sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaHistoriaJESZCZE KILKA SŁÓW O HEINTZACH

JESZCZE KILKA SŁÓW O HEINTZACH

W artykule „Na tropach łyżki Heintza” autor trafnie określił dra Heintza jako reformatora tego typu błystek, a nie ich wynalazcę. Podobnie uczynił Feliks Choynowski w książce „Wędkarstwo na wodach polskich”, gdzie na str. 76 można przeczytać, że „Pierwowzorem błystek podłużnych były błystki używane przez zawodowych rybaków włoskich do połowów głębinowych wielkiego pstrąga jeziorowego (trutta lacustris) przy pomocy wędki, a raczej linki wleczonej za czółnem w alpejskich jeziorach Garda i Como. Reformatorem praktycznym tych błystek był Heintz… “. Choynowski jednak sprawę uprościł. Ten typ płytko tłoczonej błystki wahadłowej wymyśliło zapewne wielu wędkarzy eksperymentatorów.

Trudności z ustaleniem ojcostwa potwierdzają fakty. Choynowski zamieścił w swej książce reprodukcje heintza z wytłoczonym na blasze rysunkiem rybiej główki. Taką właśnie błystkę z wytłoczoną główką ryby znajdujemy w książce Karla Heintza. Można by przyjąć, podążając tropem Choynowskiego, że to jeden z modeli Silberblinkera, z ostro zakończoną płetwą ogonową. I wszystko byłoby jasne, gdyby nie katalog firmy Hildebrand, który oferował wędkarzom liczne, zmaterializowane w tej firmie pomysły Heintza lub przez niego autoryzowane: wędziska i systemiki służące do uzbrajania martwej rybki, no i oczywiście błystki.

Bo oto na fotografii „oryginalnego silberblinkera Heintza” umieszczonej w tym katalogu, jest jego autograf. Bliskie związki Heintza z firmą Hildebrand nie budzą wątpliwości, wspomina on bowiem tę firmę w przedmowie swej słynnej książki. Z Heintzem więc stało się coś podobnego jak z Meppsem: jest to wzorzec naśladowany przez wielu producentów z drobnymi odmianami, zaś opinia Choynowskiego o tym, że Heintz nie wynalazł, tylko ulepszył, jest trafna.

Sporo nazw sprzętu wędkarskiego – zwłaszcza takiego, który dziś jest już raczej rzadko używany – pochodzi od osób lub miejscowości, choć jest oczywiste, że ani Kirby, ani Pennell nie wynaleźli haczyka, spławika nie wymyślono w Nottingham, a haczyki przypominające kształtem literę „J” produkowano nie tylko w irlandzkiej miejscowości Limerick. Mało kto dzisiaj wie, co to takiego przypon Stewarta albo ciężarek Jardina. Dlatego chwała tym, którzy naszą tradycję przypominają.

Heintz był nie tylko wędkarskim „idolem” przełomu XIX i XX wieku, lecz pierwszym chyba cieszącym się rozgłosem łowcą ryb rekordowych, co potwierdza zdjęcie, wykorzystywane reklamowo właśnie przez firmę Hildebrand. Spójrzmy na tego dżentelmena ubranego z niedbałą elegancją (krawat, kamizelka, fantazyjnie przekrzywiony kapelusz). O tym, że jest wędkarzem, świadczą wędki (już w pokrowcu) i skórzane wodery. Choć Heintz najczęściej kojarzony jest ze szczupakami, wiszące na gałęzi trofea to ryby łososiowate.

Heintz powinien być ogłoszony patronem wędkarskiej reklamy. Od dzisiejszych sław różnił się zapewne tym, że za udostępnienie swego wizerunku nie brał pieniędzy, bo dżentelmenowi to nie przystoi. Zaspokajał tylko swą łowiecką próżność. Bo rzeczywiście, tych ryb można mu pozazdrościć.

Jerzy Komar

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments