Na szczupaki można się natknąć niemal wszędzie. Dlatego nad wodą nigdy nie siedzę w jednym miejscu, choćby wydawało się najlepsze. Spaceruję wzdłuż brzegu, przeszukuję wędką wodę i patrzę, co się dzieje w oddali. Ten sposób łowienia szczupaków nigdy mnie nie zawiódł. Prędzej czy później zawsze coś znajdę.
Pewnego razu szedłem wolno wzdłuż brzegu, szukając w przejrzystej wodzie polujących szczupaków. Nagle moją uwagę przykuło poruszenie na odległej, żwirowej płyciźnie. Małe ryby, skupione przedtem w zwartą ławicę, gwałtownie się rozpierzchły. Drapieżnika nie zauważyłem, podszedłem jednak bliżej i zarzuciłem na szczyt płycizny wobler podobny do uklei. Widziałem, jak kołysana wodą przynęta co chwilę pobłyskuje. Prąd powoli ją znosił, a ja żadnego ruchu jej nie dodawałem. Dopiero gdy znalazła się na skraju głębszej i szybszej wody, lekko ją przyciągnąłem starając się, żeby łbem była obrócona do żwirowej płycizny, tak jak inne rybki. W tym momencie szczupak się na nią rzucił, porwał ją i ruszył w dół rzeki. Po niedługiej, lecz pełnej napięcia chwili udało mi się wyciągnąć go na brzeg.
Podczas moich spacerów nad wodą złowiłem w podobny sposób wiele szczupaków w najróżniejszych miejscach: w pobliżu wirów, na zakrętach wzdłuż zewnętrznej krawędzi głębokiej, wolno płynącej wody, w zagłębieniach w jednostajnym, szybkim nurcie. Wszędzie, gdzie jest odpowiednia zdobycz, na przykład ławice kleni, płoci lub uklei będą też szczupaki. Wcale to nie musi być spokojna woda. Pamiętajmy, że szczupaki są bardzo sprawne i silne.
Przed laty łowiłem szczupaki w sztucznych kanałach, które miały długie proste odcinki, gdzie nie było wirów, woda nie zwalniała biegu ani nie zmieniała kierunku. Sądziłem, podobnie jak wielu wędkarzy, że w takich warunkach trudno coś złowić. Szczupaki jednak i tu znajdowały odpowiednie dla siebie stanowiska. Podobnie jest z małymi rzeczkami, które kiedyś pełne były zawad, kryjówek i zakoli, a po zbagrowaniu stały się płytkimi, prostymi rowami z dnem piaszczystym i prześwietlonym. Widać tam czasami stada malutkich kiełbików, ale szczupaka ani nawet jego stanowiska zobaczyć nie sposób. Tymczasem kryje się on w niewielkich fałdach dna, w które prąd wody nanosi ciemne namuły. Stracił tylko piękne cętkowane ubarwienie na rzecz jednolitej szarości, która dobrze go w tych warunkach maskuje. Do dużych rozmiarów nie dorasta, złowienie kilkukilowej sztuki to już wyczyn, ale i przy tym emocji jest wiele, bo nagle z łowcy trzeba się zmienić w myśliwego.
Między łowieniem w kanałach i w rzekach są ważne różnice. Wiem z własnego doświadczenia, że w kanałach można złowić mnóstwo szczupaków mimo ciemnej wody. W rzekach natomiast ciemna woda oznacza z zasady słabe wyniki. Widać szczupaki z rzek i dużych jezior wolą wodę przejrzystą. Mówiąc o ciemnej wodzie nie mam na myśli naturalnej jej barwy, tylko okresowe zmętnienia, których powodem są opady, jesienne gnicie roślin albo duża ilość rzęsy na powierzchni.
Tak jak odmienne są warunki życia szczupaków w kanałach i naturalnie płynących rzekach, tak samo różny sprzęt musimy stosować, żeby je złowić. Ryby z kanałów żyją w środowisku prawie całkiem pozbawionym przeszkód, tymczasem w rzekach szczupaki znaleźć można niemal wyłącznie w pobliżu gęstych zarośli, głazów, całkowicie lub częściowo zanurzonych w wodzie drzew itp. Opuszczają te kryjówki w pogoni za zdobyczą i natychmiast gdy tylko ją złapią wracają. Żeby wyciągnąć stamtąd walczącą rybę na otwartą wodę, sprzęt musimy mieć solidny. Nie do wszystkich szczupaczych kryjówek można dotrzeć przynętami spiningowymi, bo albo ugrzęzłyby w zaczepach, albo trzeba by je przeciągnąć o wiele szybciej niżby to szczupakowi odpowiadało. Często więc idę wzdłuż brzegu z żywcówką i przeszukuję przynętą wszystkie obiecujące miejsca. Żywca nie stawiam blisko domniemanego stanowiska ryby, lecz trochę dalej, żeby szczupak mógł się mu dobrze przyjrzeć. Potrafi on błyskawicznie wyskoczyć z kryjówki, porwać przynętę i równie szybko uciec z powrotem pomiędzy gałęzie. Na to musimy być zawsze przygotowani, bo inaczej stracimy i rybę, i część sprzętu. Jako żywej przynęty używam wyłącznie płotek. Muszą mieć ponad 20 cm i być w miarę ruchliwe.
Zwykle prowadzimy zestaw przez miejsca obfitujące w zaczepy. Jeżeli więc łowimy na przynęty sztuczne, to musimy się liczyć z tym, że nawet przy dużej wprawie kilka z nich stracimy. Nie zdarzy się jednak to, co przy łowieniu na żywą rybkę, że po błyskawicznym ataku szczupak wciągnie ją w zaczepy. Spiningista ma cały czas żyłkę napiętą i uderzenie natychmiast wyczuwa. Mając odpowiedni sprzęt może nawet dużą sztukę od razu odciągnąć od przeszkody.
Łowiąc na żywca w rzekach, a nawet w kanałach, używam zestawu paternoster. Mogę wtedy zarzucić przynętę w dość szybki nurt i utrzymywać ją w odpowiednim miejscu bez używania dużych spławików. Kiedy łowię tą metodą w pobliżu zanurzonych w wodzie drzew, cały czas trzymam wędzisko w ręku, żeby szybko zareagować i nie pozwolić rybie umknąć po braniu pomiędzy gałęzie.
Paternoster ma jeszcze tę ogromną zaletę, że zestaw z rybką możemy spuszczać z prądem uwalniając żyłkę z kołowrotka. Swobodnie spływająca żywa przynęta doskonale wabi szczupaki.
Jerzy Roztocki
Lublin