wtorek, 23 kwietnia, 2024
Strona głównaGruntKARP I ODLEGŁOŚCIÓWKA

KARP I ODLEGŁOŚCIÓWKA

Dobre opanowanie metody odległościowej wymaga treningu. Na zawodach tym sposobem najczęściej łowię leszcze, ale na treningach także inne gatunki ryb. Wczesną wiosną, zanim woda w pobliskich stawach zdąży się nagrzać, najbardziej dostępne są karpie ze świeżych zarybień.

Karpie z zarybień to zdobycz łatwa, ale tylko przez pierwszy tydzień. Potem stają się coraz bardziej nieufne. Poza tym w niskiej temperaturze pokarm bardzo długo zalega w ich jelitach i ryby są bez przerwy syte. Stają się wybredne i trudno je skusić do brania.

Podstawą moich zanęt są uniwersalne mieszanki do łowienia ryb karpiowatych, bez wyraźnego dodatku zapachowego. W ostateczności może to być zwykła baza zanętowa. Żeby w wodzie lepiej pracowała, dodaję do niej 5% prażonego mielonego słonecznika.

Uważam, że najlepszym zapachem dla drobnych karpi jest wanilia. Na 3 kg suchej zanęty dodaję paczkę (20 dkg) sproszkowanej wanilii MVDE lub waniliowy płynny aromat dawkowany według instrukcji. Jeżeli wanilia nie skutkuje, sięgam po kakao. Dodaję go tyle samo co wanilii. Sproszkowane dodatki zapachowe mieszam z suchymi składnikami, a aromaty płynne rozpuszczam w wodzie do wyrabiania zanęty.

W zanęcie musi być solidna porcja przynęty, czyli konserwowej kukurydzy. Zwykle dodaję 2 – 3 puszki. Im słodsza, tym lepsza. Ziarna mocno rozgniatam, bo inaczej karpie wybiorą z zanęty samą kukurydzę i odpłyną. W całości zostawiam garstkę ziaren przeznaczonych na haczyk. Do zanęty dodaję też wodę z puszek. Jeżeli kukurydza jakimś cudem karpiom nie smakuje, zastępuję ją groszkiem konserwowym. Musi być dostatecznie twardy, żeby się utrzymał na haczyku. Chwytałem się tego sposobu kilka razy i zawsze z dobrym skutkiem.

Oprócz kukurydzy lub groszku zakładam też na haczyk białe robaki, a właściwie pinki. Z moich doświadczeń zawodniczych wynika, że drobny biały robak jest skuteczniejszy od grubego. Sprawdza się to też przy łowieniu karpi. Do zanęty sypię tylko garść różnokolorowych pinek. Gdy będzie ich zbyt wiele, to zanętowe kulki szybko się rozkruszą. Przed dodaniem do zanęty przepłukuję pinki w misce z wodą. W ten sposób osłabiam zapach amoniaku i oddzielam pływające robaki i trociny. W mojej karpiowej zanęcie nie może być nic, co by wypływało do powierzchni i odciągało ryby. Żeby zanęta dała się dobrze uformować w kulki, przed rozrobieniem dodaję do niej trochę kleju, pszennej mąki lub zmielonych płatków owsianych.

Ilość trzeba ustalić doświadczalnie, bo to zależy od wielu czynników, m.in. od składu zanęty. Kulki muszą być na tyle spoiste, żeby się nie rozpadały przy wystrzeliwaniu z procy, ale nie mogą też być zbyt twarde, bo zanęta musi pracować. Jeżeli chcę dodatkowo zanęcić pinkami, to po przepłukaniu rozrabiam je osobno z klejem. Po uformowaniu obtaczam takie kulki w mące kukurydzianej albo w suchej zanęcie, żeby się nie kleiły do procy.

Zazwyczaj na łowisko wybieram niewielkie wypłycenia lub najmniej zamulone fragmenty dna. Jeżeli dno jest jednorodne, nęcę możliwie blisko, żebym mógł to robić celnie. Zazwyczaj łowię w odległości 20 – 25 m od brzegu, chyba że sąsiedzi nęcą i łowią dalej. Wtedy kładę zanętę w tej samej linii co oni.
Kulki do nęcenia procą wyrabiam dopiero wtedy, gdy zanęta całkiem nasiąknie. Staram się, żeby były okrągłe i miały tę samą wielkość, bo wtedy celniej się strzela. Przy tym samym naciągu procy najdalej lecą kulki wystrzelone pod kątem 45 stopni. Im ten kąt mniejszy lub większy, tym kulki lecą bliżej. Jeżeli mają ten sam kształt i wielkość, to utrzymując ten sam naciąg procy i ten sam kąt strzału trafiam na tę samą odległość. Środek pola nęcenia wyznacza spławik. Kulki rozkładam nie dalej niż metr w prawo i w lewo od niego.

Karpie nie lubią donęcania, dlatego zanętę kładę dużymi porcjami. Kiedy mam zamiar łowić dwie – trzy godziny, całą zanętę wystrzeliwuję od razu. Jeżeli dłużej, to na początek kładę 2/3 zanęty, a resztę dorzucam dopiero wtedy, gdy brania ustają.

Na haczyk zakładam kukurydzę i pinki wybrane z zanęty, bo dzięki temu mam przynętę idealnie nasączoną zapachem. O tym, jaki kolor robaków karpiom najbardziej odpowiada, przekonuję się już po złowieniu pierwszej sztuki. Zazwyczaj ryba jest tak napchana zanętą, że przy odhaczaniu sporo jej wypluwa. Wtedy widzę, jakich robaków zjadła najwięcej i na takie też łowię. Przy dobrych braniach na haczyk nr 10 zakładam jedno ziarno kukurydzy lub groszku i kilka pinek. Im brania słabsze i bardziej delikatne, tym mniejsze są przynęty i haczyki. Czasami na haczyk nr 14 (z grubego drutu) zakładam pół ziarna kukurydzy i jedną małą pinkę.

Do odległościówki używam dociążonych spławików typu waggler, które wymagają, by na żyłkę dołożyć 1 – 2 g ołowiu. Większość odległościówek jest przystosowana do wyrzutu co najwyżej 12 g, dlatego łączne obciążenie nie powinno przekraczać 6 g (np. 5 + 1), bo trzeba też uwzględnić wagę samego spławika. Obciążenie w postaci stili rozkładam na dwie części. Jeden ciężarek zakładam tuż nad przyponem, pozostałe 30 – 50 cm wyżej. Jeżeli muszę rzucać daleko, skupiam je nisko jeden przy drugim. Kiedy łowię blisko, a także gdy karpie biorą słabo, przesuwam je wyżej i zwiększam odstępy pomiędzy ciężarkami.

Na łowiskach o głębokości do 2 m spławik mocuję na stałe. Jeżeli jest głębiej, zakładam spławik przelotowo i ograniczam go stoperem z żyłki 50 cm powyżej ostatniego ciężarka. Przy bardzo dalekich rzutach bez względu na głębokość łowiska zakładam spławik przelotowo i rezygnuję z dolnego stopera. Niestety, przy rzucie znacznie zwiększa to ryzyko splątań. Zestaw gruntuję do najniższego ciężarka, który kotwiczy zestaw leżąc na dnie. Jeżeli prąd wody jest na tyle silny, że nadal ściąga zestaw, przy połączeniu żyłki głównej z przyponem zakładam dwa, a nawet trzy stile, bo karpie wolą przynętę, która leży spokojnie.

30-centymetrowy przypon z żyłki 0,10 – 0,12 mm łączę z żyłką główną (0,14 mm) przez maleńki krętlik, bo kukurydza na haczyku często przy ściąganiu zestawu wiruje i przypon skręca.

Choć łowienie hodowlanych karpi może się wydawać mało ambitne, z pewnością dostarcza dobrej zabawy. Przy okazji jest to wyśmienity trening posługiwania się odległościówką, celnego nęcenia i utrzymywania holowanej ryby w granicach łowiska. Poza tym nie tak znowu łatwo nakłonić zanętą do brania przejedzone i rozkapryszone ryby.

Artur Michniewicz
Koniecpol
notował J.K.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments