piątek, 29 marca, 2024
Strona głównaHistoriaPIERWSZE WĘDZISKO TELESKOPOWE

PIERWSZE WĘDZISKO TELESKOPOWE

Można by sądzić, że wędzisko teleskopowe, nieodzowna część wyposażenia europejskiego wędkarza (w Stanach spotykane niezwykle rzadko!), jest wynalazkiem niezbyt dawnym i wiąże się z upowszechnieniem włókien szklanych i grafitowych kompozytów. Nic bardziej błędnego. Najwcześniejszy opis takiego wędziska, z przynajmniej jedną sekcją przesuwalną i chowającą się w drugiej, pochodzi z połowy… piętnastego wieku!

Opis ten znalazł się w słynnym „Treatise of fishing with an angle” (Traktat o wędkarstwie), pierwszym kompletnym dziele o naszym hobby, jakie wyszło spod pras drukarskich na Starym Kontynencie. Traktat był jedną z czterech części „The Boke of St. Albans” (Księga z St. Albans), traktującej nadto o polowaniu, sokolnictwie i – oddzielnie – o polowaniu na ptactwo. „Księga” ukazała się w roku 1496 w oficynie Wynkynda de Worde, ale sam „Traktat” ma historię przynajmniej o 50 lat wcześniejszą, bo zachował się również w manuskrypcie datowanym mniej więcej na rok 1450; stąd wniosek, że wędzisko teleskopowe było znane już w połowie wieku piętnastego.

Autorstwo „Traktatu o wędkarstwie” ma ciekawą historię. Przez całe stulecia przypisywano je Julianie Bernes, przeoryszy klasztoru w Sopwell. Uznaje się ją też za autorkę zawartego w „Księdze” traktatu o myślistwie. Jednak analiza literaturoznawcza nie pozostawia wątpliwości, że nie mogła ona być autorką obu tekstów, bo są one stylistycznie zbyt różnorakie. Prawdziwy autor „Traktatu o wędkarstwie” pozostaje więc nieznany, choć legenda Juliany Bernes, pierwszej w historii wędkarki, jest wciąż żywa (O Julianie Bernes pisałem obszerniej w „Wędkarzu Polskim”, nr 138, 2002).

Wspomniałem, że „Traktat” jest dziełem kompletnym, ponieważ poza opisem wędziska zawiera również obszerne rady, jak zrobić żyłki, spławiki, haczyki, jakich używać obciążeń i przynęt, kiedy i w jakich wodach łowić itp. Przede wszystkim zawiera opis 12 sztucznych muszek, opisanych po raz pierwszy z taką pieczołowitością.

Wróćmy do fragmentu traktującego o wędzisku. Zamieszczam go poniżej w całości:
„Oto nauczę cię teraz, jak wykonać profesjonalne wędzisko. Pomiędzy św. Michałem a Matki Boskiej Gromnicznej wytnij dobrej jakości, długi na półtora fathoma (fathom = 1,8 m) i gruby jak dłoń kij leszczyny, wierzby lub jesionu. Ułóż go prosto w gorącym piecu, w wodzie i zaimpregnuj. Pozwól mu stygnąć i schnąć przez miesiąc. Następnie przywiąż kij ciasno sznurkiem do ławy lub doskonale kwadratowego, dużego kawałka drewna. Weź drut gładki, prosty i ostry na jednym końcu. Podgrzej ostry koniec w węglu drzewnym aż do białości i przepal nim kij na wylot, zawsze prosto, w szpik, od obu końców, aż otwory się spotkają. Dalej wypal kij w dolnym końcu za pomocą szpikulca do rożnowania ptactwa i za pomocą kolejnych szpikulców, popychając większym od wcześniejszego i zawsze największym na końcu. Tak uzyskasz otwór w kształcie stożka. Pozwól kijowi poleżeć i stygnąć przez dwa dni. Odwiąż go następnie i pozwól przeschnąć w spiekocie na dachu do momentu, aż będzie kompletnie suchy.

W tym samym okresie roku wytnij dobry kawałek zielonej leszczyny i namocz go równomiernie, ułóż prosto i pozwól przeschnąć wraz z kijem. Kiedy wyschną, spraw, by kawałek (leszczyny) pasował do otworu w kiju, do połowy długości kija.

By przygotować pozostałą połowę górnej części, weź przyzwoity pęd tarniny, dzikiej jabłoni, niespliku lub jałowca, cięty o tej samej porze roku, dobrze wymoczony i prosty. Zwiąż dwie części tak, że górna część może dokładnie wejść na całej długości do otworu. Następnie naostrz kij tak, by był stożkowy i ściśnij w dwóch końcach długimi żelaznymi obręczami, lub przytwierdź najdokładniej, z ostrzem w dolnej części, dowiązanym do ruchomej końcówki tak, że możesz ciągnąć górną sekcję w tę i odwrotną stronę. Dalej, włóż górną część na cztery palce od górnego końca kija w taki sposób, że grubość sekcji będzie taka sama. Następnie żyłką z sześciu włosów obwiąż górną część wędziska od miejsca, gdzie łączą się wcześniej związane ze sobą części, aż do końcówki. Zwiąż żyłkę u końca mocno w pętlę, do której przytwierdzisz później żyłkę. Tak oto uczynisz wędzisko na tyle sekretnym, że możesz z nim chodzić, a nikt nie będzie wiedział, co zamierzasz. Będzie lekkie i wyważone, byś łowił ku przyjemności. Dla większej wygody oto jego ilustracja ku przykładowi”.

Jak wynika z opisu, czasami mglistego, teleskopowe wędzisko średniowiecznego wędkarza składało się z trzech części. Dwie szczytowe, związane razem i wzmocnione u końca omotką z sześciu końskich włosów, chowały się w trzeciej, grubej jak ramię. Mogło być wykonane z trzech gatunków drewna. Istotny jest czas wycinania gałązek, w okresie od września do lutego, czyli wtedy, kiedy drzewo pozbawione jest większości soków, co przyspiesza proces schnięcia, na które autor „Traktatu” zdaje się zwracać znaczną uwagę.

Wędzisko, co sugerują nieprzytoczone tutaj fragmenty „Traktatu”, miało charakter uniwersalny. Służyło zarówno do połowów na sztuczną muszkę, jak i na wszelkie przynęty naturalne, żywca nie wyłączając. Jego długość była dość znaczna. Dolna część miała 1,5 fathoma (ok. 2,7 metra), dwie pozostałe, łącznie, przynajmniej 1,5 fathoma, razem więc 5,4 metra. Ułatwiało to rzuty, pamiętajmy bowiem, że kołowrotków jeszcze wtedy nie było, w Europie pojawiły się dopiero dwieście lat później. Żelazne obręcze ściskające dolną, wydrążoną część wędziska, chroniły je przed pękaniem i dały początek późniejszym skuwkom.

Tajemniczo przedstawia się sprawa „ruchomej końcówki” (w oryginale „pulling device”) pozwalającej przesuwać górną sekcję wewnątrz grubego dolnika. Autor nie opisuje jej szczegółowo, ale na rysunku widać wyraźnie, że ma ona kształt spiczastej, walcowatej, krótkiej gałki. Z sekcją środkową, wkładaną od tyłu rękojeści, była prawdopodobnie połączona sznurkiem, lecz „Traktat” o tym nie wspomina.

Uwaga końcowa, usprawiedliwiająca tytuł. Teleskop nie służył wygodzie, co wydawałoby się oczywiste. Skrócenie wędziska miało sugerować, że jest to laska (choć trzeba przyznać, że podejrzanie długa), cel tego zabiegu był zaś taki, by ukryć zamiary wędkarza, co wyraźnie sugeruje koniec zamieszczonego opisu („Nikt nie będzie wiedział, co zamierzasz.”). W okresie, gdy „Traktat” powstawał, wędkarstwo nie było sportem powszechnie akceptowanym wśród ludzi bogatszych i szlachetnie urodzonych. A przecież to do nich adresowana była „Księga”, bo wówczas tylko oni potrafili czytać. Tak oto potrzeba kamuflażu zrodziła rewelacyjny pod względem technicznym wynalazek.

Jan Wawak

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments