sobota, 15 marca, 2025
Strona głównaMuchaW DOPŁYWACH SANU

W DOPŁYWACH SANU

Kiedy woda na Sanie przybiera, łowić się nie da. Wędek jednak nie trzeba zwijać, bo jest wiele takich miejsc, gdzie mimo wszystko na ryby można liczyć. Są to dopływy i ich ujścia.

Podniesiona woda, czy to na skutek opadów, czy też kiedy są duże zrzuty z zapory, jest zawsze zmącona. Niesie ogromną ilość zawiesiny. Rybom zatykają się skrzela, więc uciekają do brzegu pod trawy i zatopione gałęzie, gdzie zawiesiny jest mniej. Przenoszą się też do dopływów lub ich ujść, bo tam woda pozostaje najczęściej niezmącona, a jeżeli już, to się o wiele szybciej oczyszcza. W małej rzeczce ryby się bardziej płoszą. Są zbyt duże jak na to środowisko i nie czują się tu bezpiecznie. Już pobieżna obserwacja wody przez polaroidy pozwala dostrzec duże sztuki, ale te największe stoją przy dnie. Tuż pod powierzchnią ujawniają się tylko te, dla których zabrakło stanowisk. One też, jeżeli je przepłoszymy, zawiadomią swoją ucieczką pozostałe o niebezpieczeństwie.

To jedna trudność w obławianiu dopływów. Druga jest taka, że ryby, które chcemy złowić, na pewno będą pod nawisami gałęzi. Bez względu na to, czy to jest tęczak, potok czy kleń, jeżeli ma powyżej pół kilograma, tam właśnie będzie szukał schronienia. Wydawałoby się, że nie ma sposobu, by je w takim miejscu dosięgnąć, ale one biorą także ze środka. Trzeba tylko podejść bardzo ostrożnie, kryjąc się za krzakami lub w wysokiej trawie, i położyć na środku rzeczki mokrą muchę na haczyku 16 – 22. Jeżeli ryba nie będzie przepłoszona, musi skoczyć.

Powiem, czym i jak ja łowię w takich sytuacjach. Na dużej rzece używam wędki 2,9 m, na małej nie miałbym się gdzie z nią podziać. Zamieniam więc kij na 1,8 lub 2,4 m i zakładam sznur pływający lub bardzo wolno tonący klasy 5, takiej samej jak kij. Używam klasycznego konicznego przyponu z końcówką 0,14 mm, o długości około 70 cm. Najczęściej łowię jedną muchą, wyjątkowo na skoczka daję muchę większą, na haku 12, która służy jako sygnalizator brań. Ale często uderzenia są właśnie w tę dużą muchę.Muchę prowadzę bardzo spokojnie w tempie płynącej wody. Zwis linki też jest bardzo mały, żebym mógł szybko zacinać. Najlepsza recepta to delikatny dryf mokrej muchy z przytrzymaniem.Kto łowi w odpływach, ten musi się liczyć z niespodziankami. Ryby bowiem bardzo szybko wyskakują do muchy, błyskawicznie ją atakują, ale równie szybko wypluwają. Kiedy woda jest przejrzysta, świetnie widać, jak ryba się podnosi, atakuje i… ucieka. Przyczyn jest kilka. Zła mucha. Najlepsze są w kolorze brudnego brązu. Może też być złe oświetlenie. Dlatego z wielu miejsc rezygnuję. Wybieram tylko takie, które są trudne do obłowienia, ale gdzie mam słońce za plecami.


Cały czas się przenoszę i nie ponawiam rzutu w to samo miejsce. Bywa, że się podczołguję, żeby ryba nie widziała mojej sylwetki na tle nieba. Stosuję dwie techniki rzutu: wymach zza siebie lub rzut rolowany. Krótkim kijem łatwo w takich warunkach rzucać zza siebie, ale rzut rolowy też jest czasem niezbędny. Przed wejściem na małą rzeczkę radzę go trochę potrenować.


Franciszka Szajnika
wysłuchał WD

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments