czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaGruntPEŁNIA WĘDKARSKIEGO SZCZĘŚCIA

PEŁNIA WĘDKARSKIEGO SZCZĘŚCIA

Chociaż pięćdziesiątkę przekroczyłem już dawno, wędkarstwem zaraziłem się dopiero cztery lata temu. Kilkadziesiąt samodzielnie złowionych rybek wielkości dłoni przesądziło, że porzuciłem ukochany tenis i zacząłem kilka razy w tygodniu bywać nad wodą. Mam to szczęście, że mieszkam w pobliżu Zalewu Rybnickiego, gdzie ryb jest sporo, a i okazy trafiają się często.

Wędkarska szkółka zajęła mi dwa lata. W trzecim roku zacząłem już łowić ryby warte wzmianki. Wyciągnąłem sporo ładnych leszczy, płoci, kilkadziesiąt sandaczy i pięć pokaźnych sumów. Kiedy zaspokoiłem pierwszy wędkarski głód i nałowiłem się do syta, znalazłem swoją ideę wędkowania. Przestało mi imponować złowienie sandacza. Zacząłem się nastawiać na sandacza medalowego. Skoro udało mi się złowić suma 27-kilowego, to czemu nie zapolować na większego? Dużo też słyszałem o rekordowych karpiach i właśnie od nich postanowiłem zacząć sezon 2000.

Najpierw przewertowałem fachową literaturę i odbyłem wiele rozmów z zaprzyjaźnionymi karpiarzami. Zastanawiałem się nad wyborem miejsca. Karpiarze mają swoje płytkie rewiry na Rybniku, ale zazwyczaj jest tam tłoczno i zanęconego łowiska trzeba stale pilnować. Wolałem poszukać odpowiedniego miejsca w Stodołach. Znalazłem nieduży blat, głęboki na 2 metry, wolny od roślin i pokryty cienką warstewką mułu. Wprawdzie tylko 15 m od brzegu, ale w ustronnym miejscu. W połowie kwietnia ustaliła się ładna słoneczna pogoda, a termometr pokazał, że woda ma już 15 stopni. 19 kwietnia zacząłem nęcić. Na początek wrzuciłem w łowisko 5 kg gotowanej kukurydzy. Nie wytrzymałem i wbrew wszelkim regułom zasiadłem tam z wędkami już następnego ranka. Na włosowe zestawy samozacinające założyłem po dwa ziarna konserwowej kukurydzy.

Byłem przygotowany na bardzo długie czekanie. Około godz. 14 podeszła do mnie grupka elegancko ubranych mężczyzn, którzy w pobliskim ośrodku mieli konferencję. Obstąpili mnie zaciekawieni. Kiedy tłumaczyłem im co i jak łowię, jeden z kijów dosłownie podskoczył. Choć przy takim braniu ryba musiała sobie sama wbić haczyk, odruchowo chwyciłem kij i bardzo energicznie zaciąłem. Przedtem zdążyłem wyłączyć wolny bieg szpuli w kołowrotku. Poczułem od razu, że mam na haku jakąś sporą zdobycz. Chociaż hamulec wyregulowałem dość mocno, ryba bardzo szybko odeszła na około 70 metrów. Potem stanęła, jakby już miała dość, więc zacząłem ją powoli podciągać do brzegu. Cały czas myślałem tylko o tym, czy wytrzyma mała agrafka, na której był założony przypon, i czy to jest karp, czy też amur.

Gdy ryba znalazła się pięć metrów od brzegu, wszystko się wyjaśniło. To był karp. Liczyłem na dużą sztukę, ale nie spodziewałem się aż takiego olbrzyma. Mój podbierak okazał się na niego za mały. Kibicujący biznesmeni zaczęli mi pomagać, ale nie mieli w tym żadnego doświadczenia. Kiedy po kilku próbach karp w końcu trafił do podbieraka, zobaczyłem, że próbują go w nim podnieść. W ostatnim momencie udało mi się krzykiem uratować sytuację i wyciągnięto go wyślizgiem. Widok tego ogromnego karpia na brzegu to była dla mnie pełnia wędkarskiego szczęścia. Najbardziej mnie zaskoczyło, że wszystko odbyło się tak szybko. Złowiłem rekordowego karpia na drugi dzień po zanęceniu, a hol trwał tylko 15 minut. Po przyjęciu gratulacji karpia zważyłem i zmierzyłem. Miał 19,20 kg i był długi na 96,0 cm. Jeszcze tylko krótka sesja zdjęciowa i wrócił do wody. Byłem tak szczęśliwy, że tego dnia już więcej nie łowiłem. Dorzuciłem tylko do wody kilka garści kukurydzy.

Poczynając od następnego ranka przesiedziałem nad Rybnikiem trzy tygodnie dzień w dzień. Podbierak kupiłem największy, jaki w Gliwicach dało się znaleźć. Po czterech dniach nęcenia samą kukurydzą zacząłem codziennie wstrzeliwać w łowisko po kilka garści kupionych w sklepie kulek proteinowych o zapachu truskawki. Od kiedy zacząłem nęcić kulkami, na jedną wędkę zakładałem kulkę tonącą, a na drugą pływającą. Na włos do każdej kulki dokładałem ziarenko kukurydzy z puszki.

Niestety, brania były tylko przez pierwszy tydzień. Ale za to jakie brania! Prawie codziennie miałem po dwie ryby. W sumie wyciągnąłem 5 karpi i 5 amurów. Najwięcej na wędce dokazywał 23-kilowy amur. Wziął na kukurydzę w trzy dni po pierwszym karpiu i okazał się prawdziwym wodnym wojownikiem. Niby się łatwo dawał doholować do brzegu, ale potem uciekał na kilkadziesiąt metrów. I tak kilka razy. Nawet gdy już na koniec był całkiem wymęczony, jeszcze nie dawał się wziąć do podbieraka. Jego siła i żywotność były nieporównywalne z 19-kilowym karpiem. Później się przekonałem, że właśnie tak walczą amury.

Pełen emocji był też hol 13-kilowego karpia. Trwał pół godziny. Po braniu karp odjechał na kilkadziesiąt metrów, a kiedy po długiej chwili udało mi się go dociągnąć blisko brzegu, zaczął następną ucieczkę. Dokręciłem hamulec kołowrotka do granic wytrzymałości wędki. Przez kilkanaście minut karp szalał przy brzegu, a ja ledwo trzymałem trzeszczącą, wygiętą w pałąk karpiówkę. Jeszcze przy podbieraku walczył i o mało nie złamałem przy tym szczytówki.

Brania skończyły się nagle i chociaż jeszcze kilka razy próbowałem zanęcać karpie w różnych miejscach, taki tydzień obfitości już się nie powtórzył. Następnej wiosny znów spróbuję szczęścia.

Dziś wiem, że podczas moich karpiowych wypraw popełniłem sporo błędów. Największy polegał na tym, że przez długi czas nęciłem kukurydzą gotowaną, a nie surową. Wprawdzie kukurydza gotowana może być zjadana natychmiast, ale jej nie wyjedzone resztki po kilku dniach się psują i odstraszają ryby. Surowa kukurydza wabi je dopiero po kilku dniach, gdy napęcznieje, ale w wodzie długo się nie psuje. Sprawdziłem to doświadczalnie. Wrzuciłem do wody przy brzegu garść kukurydzy gotowanej i garść surowej. Kiedy po dziesięciu dniach je wyjąłem, smród gotowanej kukurydzy był niesamowity. Surowa nie miała żadnego zapachu. Teraz gotowaną kukurydzę sypię tylko w pierwszym dniu zaplanowanej na długo zasiadki.

Stefan Znamirowski
Gliwice

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments