wtorek, 23 kwietnia, 2024
Strona głównaSpinningTECHNIKI PROWADZENIA PRZYNĘT PRZY POŁOWACH SANDACZY

TECHNIKI PROWADZENIA PRZYNĘT PRZY POŁOWACH SANDACZY

Ilu wędkarzy, tyle jest sposobów prowadzenia miękkich przynęt. Można jednak wyodrębnić parę podstawowych technik, przy czym opdstępstwa od nich są nie tylko możliwe, ale wręcz konieczne, bo wędkarz musi dostosować ruch przynęt do właściwości łowiska i do zmieniającej się przecież aktywności ryb.

ŚCIĄGANIE PROSTE
Ściąganie proste polega na prowadzeniu przynęty w tempie równomiernym, na jednakowym poziomie, tzn. równolegle do dna. Przynęta nie może zmieniać warstwy wody, a drgania (wywołane falowaniem twistera lub ruchami płetwy rippera) muszą mieć taką samą częstotliwość. Przy tej technice mamy do czynienia z dwiema szkołami. Jedna radzi ściągać kołowrotkiem, druga wędziskiem. Ściąganie kołowrotkiem polecam tylko podczas obławiania toni. Kręcąc równo korbką najłatwiej uzyskać jednostajny ruch przynęty, a każde branie wyczuwa się bardzo dobrze. Inaczej jest, kiedy prowadzimy przynętę blisko gruntu. Powinna się ona przesuwać nad dnem i nad zaczepami, ale kolizji z czymś wysokim raczej się nie uniknie. Jeżeli będziemy ściągać kołowrotkiem i nagle poczujemy, że w wodzie coś się dzieje, to nawet mając dobre wędzisko nie rozróżnimy, czy to wzięła ryba, czy tylko przynęta uderzyła o przeszkodę. A takie pomyłki nie tylko irytują. Potrafią też spłoszyć ryby.

Dlatego lepiej je ściągać wędziskiem. Po zarzuceniu naciągamy żyłkę i szczytówkę ustawiamy tak, żeby „patrzyła” na przynętę. Teraz przeciągamy ją w płaszczyźnie poziomej o jakieś 60 – 70 stopni. Zaczynamy płynnym ruchem, ciągniemy powoli, a potem spokojnie przerywamy, żeby przynęta mogła opaść na dno. Następnie wybieramy luz żyłki do pozycji „szczytówka patrzy na przynętę” i ściągamy dalej. Brania w tej technice łowienia są takie, że potrafią doprowadzić łowiącego do irytacji.

Dla przykładu. Część brań wyczuwamy w taki sposób, jakby jig zagrzebał się w mule. Opór jest równy na przestrzeni metra, a nawet więcej. Niestety w takiej sytuacji trzeba zepsuć kilka brań, żeby wiedzieć, po jakim czasie zacięcie będzie skuteczne. Do tego czasu, pomimo że wiemy, iż ryba ma przynętę w pysku, robić tego nie można.

Druga sytuacja to podskubywanie, z którym zawsze trzeba się liczyć, kiedy przynęta idzie równo. Tutaj też trzeba wytrzymać z nerwami i poczekać na zdecydowane uderzenie. Kiedy ono nie nastąpi, trzeba ponowić rzut takim samym jigiem, ale w innym kolorze.

PŁYWANIE
Techniki pływania i ściągania prostego są bardzo podobne. Tak samo się układa kij, tak samo go przeciąga w płaszczyźnie poziomej. Różnica jest tylko taka, że szczytówki nie trzymamy na jednej wysokości, tylko ją podnosimy i opuszczamy. Wygląda to tak, jakby wskazówka zegara poruszała się między godziną trzecią i pierwszą. Dzięki temu przynęta płynie po torze falistym i w zmiennym tempie. W obu technikach przerwa (kiedy przynęta leży na dnie, a my wybieramy luz żyłki) powinna trwać dosyć długo, nawet do kilkunastu sekund. Równie ważne jest płynne prowadzenie jiga.
Brania są podobne jak w ściąganiu, ale największą koncentrację łowiący musi mieć w momentach, kiedy jig wędruje w kierunku dna.

PSTRYKANIE
Tego sposobu prowadzenia przynęt musi się nauczyć każdy, kto chce łowić jigami. Wymaga on dużej koncentracji. Polega na ciągłym podnoszeniu przynęty na niewielką wysokość (maksymalnie 10 cm) i ponownym jej opuszczeniu. Robi się to, zależnie od sytuacji, albo zniżając szczytówkę, albo czekając, aż jig sam opadnie na dno. Powinien tam leżeć tylko przez ułamek sekundy. Wybieranie luzu żyłki, a więc kręcenie korbką kołowrotka, musi być zsynchronizowane z ruchami szczytówki (między godziną drugą i pierwszą).
Pstrykanie sprawdza się tam, gdzie dno jest nierówne, z dużą ilością twardych zaczepów. Jig nie zdąży w nich ugrzęznąć, bo bardzo krótko dotyka podłoża. Nierównej też wysokości powinny być skoki jiga.
Podskoki o nieregularnej wysokości są najpewniejszy wabieniem. Różnica wysokości skoków nie powinna być duża. Pstrykanie to subtelny sposób łowienia, w którym wędkarz wykorzystuje jedynie nadgarstek. Przeszkodą w tej technice łowienia jest długie wędzisko i silny boczny wiatr.

PIŁOWANIE
Nazwa tej techniki wzięła się od kształtu toru, jaki zakreśla przynęta. Przypomina on ostre zęby piły. Amerykanie używają tej metody do rozpoznawania łowiska. Zakładają jiga, którego ciężar jest nieproporcjonalnie duży w stosunku do głębokości wody, i obławiają dno z dryfującej łodzi. Kiedy mają branie albo gdy na dnie odnajdą górki lub zagłębienia (co przy ciężkim jigu jest bardzo łatwe), kotwiczą łódź i rozpoczynają precyzyjne obławianie, już jigami o wiele lżejszymi. Nasi wędkarze zapożyczyli ten pomysł do połowu na koguta. Mocne uderzenie o dno silnie prowokuje ryby mało aktywne. Jest to też jedyny sposób, jaki można zastosować na łowiskach głębokich, przekraczających 10 m. Pozwala bowiem na obławianie w miarę dokładne i szybkie.
Najwięksi mistrzowie tej techniki podrywają przynętę szczytówką i równocześnie wybierają luz żyłki. Robią to tak błyskawicznie, że kiedy szczytówka znajdzie się w najwyższym położeniu, żyłka jest już naprężona. Ruchy szczytówki mieszczą się tu pomiędzy godziną drugą i pierwszą. Jiga można jednak podrywać na różną wysokość, robiąc to mocniej lub słabiej. Stosuje się też podrywanie na dwa tempa. Robi się to tak: krótkie poderwanie na około 30 cm nad dno i po opadnięciu jiga około 10 cm następne poderwanie na wysokość około pół metra.

Początkujący koguciarze stosują mniej męczącą technikę. Trzymają wędzisko na wysokości pasa, równolegle do lustra wody. Szybkimi obrotami korbki podnoszą jiga z dna, przerywają kręcenie i czekają na branie w opadzie. Podczas jednego przeciągnięcia można jiga podrywać wyżej lub niżej, jednak najskuteczniejsza wydaje się jednakowa prędkość i równa wysokość (tyle samo obrotów korbki). Duży wpływ na ilość brań ma tempo podrywania. Czasami musi ono być bardzo szybkie, ale bywają dni, że należy to robić spokojnie, jak gdyby się chciało łowić szczupaki.

Największą tajemnicą techniki łowienia, w której ciężki jig mocno uderza o dno, jest czas, jaki leży na dnie. Otóż powinno to trwać przez ułamek sekundy. Łowiący nie ma więc czasu na nic poza dynamicznym ściąganiem. Długo leżącą na dnie przynętę sandacz się nie interesuje. Zaniepokojony, zdenerwowany, pobudzony (przymiotniki, które mogą nie oddawać niczego co dotyczy zachowania sandacza) tym, że “jedzenie” ucieka mu zbyt szybko, zdecydowanie atakuje pyskiem lub przyciska ciałem do dna.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments