wtorek, 10 grudnia, 2024
Strona głównaLódOKONIE PLUJĄ NA PRZYNĘTĘ

OKONIE PLUJĄ NA PRZYNĘTĘ

P. Adam Nowialis jest znanym producentem pilkerów i błystek podlodowych. Sprzedaje je przez internet i w swoim sklepie wędkarskim w Ełku. Na swoje wyroby znajduje wielu chętnych.

Zapewne niejeden wędkarz się dziwi, skąd w Ełku, czterysta kilometrów od najbliższego portu, z którego w morze wypływają kutry z wędkarzami, wziął się producent dobrych dorszowych przynęt. Sprawa okaże się oczywista, gdy dodamy, że z Ełku na dorsze wypływa około 250 wędkarzy, niewielu mniej z Białegostoku, a przecież liczą się też Suwałki i Olecko. Wielu z nich w przynęty zaopatruje się u p. Nowialisa. Niedaremne więc były jego częste wyjazdy na dorsze. Dzięki nim zdobywał wiedzę praktyczną i robił coraz łowniejsze przynęty.

Kiedy kilkanaście lat temu udawał się na morskie połowy, nie miał gdzie kupić przynęt. Na targowisku u Ruskich były wtedy parasolki po trzy złote. Kupował je i z rurek, z których były wykonane, robił pilkery. Teraz robi je nadal, ale z innych rzecz jasna materiałów. Najlepszy jest mosiądz. Kiedy zaczynał, kilogram mosiężnego pręta kosztował 12 zł, dzisiaj za taki sam pręt płaci 35 zł. Właśnie cena surowca zahamowała wyrób tzw. pilkerów dźwiękowych. Gdy się je utrzymywało w zwisie blisko dna i podrywało delikatnymi ruchami szczytówki, dzwoniły i w pewnych sytuacjach wabiły dorsze lepiej niż inne przynęty. Kiedyś taki pilker kosztował kilkanaście złotych. Na jego cenę, poza surowcem, składała się robocizna: obróbka na tokarce, cięcie oraz galwanizowanie. Dzisiaj całkiem podobny pilker, gdyby też był wykonany z mosiądzu, musiałby kosztować kilkadziesiąt złotych.

Do tych pilkerów p. Nowialis dochodził przez kilka sezonów. A zaczęło się oczywiście od tego, że dorsze nie chciały brać. Wpadł wówczas na pomysł, żeby z tego snu budzić je odpowiednim dźwiękiem i do agrafki, na której był zawieszony pilker, przypiął dzwoneczek. Taki, jakiego się używa podczas nocnych połowów. Poskutkowało. Dzwonienie przyciągało dorsze do przynęty.

Ale nie od razu wyszedł z tego dobry pilker. Zanim przybrał dzisiejszą postać, przeszedł wiele zmian. Najpierw ruchoma była góra, później dzwonił sam dół. Ostatecznie pozostał luźny tłoczek i otwory w korpusie, przez które wypływa woda wyciskana tłoczkiem, który jest równocześnie sercem dzwonka.

Kontakt z dorszowcami, a jest to już dzisiaj spore towarzystwo, bardzo p. Nowialisowi pomaga. Każdy z nich ma jakieś uwagi i doświadczenia, które przekazuje innym. Tym sposobem szybko weryfikuje się rozmaite teorie, upowszechnia nowe pomysły. W ten sposób powstał pewniak kolorów. Na słoneczne i w ogóle na bardzo jasne dni najlepszy jest pilker chromowany. Pilkery malowane na czerwono lub żółto (można te kolory rozmaicie łączyć) dobre są na dni pochmurne. Co najważniejsze, reguła ta sprawdza się na wszystkich głębokościach.

Upodobanie do łowienia w pionie nie wzięło się u p. Nowialisa znikąd. Tak jak większość wędkarzy z tego regionu Polski, jest zapalonym podlodowcem. Z krótkim kijem zwiedza wiele akwenów, a ostatnie zimy spędza niemal wyłącznie na Śniardwach. Dla podlodowych wędkarzy produkuje różne błystki i metalowe kiwaki.

Na błystkę, tak uważa p. Adam, można złowić większe okonie niż na mormyszkę. Trzeba ją tylko dobrać stosownie do łowiska, ale i do pory roku. No i odpowiednio grać nią w przeręblu. Kijem nigdy nie nada się przynęcie takich ruchów, jakie sobie wędkarz wymarzył. Zawsze będą ostre, szarpane, będą mało przypominać zachowanie się jakiegoś żywego organizmu, który dla okonia mógłby być pokarmem. Tylko za pomocą kiwaka można sprawić, że ruchy przynęty będą płynne, a wędkarz będzie mógł kontrolować, jak wysoko błystka podskakuje po szarpnięciu kijem. Powszechnie stosowane kiwaki plastikowe nie są w stanie utrzymać ciężkiej błystki podlodowej. Dlatego specjalnie do błystek p. Nowialis produkuje kiwaki metalowe. Są delikatne, ale bardzo sprężyste.

Błystka zawieszona na kiwaku wymaga ruchów równie precyzyjnych jak mormyszka. Ważne jest więc, ile kiwak wystaje poza punkt mocowania i czy można go łatwo skracać i wydłużać. Dlatego są dwa sposoby mocowania kiwaka na kiju. Może on odchodzić od szczytówki pod kątem prostym albo być jej przedłużeniem. Wybór któregoś z tych sposobów jest kwestią upodobania i przyzwyczajenia.

Pytany o sposób łowienia błystką podlodową p. Adam odpowiada:

  • Błystka powinna być uwiązana na żyłce 0,10. Nawet kiedy mam w dziurze duże okonie, nie zakładam grubszej żyłki, tylko po każdej wyciągniętej rybie przywiązuję błystkę nowym węzłem. Ten węzeł jest bowiem najsłabszym punktem całego zestawu.
  • Błystkę prowadzę na dwa sposoby. Utrzymuję ją na jednej wysokości nad dnem albo penetruję nią warstwę wody o grubości kilkudziesięciu centymetrów licząc od dna. W praktyce do każdego z tych sposobów coś dodaję lub coś od niego odejmuję zależnie od tego, jak okonie reagują. Czasami uderzają tylko w taką błystkę, która podskakuje na kilka centymetrów, innym razem wolą tę, która ledwo drży.

Niekiedy okonie biorą tak delikatnie, że kiwak tylko nieznacznym drgnięciem informuje o tym wędkarza. Bywa też, że okonie nie biorą przynęty do pyska, tylko na nią plują! Wiele godzin przeleżałem na lodzie z oczami wlepionymi w przerębel, żeby to zobaczyć. I zobaczyłem. Okoń podpływa do przynęty na odległość kilku milimetrów i wypuszcza na nią z pyska strumień wody. Robi to z taką siłą, że błystka odskakuje w bok, kiwak się dość mocno wygina, my to odbieramy jako sygnał brania i zacinamy. Oczywiście na pusto.

Ale mniejsza o to. Ważne, że okoń zdradził swoją obecność. Od tej chwili musimy tak długo zmieniać sposób prowadzenia błystki i poziom połowu, aż trafimy okoniowi w jego upodobania. Wtedy nie będzie sprawdzał pluciem, co to za dziwoląg ta błystka, tylko palnie w nią bez namysłu. A nam właśnie o to chodzi.

Wiesław Dębicki

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments