Wąskie, rynnowe jeziora, o brzegach urwistych, a dnie równym niczym blat stołu, bez podwodnych górek lub garbów, to łowiska trudne. W wąskim pasie strefy przybrzeżnej Ryby spotyka się rzadko, trzeba ich szukać na otwartej wodzie, na dużych głębokościach.
W jeziorach rynnowych zima jest najdogodniejszą porą roku na połowy dużych ryb. Z lodu bowiem łatwiej spenetrować toń jeziora, znaleźć nieznaczne załamania dna lub zawady i tam umieścić przynętę. Taka właśnie jest Czarownica (Jezioro Borzymińskie) znajdująca się w północnej części Pojezierza Dobrzyńskiego, w pobliżu Rypina.

Czarownica zajmuje powierzchnię 23 hektarów. Jej maksymalna głębokość sięga 15 m. Brzegi są strome, dno płaskie, ale z trzema głęboczkami: w części południowej i środkowej (po 14 m) oraz północnej (10,2 m). W przekroju przypomina kanion wyżłobiony przez rwącą rzekę. W rzeczywistości jest to dzieło ustępującego lodowca, który na tym obszarze uformował dziewięć równolegle leżących i podobnych do siebie rynien (dziś już tylko niektóre z nich wypełnia woda). Roślinność wynurzona: trzcina pospolita, tatarak i sitowie zajmuje około 80 procent linii brzegowej i sięga do głębokości 3 m. Roślinność miękka to prawie wyłącznie moczarka kanadyjska, występująca w wąskim pasie przybrzeżnym i na wypłyceniach przy obu krańcach jeziora.

Spod lodu wędkarze łowią w Czarownicy głównie płocie, okonie i trochę leszczy. Są także sieje, które, wpuszczone do jeziora kilka lat temu, znakomicie się tu przyjęły. Rybacy odławiali już sztuki po 1,5 – 2 kilogramy, jednak na wędki trafiają one bardzo rzadko i raczej przypadkowo, przy okazji polowania na okonie. Dobrze zaaklimatyzowały się także jazie, które najłatwiej złowić wczesną wiosną. Już parę razy próbowano wsiedlić tu także sandacze, ale Czarownica wyraźnie im się nie spodobała. Chyba dlatego, że w tym jeziorze w ogóle nie ma uklei, a jazgarzy jest jak na lekarstwo.
- Zimą wszystkie ryby są pośrodku jeziora – mówi Jacek Ziółkowski, wędkarz z Rypina. – Z lodu najczęściej łowimy je na głębokości 12 – 14 metrów. – Takie zachowanie ryb tłumaczą zmiany w natlenieniu wody. Latem dużo tlenu jest tyko w warstwie powierzchniowej, sięgającej tu w głąb do 5 – 8 metrów. Niżej jest go już niewiele. Wiosną i jesienią woda w jeziorze się miesza i wtedy natlenione są wszystkie jej warstwy. (Te procesy i zjawiska opisaliśmy bardzo szczegółowo w numerze 8. „Wędkarza Polskiego” z sierpnia 2001 r.). To otwiera przed rybami duże obszary dna niedostępne dla nich przez pozostałą część roku. Skwapliwie z tego korzystają i zimą, przynajmniej w pierwszym jej okresie, oraz wiosną przebywają na dużych głębokościach.

Z lodu na dużego okonia miejscowi wędkarze zasadzają się przede wszystkim w okolicach tzw. Parowy, gdzie znajdują się krześliska (gniazda, jak je nazywają) zatopione przed laty pośrodku jeziora na głębokości około 14 metrów. Dziś te sztuczne tarliska są zniszczone przez rybackie sieci, ale wśród rozwleczonych po dnie kamieni, kołków i faszyny lubią skrywać się największe garbusy. Drugie dobre miejsce to rozległy blat na wysokości szpaleru wierzb rosnących na zachodnim brzegu.
Duża głębokość zmusza wędkarzy do używania ciężkich przynęt. Na pierwszym lodzie są to ołowiane błystki podlodowe zwane tu dyndałami. Poza tym krótkim okresem króluje wolframowa mormyszka z pęczkiem ochotek na haczyku. Prawie wszystkie okonie, a te duże bez wyjątku, mają w brzuchach raki. Dlatego najskuteczniejszym sposobem prowadzenia mormyszki jest naśladowanie ich powolnych ruchów. W tym celu niezbyt energicznie unosi się ją z dna i swobodnie opuszcza.

W Czarownicy okoni trzeba szukać, a więc kuć wiele przerębli. Reguła jest bowiem taka, że z jednego otworu udaje się wyłowić tylko jednego ładniejszego garbusa. Następnego dnia warto ponownie zaglądać w stare dziury, bo często czai się przy nich kolejny zgrabny garbus, ale znów tylko jeden. To oznacza, że okonie z Czarownicy nie grupują się w duże stada i chyba są w ciągłym ruchu.
Pod wiosnę okonie lubią się pokazywać „Na kamieniu”. Jest to stok opadający ku największej głębi jeziora. Wyznacza go leżący na wschodnim brzegu narzutowy głaz. Na ostatnim lodzie doskonałym łowiskiem staje się również wypłycenie przy południowym krańcu Czarownicy. – Tam okonie łowimy w prześwitach pomiędzy kępami roślin na głębokości trzech, dwóch, a nawet jednego metra – mówi Jacek Ziółkowski. – Bardzo dobrze reagują na drobne, ale intensywne drgania mormyszki. Żeby taki efekt uzyskać, pukamy palcem w rękojeść wędki ustawionej na widełkach. Tuż przed wiosną na płyciźnie widujemy przy dnie ogromne okonie. Podsuwamy im przynęty pod sam nos, ale brać nie chcą.

Płocie także kręcą się na równych blatach pośrodku jeziora, ale trochę płycej niż okonie, na 8 – 10 metrach przy krawędzi stoków. Najlepiej wabić je czystą ochotką, ale na tak dużej głębokości sypanie jej luzem nie prowadziłoby do celu. Wędkarze z Rypina używają specjalnych podajników. Plastykową rurkę blokują krążkiem ołowiu, do którego przymocowana jest żyłka. Podajnik załadowany garstką ochotek opuszczają w pobliże dna i tam delikatnie nim potrząsają. Ciężki ołów opada szybciej niż lekka rurka, więc powstaje szczelina, przez którą wysypują się larwy. Płocie w Czarownicy najintensywniej żerują na ostatnim lodzie i zaraz po jego zejściu, aż do tarła. Wtedy można złowić nawet kilogramową sztukę. Potem nagle gdzieś znikają. Ponownie pokazują się na wędkach podczas letnich upałów, wraz z linami i karpiami.
Od wędkarzy z Rypina się nie dowiedziałem, dlaczego jezioro nosi nazwę Czarownica. Latem 2000 roku jeden z nich, Waldemar Araucz, spiningując z łodzi, zaciął COŚ WIELKIEGO, które go ciągało po jeziorze calutki dzień, od rana do późnego wieczora, kiedy w końcu pękła żyłka. Ryby nie zobaczył. Prawdopodobnie był to ogromny karp, bo tych ryb w jeziorze nie brakuje. Nikt tu jednak nie próbuje ich łowić, bo to wymaga dużo zachodu i nakładów. Równie dobrze mógł to być leciwy szczupak albo też p. Waldemar zawadził… czarownicę. Tak przynajmniej twierdzą niektórzy jego koledzy.
Wiesław Branowski
Czarownica ma 23,2 ha, maksymalną głębokość 14,7 m, średnią 6,7 m. Długość jeziora wynosi 1350 m, średnia szerokość około 200 m. Jezioro zasilają trzy strugi, odwadniające pobliski teren.
Z dna jeziora w paru miejscach biją źródła, z kilku innych, znajdujących się niegdyś na zboczach nadbrzeżnej skarpy, pozostało jedno. W części północnej znajduje się odpływ przegrodzony zastawką stabilizującą. Odprowadza on wody podmokłą doliną do Jeziora Trąbińskiego. Wody Czarownicy mają III klasę czystości, pod względem sanitarnym II. Wokół jeziora nie rozwinęło się jeszcze budownictwo letniskowe. Zanieczyszcza je głównie to, co spływa z okolicznych pól uprawnych.
Jezioro zaliczane jest do typu leszczowego. Wśród występujących tu ryb wyraźnie przeważa płoć (51 %) i leszcz (31 %). Są też liny, okonie, szczupaki, w niewielkich ilościach występują karpie, węgorze, sumy, sieje oraz amury.