czwartek, 28 marca, 2024

WIELKIE ŻARCIE

Wczesną wiosną pstrągi są nieruchawe. Powód? Ciągle jeszcze niska temperatura i niedawno odbyte tarło. Nie należy jednak sądzić, że w tym czasie i w tym stanie są trudne do złowienia.

Chociaż zimą procesy życiowe pstrąga są nieco spowolnione, je on  nadal chętnie, wybierając przy tym kąski duże i wysoko kaloryczne. Na przedwiośniu są nimi żaby. Jednak nie skacze za nimi tak jak w lecie, kiedy to potrafi z szybkością pioruna wystrzelić spod korzeni, przepłynąć  w poprzek rzekę szerokości kilkunastu metrów  i capnąć płynącą żabę lub mysz, która nieopatrznie ześlizgnęła się do wody. Teraz odpływa niedaleko od swojego stanowiska, zresztą innego niż latem.

Wybiera spowolnienia nurtu lub odcinki, na których jest równy uciąg, a powierzchnia wody nie jest pomarszczona. Z daleka chce się przyjrzeć temu, co za chwilę zje, i najwłaściwiej ocenić moment, w którym powinien do swej ofiary podpłynąć. Owszem, zaatakuje przepływającą mu koło pyska rybkę, ale zdecydowanie woli pokarm łatwo dostępny. Odpowiadają mu zwłaszcza żaby, które opuszczają już podwodne zimowe kryjówki i próbują się wydostać na brzeg. Niektóre z nich, zanim wydostaną się na powierzchnię, prąd wody przydusi do dna. Te miejsca nie zawsze są dla wędkarza widoczne, nie zobaczy on więc atakującego pstrąga, choć woda o tej porze roku jest niska i prawie krystalicznie czysta. Co innego, kiedy żaba płynie już po wierzchu. Jeżeli tylko jest pod nią pstrąg, natychmiast ją wessie i nawet przy tym nie chlapnie. Po prostu zbierze ją jak robi to duży lipień z owadem.

Żaby są o tej porze roku odrętwiałe. Nie płyną „żabką” tak jak latem. Spływają z prądem w bezruchu, z rozłożonymi nogami. Patrząc na nie ma się wrażenie, że chcą przed pstrągami udawać płynący po powierzchni kawałek drewna.  Kiedy miną strefę zagrożenia, usiłują dotrzeć do brzegu. Wtedy składają nogi i płyną w sposób, który do złudzenia przypomina wobler z wolną akcją ogonową. Zmierzają w stronę brzegu dając się cały czas unosić prądowi. Obserwacja żab wyjaśnia, dlaczego wobler jest tak skuteczny przy łowieniu pstrągów. Po prostu zachowuje się dokładnie tak, jak ich naturalny pokarm.

Łowienie woblerami ma w Polsce krótką, ale bogatą tradycję. Najprawdopodobniej pierwsi zaczęli ich używać wędkarze z dużych miast, do których docierały zachodnie nowinki, jednak najlepiej łowili nimi ci, którzy łowiska mieli pod nosem. Metodą prób i błędów wypracowywali rozmaite dobre sposoby. Jeden z nich powstał na warmińskich rzekach. Polegał na tym, że wędkarz zarzucał woblerem daleko pod prąd i kontrolował jego spływ. Kontrola polegała na tym, by żyłka była ciągle napięta i łowiący tylko od czasu do czasu lekko podciągał przynętę.

Konstruowano, do tej metody, specjalne woblery, żeby uzyskać efekt łudząco podobny do zachowania się żaby. Były to woblery na pograniczu pływalności lub wolno tonące. Miały duże stery, prawie prostopadle ustawione do korpusu. Dawały przynęcie ruch przy każdym nawet nieznacznym podciągnięciu. Oczywiście poza tą techniką prowadzenia stosuje się także wiele innych, indywidualnych u każdego wędkarza, ale dadzą się one opisać w dwóch sposobach: pociąganie pod prąd i sprowadzanie spod drugiego brzegu po torze przypominającym wachlarz. Prawie każdy, kto łowi pstrągi i trocie, używa woblerów. Pomimo to woblery nadal są skuteczne, jednak od kilkunastu lat mamy na rynku wabiki gumowe. To one przede wszystkim przypominają naturalny pokarm, im lepiej można nadać ruch naśladujący zachowanie się żywych organizmów, a więc zmylić ostrożne pstrągi. Trzeba je tylko odpowiednio uzbroić. Niektórym żabopodobnym przynętom wystarczy sam haczyk.

Innym potrzebne będą podwójne kotwiczki z antyzaczepami, jeszcze innym haczyki lub kotwiczki z ołowianym dociążeniem, niektórym wreszcie pływające główki jigowe (czyt. dżigowe). Zbrojenie zależy wyłącznie od łowiska. Powinno być lekkie, kiedy chcemy łowić pstrągi z powierzchni, a cięższe, gdy będziemy mieli zamiar wprowadzić przynętę w rynny lub pod nawisy krzaków.

Wędkarz łowiący pstrągi „pod prąd” wykorzystuje pewną cechę ich anatomii. Ryby te lepiej widzą łowcę zachodzącego je od ogona niż tego, który idzie na nie z przodu. To tłumaczy częste niepowodzenia, jakich doznają wędkarze mało doświadczeni. Na przełomie zimy i wiosny, kiedy tak dobrze łowi się pstrągi na imitacje żab, drzewa i krzaki nie mają jeszcze liści. Wszystko to, co dzieje się na brzegu, widać jak na dłoni. Nawet nieznaczny ruch jest przez pstrąga dokładnie spostrzegany. Podobnie jest z zarzucaniem przynęty. Mają rację starzy wyjadacze, kiedy radzą, by kłaść ją na wodzie bez hałasu. Ryba jest przyzwyczajona do tego, że po powierzchni płyną rozmaite rzeczy, ale odbywa się to w ciszy, czasem tylko coś lekko chlapnie. Dlatego się płoszy, gdy przynęta głośno wpada do wody, nawet jeśli się idealnie pokrywa z zakodowanym w mózgu obrazem pokarmu.

Czasem, ze względu na warunki terenowe, właściwe podejście i podanie przynęty nie jest możliwe. Nie pozostaje wtedy nic innego, jak odejść od zasady, tzn. podać ją z prądem i długo trzymać w jednym miejscu, prowokując w ten sposób pstrąga do ataku.

Jak widać, złowienie pstrąga to nie tylko sprawa przynęty. To cały zespół czynników, które łowiący musi odpowiednio zgrać. Żaden nie jest mniej lub bardziej ważny. Wszystkie mają wpływ na sukces.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments