wtorek, 23 kwietnia, 2024

LETNIA TROĆ

Na Wieprzy od wielu lat początek sezonu trociowego jest nieudany. A to ryby już spłynęły do morza, a to zostały wykłusowane albo, jak w zeszłym roku, wysoki stan wody nie pozwala dojść do rzeki. Zimowe niepowodzenia rekompensuje mi sierpień, zwłaszcza jego końcówka. Wtedy do rzeki zaczynają wchodzić na tarło pierwsze stada troci, a od dwóch lat także łososie.

Od połowy sierpnia po każdym większym sztormie na morzu staram się codziennie choćby przez godzinę porzucać spiningiem w okolicach Witkowic, Mazowa lub Starego Krakowa. To najpewniejszy sposób, by się przekonać, czy trocie już są. Srebrniaki bywają bardzo agresywne i wcale się nie kryją. Dość często wyskakują nad wodę lub rozstawiają po kątach inne ryby.

Wysrebrzona troć, która niedawno wpłynęła do rzeki, najlepiej reaguje na wąskie wahadłówki. Chyba dlatego, że przypominają jej śledzie, którymi nie tak dawno objadała się w morzu. Najwyżej cenię sobie morsy. Przy niskiej wodzie zakładam jedynki, przy wysokiej dwójki. Skuteczne są również algi, ale za bardzo lubią je szczupaki, a w Wieprzy jest ich sporo. Natomiast troć zasiedziała woli obrotówki, zwłaszcza poszerzone longi nr 3, oklejone srebrną folią w czerwone lub zielone kropki.

Przy normalnym stanie wody skupiam się przede wszystkim na zakrętach i zwężeniach rzeki. Na prostkach srebrniaków nie ma, to miejsce keltów. Każdy zakręt obławiam bardzo dokładnie od początku do końca. Zaczynam od krótkich rzutów lekko pod prąd, sprowadzam błystkę wachlarzem, wolno i przy samym dnie. Z czasem, nie ruszając się z miejsca, rzuty wydłużam, żeby przynęta jak najdłużej znajdowała się w głównym korycie. Przy bardzo niskim stanie wody łowię tylko w nurcie na środku rzeki. Wtedy blachę najczęściej prowadzę z prądem tak, żeby od czasu do czasu poszorowała po dnie.

Trocie, które wpłynęły do rzeki w lipcu (niektóre już w czerwcu), mają stałe stanowiska. Z reguły stoją w nurcie za przeszkodami. Dlatego latem nie ominę nawet najmniejszego kołka smużącego wodę. W tych miejscach, spodziewając się troci zadomowionej, zwykle zakładam obrotówkę. Staram się ją przeciągnąć jak najwolniej i jak najgłębiej wzdłuż warkocza, z prądem albo pod prąd, jak wygodniej. Jeżeli tego zrobić nie mogę, bo przeszkadzają krzaki lub drzewa, rzucam kilka razy w poprzek smużącej wody.

Kiedy woda jest wysoka, szukam troci w brzegowych wyrwach i pod zalanymi krzakami. Rzucam na środek rzeki, potem prowadzę przynętę w połowie wody i wachlarzem wprowadzam pod domniemane stanowisko ryby. Tam ją trochę przytrzymuję bez zwijania żyłki, potem nagle zaczynam szybko kręcić kołowrotkiem. Latem troć lubi, gdy zdobycz jej ucieka. Wtedy uderza.

Bogdan Kopera
Sławno

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments