Wiele namiastek “prawdziwego” sprzętu wędkarskiego, wykonanych przez wędkarzy w trudnych latach pięćdziesiątych, zaskakuje swoją użytkową wartością. Niemałe umiejętności musieli mieć ci, co te przedmioty wykonywali. By to dostrzec, musimy sobie najpierw uświadomić ówczesną sytuację rynkową i przełamać uprzedzenia, jakie może wzbudzić ich toporny nierzadko wygląd.
Toruński wędkarz, właściciel i wykonawca tego spiningu, dysponował tylko dolnikiem od starej, “prawdziwej” wędki. Z braku lepszych materiałów, szczytówkę dorobił ze starej… szpady. Otrzymał kij o ciężarze rzutowym mniej więcej 30 – 60 g i akcji szczytowej. Pamiętajmy, że używało się wówczas dużo grubszych (bo słabszych) żyłek i zwykłych bębnowych kołowrotków, a kij był przeznaczony do łowienia dorodnych szczupaków w Wiśle na spore wahadłówki. Gdy weźmiemy to wszystko pod uwagę, będziemy musieli stwierdzić, że ta kryzysowa prowizorka stanowiła całkiem sensowną całość.
Wojciech Olszewski