czwartek, 19 września, 2024
Strona głównaSpinningBOCZNY TROK W NURCIE

BOCZNY TROK W NURCIE

Łowienie na zestaw z bocznym trokiem w rzece daje kilka korzyści. Przede wszystkim możemy małymi przynętami obławiać takie miejsca, do których trudno się dostać przynętami dużymi i ciężkimi. Zresztą bywa tak, że dużych przynęt drapieżniki nie chcą atakować, a na bocznym troku podsuwa się im pod nos małe twistery, rippery albo błystki. Ważna jest też odległość łowienia. Bocznym trokiem z łatwością dorzucimy tam, gdzie nie doleci nawet Aglia 3.

O tym, że ta metoda jest bardzo skuteczna, przekonałem się po raz pierwszy ubiegłego roku. Wody były wtedy niskie i wszyscy narzekali, że ryb w ogóle nie ma. Krążyły nawet opowieści, że spłynęły razem z wodą. Prawda była jednak inna. Niski stan wody w Odrze spowodował, że ryby zmieniły swoje stanowiska. Dość często spławiały się w nurcie, ale rzadko można było spotkać kogoś, kto by je tam łowił. Mnie też się to nie udawało, mimo że próbowałem wiele razy. Kilka wypraw na klenie zakończyło się klęską. Kleni nie złowiłem, chociaż je widziałem. Zacząłem więc rozmyślać, jak się do nich dobrać. Stanowiska ryb były oddalone od szczytu główki nieraz kilkadziesiąt metrów. Samą przynętą nie byłem w stanie tam dorzucić, nawet gdy to była mała ciężka wahadłówka, nie wspominając o woblerze. Wtedy przyszło mi na myśl, by spróbować bocznego troka. Trafiłem w dziesiątkę. Wprawdzie z początku szło mi to dość nieporadnie, ale z czasem nabrałem wprawy. Zmieniłem sprzęt i sposób prowadzenia przynęt.

Wędka. Dobra wędka do łowienia z bocznym trokiem musi mieć sztywny dolnik, żeby można było bardzo daleko rzucać, i miękką szklaną szczytówkę, która już w pierwszej fazie brania pozwoli się zorientować, że mamy do czynienia z rybą, a nie zaczepem. Próbowałem używać feedera, ale ma za małe przelotki. Nie polecam też wędzisk z wymiennymi szczytówkami węglowymi, bo nie wytrzymują dużych przeciążeń występujących przy dalekich rzutach. Mój kij to przerobiony YADA Denver 270 cm. W oryginale miał wklejaną szczytówkę węglową. Zamieniłem ją na szklaną, trochę grubszą, ale założyłem na niej te same przelotki, które były na węglowej.

Kołowrotek. Powinien być średniej wielkości, ze szpulą dalekich wyrzutów, mieszczącą co najmniej 200 m żyłki 0,20. Cieńszych nie radzę, bo w nurcie, oprócz kleni i boleni, może nam się trafić duży sandacz, szczupak, a nawet sum. Stosuję żyłki mało rozciągliwe, najbardziej odpowiada mi Stroft GTM. Plecionek nie polecam. Mała przynęta prowadzona na plecionce zachowuje się nienaturalnie, a po zacięciu wiele ryb spada.

Przynęty. Moje podstawowe przynęty, którymi łowię w nurcie na boczny trok, to woblery i obrotówki. Czasem stosuję również małe wahadłówki, rzadko natomiast gumy, bo ich skuteczność w porównaniu z innymi przynętami jest znikoma. Stwierdzam to na podstawie wielu doświadczeń. Żeby mieć co do nich pewność, zakładam je na próbę podczas każdej wyprawy, także wtedy, gdy ryby dobrze biorą na obrotówki. Każda taka próba kończy się niepowodzeniem i gumy wracają do pudełka.

Na klenie stojące daleko w nurcie stosuję woblery nie większe niż 5 cm. Zdejmuję z nich środkową kotwiczkę, bo przy silnym wymachu wędziskiem wobler okręca się w powietrzu wokół żyłki. Za to na ogon zakładam kotwiczkę o jeden rozmiar większą niż to zaleca producent. Do moich ulubionych woblerów, sprawdzonych przy łowieniu z bocznym trokiem, należą niebieskie i czarne alaski (3,5 cm) firmy Dorado oraz 3 –centymetrowe balskory (osy i czarnuchy). Dobre są też 2,5 –centymetrowe jugolki w kolorze złotej perły. Hitem ubiegłego sezonu były imitacje owadów, które przedtem stosowałem tylko do łowienia powierzchniowego. Okazało się jednak, że żuki Darka Mleczki i owady Jarka Gusmana są skuteczne również wtedy, kiedy się łowi blisko dna.

Ciekawe, że gdy łowiłem tymi woblerami na powierzchni wody, wiele ryb spadało mi podczas holu. Przyczyny nie znam, przypuszczam tylko, że jest to skutek zacinania w tempo, gdy tylko zauważy się branie. Być może właśnie z tego powodu ryby nie zdążą woblera porządnie pochwycić. Kiedy bowiem żuczki prowadzi się pod powierzchnią, klenie połykają je tak głęboko, że trudno im je później wyciągnąć z pyska.

Bardzo skuteczną przynętą do łowienia z trokiem jest także obrotówka. Za najłowniejsze uważam aglie 00 i 1 w kolorze matowego srebra lub mosiądzu. Cenię sobie również comety black fury w żółte i czerwone kropki. Najbardziej jednak lubię łowić na bezkorpusowe obrotówki. Używam też wahadłówek. Są to gnomy 0 oraz tzw. wahadłówki gdańskie, mocno wykrępowane, dwukolorowe, które nawet przy wolnym prowadzeniu kręcą się jak błystki obrotowe.
Co do haczyków i kotwic każdy ma jakieś swoje upodobania. Przestrzegam jednak przed używaniem haczyków zrobionych z cienkiego drutu. To po prostu nieporozumienie. Ryby spadają z nich nie dlatego, że się drut rozegnie, chociaż i to się zdarza. Głównie jednak dlatego, że ich zadziory nie trzymają się w otworze poszerzonym nawet po krótkiej walce.

Ciężarek. Mamy więc wędkę, kołowrotek, żyłkę i przynęty. Brakuje nam jeszcze jednego z podstawowych elementów zestawu, mianowicie obciążenia bocznego troka. Taki ciężarek przede wszystkim musi mieć wtopiony krętlik, bo dzięki niemu żyłka się nie skręca, a przynajmniej skręca się mniej. Na naszym rynku dostępne są ciężarki z krętlikiem, które mają kształt gruszki. Nie są one dobre do łowienia z trokiem w nurcie rzeki, ponieważ taki ciężarek stawia napierającej na niego wodzie duży opór i zestaw się nadmiernie plącze. Stosowałem różne ciężarki (oczywiście z wtopionym krętlikiem), zostałem przy tych, które mają kształt laski. Mimo sporego ciężaru nie plączą zestawu ani podczas wyrzutu, ani w locie. W powietrzu i wodzie stawiają bardzo mały opór. I co chyba najważniejsze, nie klinują się w kamieniach, a jeżeli już do tego dojdzie, to dosyć łatwo je wyciągnąć. Zależnie od głębokości łowiska stosuję obciążenie od 5 do 18 g.

Spiningowanie z bocznym trokiem da pożądany skutek, jeżeli zestaw będzie dobrze powiązany, we właściwych proporcjach. Godziny spędzone nad Odrą pozwoliły mi wybrać najlepszy wariant wiązania przynęty i obciążenia. Długość troków powinna być następująca: w łowiskach do dwóch metrów głębokości trok z przynętą 30 cm, z ołowiem 15 cm; w łowiskach o głębokości większej niż dwa metry trok z przynętą 40 cm, z ołowiem 20 cm. Przy innych długościach zestawy się plątały, a rzuty były krótsze.

Do krótszego troka, tego z ołowiem, dowiązuję agrafkę. Dzięki temu mogę szybko i łatwo ciężarek zmienić, jeżeli zachodzi taka potrzeba. Do dłuższego troka (z przynętą) zawsze dodaję cienki przypon stalowy o wytrzymałości od 5 do 7 kg (wolfram się do tego nie nadaje, bo po kilku wyrzutach skręca się w spiralę). Przypon w postaci plecionki ze stalowego drutu jest miękki, nie wpływa na pracę przynęty, chroni ją przed zębami szczupaków, a że jest cięższy od żyłki to nawet jego zaleta, bo podczas lotu po rzucie ciągnie żyłkę za sobą, więc zestaw się nie plącze.

Z bocznym trokiem w nurcie rzeki łowimy na dużych odległościach zachowując ciągły kontakt z przynętą i cały czas trzymając ją przy dnie. Obciążenie trzeba więc dostosować do warunków panujących w łowisku. Dno rzeki ma wiele zagłębień i dołów, w których kryją się drapieżniki. Ciężarek prowadzący przynętę musi zatem mieć taką wagę, żeby się koło takich miejsc powoli przesuwał, a nawet w nie zagłębiał. Nie może natomiast koło nich przefruwać. A tak się stanie, kiedy będzie zbyt lekki. Jeżeli natomiast będzie zbyt ciężki, cały zestaw legnie na dnie jak coś nieżywego.

Tutaj bardzo pomaga szczytówka. Obserwując ją oraz wyczuwając na dolniku delikatne szarpnięcia, oceniam, jak długo ołów pozostaje w kontakcie z dnem i jak szybko cały zestaw spływa naciskany prądem wody. I po każdym rzucie dotąd zmieniam wagę ołowiu, aż będę zadowolony. Ołów ma mieć cały czas kontakt z dnem, ale podczas spływu nie powinien się zatrzymywać.

Już wiele razy opisywałem, na co łowię klenie na przelewach główek. Przeważnie są to woblery o długości od 8 do 12 cm. Tymczasem na boczny trok zakładam małe przynęty. Wydaje się to nielogiczne, ale wielokrotnie testowałem przynęty różnych wielkości i zauważyłem, że na te małe brań jest pięć razy więcej niż na duże, a łowione ryby są tej samej wielkości.

Do metody bocznego troka najlepszymi odcinkami rzeki są prostki, opaski oraz środek nurtu między główkami. Dobre są także proste prądy zatokowe, które występują w zakolach znacznie oddalonych od główek. Samo łowienie jest bardzo proste. Zarzucamy zestaw prostopadle do brzegu. Po wybraniu kołowrotkiem luzu żyłki wędkę podnosimy. Od tego momentu zestaw na napiętej żyłce powinien swobodnie spływać torem wachlarza. Wspomniałem już, że ciężarek musi mieć ciągły kontakt z dnem. Jeżeli na szczytówce wyczuwamy to tylko od czasu do czasu, trzeba zwiększyć jego wagę. I odwrotnie: jeżeli ciężarek ciągle po dnie szoruje, należy zestaw trochę odchudzić.

Podczas prowadzenia należy ciągle obserwować szczytówkę, bo ona nas poinformuje o braniu. Najpierw się lekko nachyla, potem raptownie ugina. Na dolniku prawie się tego nie wyczuwa. Klenie często stukają w przynętę pyskiem. Miękka szczytówka to pokazuje. Gdybyśmy jednak łowili zwykłym kijem ze sztywną szczytówka lub węglową wklejanką, to byśmy się nawet nie dowiedzieli, że nasza przynęta miała kontakt z rybą. Nie moglibyśmy bowiem odróżnić, czy to było branie, czy ciężarek uderzył o dno.

Musimy też bardzo uważać, jeżeli widzimy, że szczytówka jest od dłuższego czasu ciągle tak samo przygięta. Wygląda to na zaczep, ale często na haku wisi duży sandacz albo szczupak, który na początku nic sobie z napiętej żyłki nie robi. Do czasu, aż skończy się jej rozciągliwość. Wtedy trzeba się skupić, bo zwykle zahaczona ryba wykonuje wtedy gwałtowny szus, prawie wyrywając wędkarzowi kij z ręki. Jeżeli nic takiego nie następuje, a szczytówka pozostaje wygięta, mamy po prostu zaczep.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments