Wybierając się na bolenie zabieram ze sobą kilkanaście przynęt. Jadąc na sandacze – kilkadziesiąt. Do łowienia okoni mam kasetkę, w której jest kilkaset miękkich przynęt. Dlaczego przynęty miękkie? Bo są najskuteczniejsze, najtańsze, a ilość modeli i wariantów kolorystycznych przyprawia o zawrót głowy.
Jaki podstawowy zestaw przynęt powinien mieć wędkarz na nieznanej wodzie? Często niemrawe ryby można sprowokować do ataku przynętą, która je intryguje. Dlatego do poszukiwania okoni najlepsze są rippery lub twistery w kolorach fluorescencyjnych. Od wczesnej wiosny do początku jesieni zawsze znajdzie się w stadzie kilka ryb, które taką przynętę zaatakują. Jeśli brania ustają, trzeba założyć przynętę w kolorach naturalnych. Na przykład jeśli nad wodą rosną dęby, a do wody spadają zielone gąsienice, to zielony twister może zdziałać cuda. Przynęty w barwach stonowanych sprawdzają się również jesienią. Osobiście jestem zwolennikiem przynęt w trzech kolorach. Najlepiej kupić tanie przynęty jednokolorowe, np. srebrne lub perłowe, i wodoodporne flamastry do ich malowania. Ostatnio w sklepach są flamastry, które nie wsiąkają w miękkie przynęty, dzięki czemu nie przebarwiają ich na wskroś. Podstawowy zestaw flamastrów to czarny, pomarańczowy, zielony i biały.
Na mniejsze okonie, które w płytkiej wodzie polują na drobnicę, należy stosować małe rippery i twistery, od 3,5 do 5 cm. Okonie żerujące na podwodnych górkach wolą przynęty 7,5-centymetrowe. Największe garbusy (można je trafić na otwartej wodzie) biorą wyłącznie na duże przynęty (10 cm). Gdybym miał zabrać nad wodę tylko jeden typ przynęty, to byłby to 5-centymetrowy ripper pomarańczowy ze srebrnym brokatem, czarnym karkiem i białym brzuszkiem.
Jeśli znajdziemy już odpowiednią przynętę, ilość złowionych ryb będzie w dużej mierze zależeć od techniki jej prowadzenia. Na płyciznach okonie atakują najchętniej przynęty prowadzone w tempie umiarkowanym. Podnosząc szczytówkę w czasie zwijania żyłki sprawimy, że przynęta będzie przyspieszać i się wynurzać. Właśnie to wynurzanie się przynęty jest bardzo często najsilniejszym bodźcem skłaniającym okonie do ataku. Łowiąc z łodzi na wypłyceniach można stosować najprzeróżniejsze prowokacje. Okoń przypomina charakterem psa. Kiedy ktoś idzie spokojnie, raczej nie zostanie zaatakowany. Kiedy przyspieszy, pies rzuci się w pościg. Zbyt gwałtowny zryw przynęty może jednak okonia wystraszyć.
Jesienią powinno się zmienić technikę prowadzenia. Gdy przynęta po zarzuceniu opada, należy przez cały czas wolno nawijać żyłkę. Przynęta utrzymywana w długim opadzie zaciekawia ryby. Kiedy spadnie na dno, powinna spoczywać na nim przynajmniej przez kilka sekund. Po takim postoju prowadzi się ją wolniej niż latem, płynnymi długimi podniesieniami. Co jakiś czas można szorować przynętą po dnie. Im bliżej zimy, tym wolniejsze i płynniejsze powinny być nasze ruchy.
Tych kilka ogólnych rad ułatwi złowienie chociaż kilku ryb. Wędkarz powinien łowić w skupieniu i analizować każde branie. Tylko w ten sposób można się dowiedzieć, jaki ruch przynęty najbardziej prowokuje miejscowe okonie do ataku.
W rzekach, zwłaszcza tych z mało przezroczystą wodą, miękkie przynęty mogą okazać się zbyt ciche. Bardziej łowne będą obrotówki (od nr 0 do 2), a przede wszystkim cykady (do 5 cm). Przynęta ta ma wiele cech odpowiadających rzecznym okoniom. W rzekach kolor przynęt nie odgrywa tak dużej roli jak w wodach stojących.
Robert Hamer