piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaSpinningSPOSÓB Z KULĄ WODNĄ

SPOSÓB Z KULĄ WODNĄ

Zestaw do łowienia z kulą wodną trzeba skonstruować tak, żeby pozwalał na dalekie rzuty i się przy tym nie plątał. Zarazem jednak powinien mieć długi przypon, bo inaczej…

Z łowieniem pstrągów na zestaw z kulą wodną zetknąłem się w latach siedemdziesiątych na podkrakowskim zalewie w Zesławicach. Na mokrą muchę ściąganą za kulą wodną łowiłem tam przepiękne potokowce, które były – w przenośni i dosłownie – poza zasięgiem spiningistów. Przez większość czasu krążyły kilkadziesiąt metrów od brzegu, a na imitacje owadów brały dużo lepiej niż na woblery i błystki. Sielanka skończyła się w 1990 roku, kiedy wprowadzono regulamin zakazujący stosowania kuli wodnej na wodach krainy pstrąga i lipienia. W 1998 roku zakaz cofnięto, ale w tym roku znowu go przywrócono, więc łowienie z kulą wodną poszło w zapomnienie. A szkoda, bo wypracowany w Zesławicach sposób łowienia sprawdza się nie tylko w innych zalewach zasiedlonych przez potokowce, ale także w stawach i żwirowniach zarybianych pstrągami tęczowymi i źródlanymi.

Na pierwsze wyprawy z kulą wodną ruszam zwykle w początkach maja, kiedy nad wodą zaczynają się rójki owadów. Pstrągi przestają wtedy intensywnie polować na rybki w pobliżu brzegów i zaczynają masowo zjadać wychodzące do powierzchni larwy owadów. Nie gardzą też przeobrażonymi owadami zbieranymi z powierzchni. Dosłownie z dnia na dzień przynęty spiningowe, na które łowię pstrągi od wiosny, przestają być skuteczne. Na dodatek pstrągi większość czasu spędzają poza zasięgiem rzutu błystką, bo nie muszą przy brzegach polować na rybki. Użycie zestawu z kulą wodną rozwiązuje oba te problemy, ponieważ umożliwia podanie sztucznej muchy daleko od brzegu. Najczęściej łowię na nimfy, mokre muchy i streamery ściągane skokami na długim przyponie za kulą wodną. Przy intensywnym żerowaniu pstrągów na powierzchni łowię też na suchą muchę pozostawioną w miejscu.

Zestaw do łowienia z kulą wodną trzeba skonstruować tak, żeby pozwalał na dalekie rzuty i się przy tym nie plątał. Zarazem jednak powinien mieć długi przypon, bo inaczej nie da się dobrze poprowadzić muchy. Musi też umożliwiać zacinanie z dużej odległości. Takich wymogów jest zresztą więcej. Jak je spełnić, skoro są ze sobą sprzeczne? Jedyne wyjście: trzeba się zdecydować na kompromis i doskonale zgrać ze sobą wszystkie elementy zestawu.

Kula wodna to tylko pływający ciężarek. Używam wyłącznie kul przezroczystych. Żeby leciały możliwie jak najdalej, napełniam je wodą prawie w całości. Wbrew swojej nazwie nie każda kula wodna jest kulista. Miałem kiedyś francuską kulę w kształcie kropli. Leciała dalej i mniej było przy tym splątań. Uszka kuli mają ostre krawędzie. Żeby nie niszczyły mi żyłki, oplatam je nitką, którą potem pokrywam lakierem. Dopiero do tak przygotowanych uszek wiążę żyłkę główną węzłem błystkowym, a przypon zakładam przez pętelkę. Prościej byłoby połączyć kulę z żyłką i przyponem za pomocą agrafek, ale wtedy przy rzutach byłoby więcej splątań, bo kula się w locie obraca i żyłka haczy o agrafki.

Wielkość kuli dobieram do ciężaru wyrzutowego wędki. Używam wędek przystosowanych do obciążeń 40 – 60 g, koniecznie o szybkiej akcji i długości od 2,7 do 4 metrów. Od długości wędki zależy długość przyponu. Żeby kula wodna przy ściąganiu nie płoszyła pstrągów i żeby mucha nie wyskakiwała na powierzchnię, zakładam przypon długi na co najmniej półtora metra. Przy przyponie krótszym niż metr mucha idzie za płytko i za blisko kuli wodnej. Im dłuższy przypon, tym bardziej naturalny jest ruch muchy i tym głębszą wodę można spenetrować. Do półtorametrowego przyponu konieczna jest wędka nie krótsza niż 2,7 m, bo przy rzucie między szczytówką a kulą musi zostać metr zwisu żyłki. Przy wędce dłuższej niż 2,7 m mogę sobie pozwolić na odpowiednio dłuższy przypon.

Najdłuższe moje przypony mają trzy metry, bo wędki przekraczające cztery metry są już dla mnie za ciężkie.
Żeby przy rzucie zestaw się nie plątał (a przynajmniej plątał się rzadziej), robię przypony łączone z linki muchowej i żyłki. Bezpośrednio za kulą wodną zakładam 75-centymetrowy odcinek linki (metrowy, jeśli przypon ma mieć więcej niż 2 m). Ponieważ linka jest sztywna, nie owija się dookoła żyłki powyżej kuli wodnej. Do łowienia pod powierzchnią używam linki tonącej, a do łowienia na suchą muchę linki pływającej. Linkę z kulą wodną łączę przez pętelkę z żyłki 0,30 mm. Do drugiego końca linki dowiązuję odpowiedni odcinek żyłki 0,20 – 0,22 mm (można do tego celu użyć łącznika muchowego). Żeby rzucać możliwie daleko, używam żyłki głównej 0,24 – 0,26 mm. Wybieram żyłki mało rozciągliwe, bo dzięki nim dobrze wyczuwam brania i mogę skutecznie zacinać nawet z odległości kilkudziesięciu metrów.

W ciągu dnia pstrągi przeważnie trzymają się kilkadziesiąt metrów od brzegu, poniżej warstwy nagrzanej wody, czyli metr lub dwa pod powierzchnią. Przy słabym wietrze przeczesuję wodę rzucając jak najdalej z wiatrem. Jeżeli jest to zbiornik przepływowy, to łowię przede wszystkim przy ujściu dopływu. Tam woda jest najlepiej natleniona, a nurt niesie dużo owadów. Poza tym przy ujściu jest zwykle płytko i mam wtedy pewność, że mucha pracuje w zasięgu żerujących ryb.

Prowadzenie zestawu zależy od rodzaju muchy. Jeśli łowię na streamery i larwy ważek, to czekam, aż mucha opadnie na maksymalną głębokość, a potem ściągam zestaw wolno i równomiernie kołowrotkiem. W czasie rójek owadów – przeważnie są to chruściki – pstrągi atakują głównie nimfy unoszące się ku powierzchni. Zakładam wtedy mokre imitacje chruścika lub nimfy z wyraźnie zaznaczoną pochewką, dobrane kolorem do rojących się owadów. Ściągam je tak samo wolno, ale co dwa – trzy obroty korbki robię kilkusekundowe pauzy. Przy takim prowadzeniu mucha cały czas się podnosi i opada, a zakres tych ruchów i głębokość prowadzenia zależy od długości przyponu. Im słabiej pstrągi żerują, im mniej ich przy powierzchni, tym dłuższy daję przypon.

Przeszło dwumetrowy przypon jest konieczny przy łowieniu na imitację pływaka żółtobrzeżka. Tę muchę prowadzę skokami o długości metra lub dwóch, w tempie nieco szybszym niż poprzednio. Długość skoków tak dobieram do długości przyponu, żeby za każdym razem mucha dochodziła do powierzchni wody. Naśladuję w ten sposób zachowanie prawdziwego owada, który co chwilę podnosi się do powierzchni, żeby zaczerpnąć powietrza. Ten energiczny ruch góra – dół z kilkusekundowymi przerwami potrafi sprowokować nawet najgrubsze i najostrożniejsze potokowce. Niestety żółtobrzeżki występują tylko w niektórych zbiornikach i pojawiają się masowo zaledwie przez parę tygodni.

Późnym popołudniem i wieczorem, a także w okresie masowych rójek, pstrągi przeważnie podchodzą w pobliże powierzchni wody. Zakładam wtedy przypony półtorametrowe i łowię na imitacje nimf wychodzących do powierzchni. Łowienie jest o tyle ułatwione, że żerujące pstrągi widać i nie trzeba ich szukać przeczesując wodę. Nie ma sensu „celować” w pstrąga, który pokazał się na powierzchni, bo przecież ryby nie stoją w miejscu, tylko są w ciągłym ruchu.

Gdy tafla wody jest gładka, a pstrągi masowo zbierają owady z powierzchni, łowię czasem na suchą muchę. Po natłuszczeniu przeciągam ją najpierw kilka razy po wodzie, żeby pozbyła się nadmiaru smaru. Żyłkowej części przyponu smarować nie należy, bo pływając po wodzie byłaby zbyt widoczna. Po zarzuceniu zestawu w pobliże żerujących pstrągów podciągam kulę o metr, żeby wyprostować przypon, ale nie przytopić przy tym muchy. Zestaw przerzucam, gdy tylko mucha zatonie albo wybrzuszona żyłka główna zacznie ściągać kulę. Zacinam natychmiast, kiedy widzę, że pstrąg chwycił coś w pobliżu kuli. Niestety dużo zacięć jest spóźnionych, bo żyłka jest rozciągliwa, kula wodna stawia duży opór, a przypon nie zawsze jest wyprostowany.

Przy wietrznej pogodzie pstrągi „idą za wiatrem”. Natleniona woda przy powierzchni jest spychana do brzegu i tam schodzi w głąb wymywając przy okazji z mułu larwy owadów. Jeżeli akurat jest rójka, to wiatr i prąd wody spychają owady pod brzeg nawietrzny i głównie tam dochodzi do brań. Dalekie rzuty pod wiatr nie są konieczne. Pstrągi, o ile tylko się ich nie spłoszy, potrafią brać tuż przy brzegu.

Józef Daniel
Kraków

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments