchodzą w skład tzw. planktonu przydennego, którym żywi się narybek wielu gatunków ryb. Dobrze znoszą niedostatek tlenu. Występują masowo. W metrze sześciennym wody może ich być kilkadziesiąt tysięcy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments