Aktywność jesiennych karpi zależy od ciśnienia. Przy ciśnieniu mniejszym niż 950 hPa brania są rzadkie i trudne do zacięcia. Im ciśnienie wyższe, tym karpie biorą pewniej.
Sezon karpiowy w małych zbiornikach to dwa całkiem różne okresy. Wiosną i latem biorą głównie karpie małe, o duże wtedy znacznie trudniej. Dopiero wczesną jesienią, kiedy woda zaczyna stygnąć, zaczynają brać sztuki wyrośnięte. Przełomowym momentem między jednym a drugim okresem jest pierwsza fala ochłodzenia na styku sierpnia i września.
Na grubszego karpia nastawiam się dopiero, kiedy znad wody znikną kąpiący się ludzie. Zmieniam wtedy sprzęt na mocniejszy, zaczynam łowić na włos i zakładam, zamiast najskuteczniejszych latem makaronów i ciast, kulki proteinowe, groch, ziemniaki i kukurydzę.
W zimnej wodzie branie karpia wygląda zupełnie inaczej niż latem. Trzeba zacinać każdy, nawet mały ruch sygnalizatora. Nie ma co czekać na mocne szarpnięcie, które strzeli bombką o kij albo nawet wciągnie wędkę do wody.
Nie wolno też liczyć, że karp się sam zatnie. Brania są niemrawe, bardziej wyglądają na skubanie małych leszczy, niż na konkretną rybę. Bombka tylko wolno podjedzie do góry i tak samo wolno opadnie. Trzeba dobrze pilnować wędek i spieszyć się z zacinaniem, bo inaczej karp wypluje i zostawi przynętę.
Żwirowiska, na których łowię, są płytkie (do 5 m), dlatego woda szybko się w nich ochładza i karpie przestają brać po pierwszych mocniejszych przymrozkach. Zwykle wypada to pod koniec października. Zamieniam wtedy karpiowe wędki na szczupakowe żywcówki.o
Bolesław Grzeszczak
Kraków