wtorek, 10 grudnia, 2024

NOC PRZY OPASCE

Noce czerwcowe są wyjątkowe, bo krótkie, ciepłe i pełne wędkarskich niespodzianek. To pora, kiedy sandacze, już po odbytym tarle, intensywnie żerują. Szukam ich przy głębokich opaskach na zewnętrznych łukach dolnego Dunajca i Wisły.

Zazwyczaj wzdłuż takiej opaski rzeka wymywa kilkumetrowej głębokości rynnę długą na kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt metrów. To bankowa miejscówka drapieżników. Siedzą w dole, także wśród kamieni, bo prąd wody wymył wśród głazów istne pieczary. Roi się tam od drapieżników, które w ciepłe czerwcowe noce gromadnie polują tuż przy powierzchni. Gdy zapadnie zmrok, słychać odgłosy wyskakujących nad wodę uklejek i przytłumiony chlupot uderzających w nie sandaczy. Co jakiś czas rozlega się łoskot, jakby do wody wpadł duży kamień. To dał o sobie znać parokilowy boleń. Przy wiślanych opaskach cmokają polujące sumy. W poświacie księżyca można nieraz dostrzec przewalające się po powierzchni owalne cielsko.

Na nocne wędkowanie wybieram się jeszcze za dnia, żeby jak najdokładniej zapoznać się z łowiskiem. Przede wszystkim sprawdzam, jak układa się dno przy opasce. Czy głębia zaczyna się tuż przy pionowej kamiennej ścianie, czy też opaska opada ukośnie. W różnych miejscach badam głębokość i uciąg wody, szukam wstecznych nurtów, zaczepów i głazów na dnie. Zanim zapadnie zmrok, na początku opaski wybieram sobie stanowisko, z którego będzie mi wygodnie łowić i podbierać ryby. Z raz wybranego miejsca rzadko się ruszam. Chodzenie w ciemnościach po kamieniach jest bardzo niebezpieczne, a o używaniu światła nie ma mowy. Poza tym chodzi o to, żeby niepotrzebnym ruchem i hałasem nie wypłoszyć ryb z łowiska.

Używam trzymetrowego wędziska o sztywnej akcji i ciężarze wyrzutowym od 10 do 40 g. Długi kij jest niezbędny. Wystawiając go w kierunku środka rzeki, utrzymuję wobler w odpowiedniej odległości od opaski. Sztywna akcja pomaga wyczuwać brania i błyskawicznie zacinać. Dobrze jest też trzymać wskazujący palec na blanku, bo wtedy można wyczuć każde wahnięcie woblerka. Żyłka 0,25 – 0,28 mm.

Za najlepsze przynęty uważam woblery z drobno pracującym ogonkiem. Ideałem jest dla mnie rapalka original. Łowię też wszystkimi innymi uklejkopodobnymi woblerami z drobną akcją, które podczas prowadzenia pod prąd schodzą pod powierzchnię nie głębiej niż na metr. Ich kolor nie ma znaczenia.

Wobler zarzucam jak najdalej w nurt i spławiam go do końca opaski, ale nie dalej niż na czterdzieści metrów. Po zamknięciu kabłąka przytrzymuję go w miejscu i czekam, aż niesiony nurtem znajdzie się pod samą opaską. Od tego momentu podciągam go skokami, w zmiennym tempie. Tam, gdzie przy kamieniach opaski od razu jest głęboko, prowadzę wobler bardzo blisko brzegu. Jeżeli kamienie z opaski schodzą pod wodę stopniowo, wyprowadzam go wędziskiem jak najdalej od brzegu.

Sandacze żerujące intensywnie biorą nawet woblera prowadzonego jednostajnie. Jeżeli nie ma ani brań, ani oznak żerowania, zakładam woblery pracujące nieco głębiej i też podciągam je skokami. Na przemian ciągnę i na krótko zatrzymuję. Uderzenie sandacza trudno przeoczyć, tak jest mocne. Czasem jednak sandacze tylko woblera podskubują. Wtedy zmieniam go na inny. To z reguły pomaga.

Czerwcowa noc jest krótka i na brania można liczyć od zmroku do świtu. Najlepsze połowy są przy średnim stanie wody, zwłaszcza kiedy wieczór jest parny i zanosi się na burzę. Wtedy jest szansa przeżyć przygodę z dużym sandaczem, a nawet z medalowym sumem.

Dariusza Jankowskiego
z Żabna wysłuchał Jarosław Kurek

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments