Do przywabiania poszczególnych gatunków ryb już od dawna zalecano najprzeróżniejsze zapachy: palone kopyta i rogi bydlęce, ziele nostrzyka, wyciąg z wysuszonych larw owadów, olejki miętowe, anyżowe itp. Znane są wędkarzom także substancje odstraszające ryby – nikotyna, benzyna i szereg innych. A co na to ryby?
Proces schwytania i pokonania ofiary, czyli po prostu jedzenie, jest u ryb dość złożony. Ryba musi: 1) odebrać informację, że w jej otoczeniu pojawiło się coś do jedzenia, 2) zlokalizować pokarm i 3) odróżnić od innych, niejadalnych obiektów.
U wielu gatunków w pierwszym i drugim etapie dużą rolę odgrywa węch. Szczególnie u gatunków żerujących nocą lub żyjących w mało przezroczystych wodach. Stąd tak duże znaczenie zapachu w przynętach na suma, węgorza, karpia czy karasia.
Liczne karpiowate przy poszukiwaniu pokarmu wykorzystują alternatywne źródła informacji: wzrok w warunkach dobrej widoczności, węch – gdy nie mogą odnaleźć pokarmu przy pomocy wzroku. Bodźce chemiczne, już w bardzo małym stężeniu, oddziałują na narząd węchu ryb. Osławionym przykładem jest łosoś, który na podstawie różnic w składzie chemicznym wody odnajduje za pomocą węchu swoją „rodzinną” rzekę. Nic dziwnego więc, że dla ryb ich świat jest światem zapachów.

Na jakie zapachy reagują ryby?
Laboratoryjne doświadczenia wykazały, że substancjami zwiększającymi ruchliwość ryb i wywołującymi u nich odruch poszukiwania pokarmu są przede wszystkim wyciągi z ich naturalnego pokarmu. Ryby atakowały kawałki gąbki, nasycone substancjami zapachowymi otrzymanymi z roztartych larw ochotkowatych, mięczaków czy roślin. Przy pomocy zapachu można „oszukać” nawet tak zdecydowanego wzrokowca jak pstrąg. Reakcję poszukiwania pokarmu wywołują także niektóre substancje chemiczne – organiczne (aminokwasy, proteiny, cukry), a nawet nieorganiczne. Badania dowiodły, że substancje te są odbierane przez ryby jako zapach ich ofiar.
Interesująco dla wędkarza przedstawia się jeszcze jeden rodzaj zapachów – substancje ułatwiające niektórym stadnym gatunkom utrzymanie się w ławicy. Nie stymulują one co prawda żerowania, ale pozwalają ściągnąć stado w pobliże łowiska.
Co, jak i na jakie gatunki ryb?
Jeżeli mamy w sobie żyłkę eksperymentatorską, czas i możliwości to kupujemy duże akwarium, wpuszczamy do niego interesujące nas ryby i metodą prób i błędów rozpoczynamy doświadczenia. Gdy jesteśmy niecierpliwi, korzystamy z doświadczeń innych i posługujemy się gotowymi substancjami zapachowymi, opracowanymi najczęściej tą metodą. Nawet wówczas możemy jeszcze eksperymentować. Na przykład możemy co godzinę zmieniać zapachy i analizować, przy którym mieliśmy większą ilość brań. Przy łowieniu w kilka osób można porównywać wyniki.
Przy łowieniu ryb spokojnego żeru zapach ma spełniać dwie role. Po pierwsze sprowadzać ryby w pobliże naszego łowiska. Do tego celu jego koncentracja nie musi być duża. Dlatego do zanęty nie musimy dodawać nadmiernych ilości substancji zapachowych, zwłaszcza że zapach ma być coraz mocniejszy w miarę jak ryba zbliża się do przynęty. W rzekach zanętą zapachową możemy nęcić w jednym punkcie lub liniowo, prostopadle do nurtu gdyż uniesiona prądem wody i tak „poinformuje” dostatecznie wielką ilość ryb o tym, że warto poszukać czegoś do jedzenia. W jeziorze lepiej jest taką zanętę rozłożyć na większej powierzchni, koncentrycznie gdyż w stojącej wodzie zapach roznosi się powoli. W obu przypadkach i w rzece, i w wodach stojących przynętę nasycamy tym samym zapachem co zanętę, ale silniej skoncentrowanym. Pozwoli to na uzyskanie efektu narastającego bodźca i wykorzystanie drugiej funkcji zapachu – zlokalizowanie przynęty przez rybę.

Nie inaczej sprawa przedstawia się wtedy, gdy obiektem naszych połowów jest sum, węgorz oraz miętus – drapieżniki polujące w nocy. W poszukiwaniu ofiar kierują się głównie zmysłem linii bocznej i węchem. Doskonale dają się prowokować do brań zanętami zapachowymi użytymi według schematu jak dla ryb spokojnego żeru, w rzece punktowo lub liniowo, w jeziorze koncentrycznie. W okresie tarła uklei znakomitą zanętą zapachową na sumy i węgorze jest wyciąg z surowego, mielonego mięsa tych ryb.
Dzienne drapieżniki w pościgu za ofiarą kierują się głównie wzrokiem. Ale przy połowie i tych ryb użycie przynęty zapachowej zwiększa nasze szanse. Szczególnie, gdy łowimy na spining. Drapieżnik – wzrokowiec (pstrąg, szczupak, boleń, okoń, kleń) informacje, że w jego pobliżu pojawiła się ofiara odbiera najczęściej za pomocą narządu linii nabocznej. Pościg odbywa się już prawie zawsze pod kontrolą wzroku. Ale następuje moment, kiedy ryba musi w ułamku sekundy zdecydować, czy to co goniła jest pokarmem. Większość spiningistów zna chyba ten obrazek – drapieżnik płynie za błystką aż pod same nogi wędkarza i zawraca, nie atakując przynęty. Coś im w niej brakuje, coś im przeszkadza, by była postrzeżona jako ofiara. W takich przypadkach właśnie nasycona koncentratem zapachowym sztuczna przynęta może sprowokować rybę do ataku.
Szczególne usługi przynęta sztuczna z substancjami zapachowymi może oddać przy spiningowaniu drapieżników nocnych. Gdy zapach jest mocno skoncentrowany, kilkanaście rzutów w to samo miejsce wytworzy „ścieżkę zapachową”, przywabiającą drapieżcę. Ten sposób przywabiania ryby jest skuteczniejszy w wodach stojących, ale można go zastosować także w wolno płynących rzekach.