Wędkarze, którzy spiningują paproszkami, mają problem: trudno kupić małe, a dobre agrafki Można oczywiście wiązać żyłkę bezpośrednio do przynęt, ale gdy musimy je często zmieniać, to strata czasu jest duża. Używanie dużych agrafek to też żadne wyjście, bo wówczas ryby przestają brać. Cena najmniejszych dobrych agrafek, jeżeli w ogóle uda się je kupić, dochodzi do 90 gr za sztukę, więc po kilku godzinach łowienia i rwania przynęt ładnych parę złotych zostawiamy w wodzie.
Żeby nie tracić pieniędzy, od dawna sam robię małe agrafki. Posługuję się przy tym bardzo prostym przyrządem. Jest to zwykła deseczka, w którą wbijam w jednym rzędzie trzy gwoździki. Odległość między nimi zależy od tego, jak duże mają być agrafki. Potrzebne są jeszcze kombinerki i półsprężysty drut o średnicy około 0,4 mm (może być dental 0,4). Średnicę i sprężystość drutu najlepiej dobrać doświadczalnie, stosownie do wytrzymałości żyłki. Żeby zrobić agrafkę, należy sam koniec drutu (ok. 2 mm) zagiąć pod kątem prostym, zaczepić go na środkowym gwoździku (na rysunku oznaczony jako 2), zagiąć drut na gwoździku 3, wrócić do gwoździka 1 i zakręcić na nim oczko, do którego będziemy wiązać żyłkę. Resztę drutu obcinamy przy oczku i kombinerkami nadajemy agrafce wymagany kształt (p. rysunek). Jak widać, nie ma ona zapięcia. Tę funkcję spełnia odpowiednie wygięcie sprężystego drutu. Najlepiej, żeby kawałek drutu, z którego chcemy zrobić agrafkę, był długi na 10 – 15 cm. Robota idzie wtedy łatwiej i szybciej.
Wykonane w ten sposób agrafki są wygodne w użyciu i pewne w działaniu. Nie rozegnie się ich nawet żyłką o średnicy 0,18 mm. Przeznaczone są w zasadzie do połowu małych ryb, np. okoni, ale gdy weźmie większa (szczupak, kleń, jaź), też z holem nie będzie problemu. Największą rybą, jaką wyciągnąłem na takiej agrafce, był dwukilowy sandacz.