Jezioro Lipie koło Dobiegniewa przedstawialiśmy na naszych łamach niespełna trzy lata temu (WP 6/2001, str. 52). Razem z dwoma innymi pobliskimi jeziorami opisał je Roman Olczak z Wrocławia, który wędkował tam podczas wakacji i w następnych latach zamierza znów pojechać nad tamtejsze jeziora. Wróciliśmy nad Lipie, tym razem jednak za sprawą dra Przemysława Czerniejewskiego z Akademii Rolniczej w Szczecinie. Uzupełnił on wiadomości o tym jeziorze, zna je bowiem nie tylko jako wędkarz, ale również jako naukowiec zajmujący się jeziorowym rybactwem.

Kilka lat temu za czyjąś namową pojechałem w okolice Dobiegniewa nad jezioro Lipie. Po kilku godzinach bezowocnego wędkowania wreszcie miałem branie. Liczyłem na emocjonujący hol, tymczasem jezioro obdarzyło mnie kilkunastocentymetrowym jazgarzem. Mimo to nad Lipie wybierałem się jeszcze przez kilka sezonów. Stopniowo je poznawałem. Było warte zachodu.

Położenie
Jezioro Lipie, zwane również Długim (od miejscowości leżącej nad jego południowymi brzegami), leży na Pojezierzu Dobiegniewskim. W centrum tego regionu znajduje się duży zespół jezior: Osiek, Lipie, Słowa, Ostrowica, Pielice. Pod względem bogactwa ryb i walorów przyrodniczych najciekawsze jest właśnie Lipie. Ma ono kształt nieregularnej rynny przypominającej literę „Y”. Jego powierzchnia wynosi 174 ha, długość 2700 m, szerokość 1620 m, głębokość maksymalna 42,0 m, średnia 12,7 m, a na znacznej powierzchni (ponad 60%) przekracza 10 m.

Jezioro składa się z głównej misy i dużej odnogi, która ma wyraźnie mniejszą głębokość, wiele półwyspów i wysp oraz podwodnych progów. Misa jeziora jest głęboko wcięta w okoliczny pagórkowaty teren. Szczególnie malowniczy jest krajobraz jej części zachodniej. Po stronie północno-wschodniej teren się obniża, tworząc w niektórych miejscach trudno dostępne bagna. Lipie to zarazem początek wodnego szlaku turystycznego, który m.in. przez jeziora Słowa, Osiek i Wielgie prowadzi do Drawy. Dlatego Lipie odwiedzają nie tylko wędkarze, ale również turyści.

Ryby spokojnego żeru
Lipie zaliczane jest do zbiorników sielawowych, jednak ze względu na wadliwą gospodarkę rybacką prowadzoną przez obecnego dzierżawcę, poławiane są tu przeważnie ryby karpiowate: leszcze, krąpie, płocie, wzdręgi i liny, a z drapieżnych okonie i szczupaki. Tylko nieznaczny odsetek stanowią tlenolubne sielawy i sieje. Cierpliwi wędkarze mogą liczyć na leszcze (nawet 4 kg), okonie (1 – 1,2 kg), polujące na sielawy szczupaki (8 – 10 kg). Czasem trafiają się pozostałości dawnych zarybień – amury i tołpygi.

Gdy Lipie dopiero poznawałem, najwięcej kłopotów sprawiały mi duże leszcze. Starałem się je łowić zarówno klasyczną wędką ze spławikiem, jak i gruntówką z koszyczkiem zanętowym. Z czasem nabierałem doświadczeń, co doprowadziło mnie do dość prostych wniosków, które być może przydadzą się młodym wędkarzom łowiącym również w innych zbiornikach. W pasie przybrzeżnym, niedaleko trzcin, do głębokości około 1,5 m, przeważają małe leszczyki (do 200 g), do dwóch metrów biorą średniaki (największy leszcz miał 1,2 kg), dużych sztuk można się spodziewać dopiero poniżej dwóch – trzech metrów. Przynęta musi być umieszczana na dnie, dlatego nim się zacznie łowić, trzeba je dokładnie wysondować.
W Lipiu najlepsze łowiska leszczy znajdują się w jego części wschodniej i północno-zachodniej. Dno jest tam muliste, nieznacznie porośnięte roślinnością zanurzoną. Największe leszcze łowiłem 25 – 30 m od brzegu na stoku ławicy w pobliżu tzw. polany harcerskiej.

W miejscach, gdzie obficie występuje roślinność zanurzona, jest szansa na połów lina. Niestety, ze względu na intensywne połowy gospodarcze, ryb tych jest tu coraz mniej. Można natomiast liczyć na płocie, i to we wszystkich częściach jeziora. Niezłe płociowe łowiska znajdują się po zachodniej stronie jeziora (tzw. Karpaty), gdzie w odległości od kilku do kilkunastu metrów od brzegu stok gwałtownie opada. Po odpowiednim nęceniu łowi się tam duże płocie gruntowe, których waga przekracza niekiedy 0,5 kg. Wiedzą o tym tubylcy, dlatego liczne tu pomosty są przeważnie zajęte.
Ponieważ tłoku nie lubię, wolę łowić płocie z łodzi. Mam swoje ulubione stanowisko w małej, zacisznej zatoczce w północno-wschodniej odnodze jeziora. Na brzegu kładek wędkarskich tam nie ma, więc wokół panuje cisza i spokój. Jest to wymarzone miejsce dla wędkarzy samotników. Na podwodnej półce o głębokości 3 – 4 m oprócz płoci można tu złowić ładne leszcze, a bliżej pasa grążeli także wzdręgi.
Siedliska drapieżników
Okonie i szczupaki upodobały sobie północno-wschodnią odnogę jeziora, gdzie podwodne przeszkody utrudniają połów narzędziami rybackimi. Miejsca płytkie i zarośnięte obfitują przede wszystkim w małe sztuki (okonie trzciniaki, szczupaki do 2 kg). Okonie łowię tu z opadu najczęściej na twistery motor-oil i biało-czerwone, na szczupaki stosuję zazwyczaj kopyta i rippery, a w miejscach płytszych również blaszki obrotowe i pływające woblery.
Doskonałe łowiska okoniowe są w północnej części jeziora. Dobre wyniki gwarantują tam liczne podwodne górki, których wierzchołki znajdują się kilka metrów pod powierzchnią wody. Okonie często zmieniają swoje upodobania, dlatego na podorędziu mam całą gamę przynęt, od riperów, kopyt i twisterów, przez błystki obrotowe i wahadłowe po woblery.

Żeby się dobrać do największych szczupaków, trzeba mieć łódkę, najlepiej własną (czasem udaje się pożyczyć jakąś krypę u WOPR-owców w miejscowości Długie). Szczupaków sielawowych radzę szukać na środku jeziora w głębokich rynnach i śródjeziornych plosach, czyli tam, gdzie przebywają ławice sielawy. Najskuteczniejszą metodą połowu „metrowców” jest troling. Zalecam go jednak tylko wędkarzom cierpliwym, bo niekiedy sukces przychodzi dopiero po paru godzinach pływania. Ci, którzy wolą łowić aktywnie, niech raczej pozostaną przy tradycyjnym spiningu.
Do trolingu używam najczęściej martwej rybki, ripera (w barwach sielawy, a więc czarno-białego) lub smukłego woblera o długości 12 – 18 cm (w tych samych kolorach). Znam jednak wędkarzy, którzy osiągają rewelacyjne wyniki stosując duże wahadłówki wytłoczone z dość cienkiej blachy. Należy pamiętać, że troling wymaga bezpiecznej, niezatapialnej łódki oraz silnika, który może długo pracować na wolnych obrotach. Moc 4 – 6 KM zupełnie wystarczy. Lipie jest objęte strefą ciszy, dlatego dozwolone są tylko silniki elektryczne.
Według opowiadań starszych wędkarzy, połączone ze sobą jeziora Lipie, Słowa, Osiek i Wielgie słynęły kiedyś z dużych węgorzy. Jeszcze w latach osiemdziesiątych tubylcy, którzy doskonale te wody znali, jeździli tu – jak sami teraz z żalem wspominają – nie na ryby, tylko po ryby. Złowić jednej nocy kilka sztuk o wadze ponad 2 kg nie było wcale czymś nadzwyczajnym. Intensywne odłowy rybackie, także z użyciem agregatów prądotwórczych, znacznie ilość węgorzy zmniejszyły. Teraz nawet „sznurowadło” trudno złowić.

Przekonanie to sprawiło, że w ubiegłym roku straciłem tu dużego węgorza. Wędkowałem jak zawsze na moim płociowym stanowisku, ale ku mojemu zdumieniu brał tylko drobiazg. Zarzuciłem więc dodatkowo żywcówkę z małą płotką na haczyku, ale że zbliżała się burza, wnet postanowiłem zakończyć połów. Gdy już zwijałem wędkę płociową, zauważyłem, że szczytówka żywcówki drga i się ugina, a jej spławik zniknął. Poczekałem chwilę, a gdy żyłka przestała się wysuwać, energicznie zaciąłem. Poczułem silny opór ryby i już wiedziałem, że to spora sztuka. Po kilkuminutowej walce podprowadziłem ją do łódki. Już się wydawało, że węgorz jest mój, on tymczasem gwałtownie szarpnął, zakręcił głową i z paszczy wyrwał mu się hak z niewielką resztką przynęty. A mógł to być mój rekordowy okaz węgorza!
Przemysław Czerniejewski
Nad południowy brzeg Lipia najlepiej dojechać drogą Gorzów – Wałcz. Z tej trasy w miejscowości Długie widać centralną część jeziora, tu również znajduje się parking samochodowy. Jeżeli chcemy łowić w innym miejscu, trzeba wybrać którąś z dróg śródleśnych, które są oddalone od brzegów o 50 – 200 m. Po południowej stronie znajdują się ośrodki wypoczynkowe, które oferują również usługi turystyczne. Namiot można rozbić na tzw. polanie harcerskiej na brzegu zachodnim. Dzierżawcą jeziora Lipie, jak również innych okolicznych zbiorników, jest spółka Sieja w Ługach. Zezwolenia można wykupić w jej siedzibie oraz w sklepach wędkarskich w Strzelcach Krajeńskich i Dobiegniewie. Niestety, nad wodą nie jest to możliwe.