To nie fotomontaż! Lekka zima i związane z tym kłopoty z lodem wyzwoliła wśród niektórych wędkarzy twórcze pomysły. Na jeziorze Młotkówko koło Wyrzyska spotkałem podlodowców, którzy na lód przyjechali z łódką. Posłużyła im jako asekuracja podczas stąpania po uginającej się tafli lodu oraz za w miarę bezpieczne stanowisko. Udało się, a kilka okoni wynagrodziło trud i ryzyko przeciągania łodzi. Inni zagorzali podlodowcy wchodzą na kruchą taflę niosąc ze sobą drabinę albo trzymają pod pachami kilkumetrowe grube tyczki (można się skąpać, ale lód pod nogami nie pęknie).
Sanki o długości od 90 cm do 1,5 m, które są równocześnie małą łódką, już od lat stosują Amerykanie. Pozwalają one nie tylko wygodnie się przemieszczać z wędkarskimi manelami, ale przede wszystkim stanowią kapitalną asekurację w przypadku pęknięcia lodu, bo mają komory wypornościowe.

Równie dobrym zabezpieczeniem na wypadek pęknięcia cienkiego lodu jest kamizelka ratunkowa. Jeżeli mamy ją na sobie, to po pęknięciu lodu nigdy nie zanurzy się nam głowa. Istnieje również duże prawdopodobieństwo, że kapok zatrzyma nas na krawędzi pękniętego lodu. Rozwiązanie niezwykle proste, ale podczas wieloletniego poruszania się po lodowych łowiskach tylko raz udało się mi spotkać tak zabezpieczonego wędkarza.
(ww)