W diecie karpi żyjących w wodach naturalnych aż 90 procent stanowią drobne zwierzęta: larwy owadów, kijanki, żaby, dżdżownice itp. Karpie szczególnie lubią ochotki, natomiast nie chcą jeść pluskwiaków, pijawek i larw ważek.
W rybactwie stawowym od lat funkcjonuje pojęcie tzw. współczynnika pokarmowego, który określa, ile kilogramów paszy potrzebuje ryba, aby przybrać jeden kilogram na wadze. Na podstawie badań ustalono ten współczynnik dla zbóż, roślin, mieszanek i wielu innych pozycji z rybiego jadłospisu. Im współczynnik mniejszy, tym lepiej (p. tabela obok). Drugim czynnikiem decydującym o atrakcyjności danej paszy jest strawność białka. Bo ryby, tak jak wszystkie zwierzęta, trawią tylko jego część, resztę wydalają. To także zbadano i ustalono wartość odżywczą poszczególnych produktów.
Wiele z nich używamy i my, wędkarze, do nęcenia, a nawet jako przynęty. Doświadczenia rybaków są więc dla nas przydatne, tym bardziej że mówią nie tylko czym karmić, ale w jakiej postaci dany produkt najbardziej rybom smakuje.
Nasze ryby hodowane w stawach, głównie karpie, karmi się przeważnie paszami roślinnymi. Jedną z ważniejszych jest łubin, który zawiera dużo białka i jest chętnie zjadany. Jak wskazują doświadczenia wędkarzy, przed wrzuceniem do wody łubin należy namoczyć. Staje się wówczas bardziej strawny. Natomiast nie trzeba go gotować, a tym bardziej rozgniatać, gdyż najatrakcyjniejsze dla ryb są całe, twarde ziarna.
Cenioną w hodowli paszą jest kukurydza, jednak nie podaje się jej dużo, gdyż karmione nią ryby szybko przerastają tłuszczem. Najwłaściwsze jest stosowanie kukurydzy pod postacią kaszy i śruty. Całe ziarna powinny służyć tylko do przywabiania dużych ryb. Tłuste są również makuchy (w hodowli stosuje się głównie makuch słonecznikowy, lniany i rzepakowy), więc ich udział w karmie nie powinien przekraczać 50 procent.
Soję rybacy zadają w postaci kluseczek robionych z makuchu lub śruty. Tę wysokobiałkową roślinę strączkową ryby łatwo trawią. Kluseczki z soi wydają się świetnym pomysłem na oryginalne kulki proteinowe. Z roślin strączkowych dość dobry jest jeszcze groch, najpierw moczony, a potem gnieciony lub grubo mielony. Fasolę należy uparować, gdyż śrutowanej na surowo ryby nie chcą zjadać. Na peluszkę, wykę i bobik karpie kręcą nosem, więc stosuje się je tylko z konieczności, przeważnie pod koniec lata.
Doskonale rosną ryby karmione zbożem, głównie całymi ziarnami jęczmienia, żyta i pszenicy. Równie dobre są otręby, jednak zawierają dużo części pylistych i wyrośnięte ryby zupełnie się nimi nie interesują. Ziemniaki nie są wydajną karmą ze względu na małą ilość białka i tłuszczu, ale ryby je lubią. Dlatego rybacy dodają parzone ziemniaki do mieszanek. Niezły współczynnik pokarmowy oraz wysoką wartość odżywczą mają natomiast kasztany oraz żołędzie, trzeba je tylko grubo ześrutować. Ale i tak upływa dużo czasu, nim się karpie do tego pokarmu przyzwyczają.
Jakaś pasza może mieć bardzo niekorzystny współczynnik pokarmowy, a mimo to ryby za nią przepadają. Wspominaliśmy tu już o ziemniakach. Innym takim przykładem jest młóto (słodziny browarniane), którymi – jak pokazują doświadczenia rybaków – karpie można przynęcić w każde miejsce, nawet tam, gdzie ich nigdy przedtem nie było. Stwierdziliśmy na wstępie, że ryby karmi się głównie paszami roślinnymi. Trzeba im jednak podawać także pokarm zwierzęcy, bo tylko on zawiera pewne niezbędne rybom substancje (aminokwasy). W diecie karpi żyjących w wodach naturalnych aż 90 procent stanowią drobne zwierzęta: larwy owadów, kijanki, żaby, dżdżownice itp. Karpie szczególnie lubią ochotki, natomiast nie chcą jeść pluskwiaków, pijawek i larw ważek. W stawach część pokarmu zwierzęcego ryby znajdują w wodzie, resztę trzeba im dostarczyć. Pierwszeństwo ma mączka rybna, ale stosuje się także mączkę z krwi i mięsa.
(Opracował B)
Dobrym dodatkiem do pasz są rośliny wodne, przede wszystkim rzęsa, moczarka kanadyjska i rdestnice. Rośliny te można dodawać do zanęt, w ilości około 10 procent. Na przykład rzęsa zawiera prawie 13 procent białka, 2 procent tłuszczu, a także wiele witamin i mikroelementów, zwłaszcza jodu, kobaltu i miedzi. Rzęsę wodną znajdziemy w każdym stawie, dole potorfowym, starorzeczu. Dla ryb (i ptactwa wodnego) jest to prawdziwy przysmak. A może by tak ją suszyć i używać zamiast kupnych atraktorów?