czwartek, 28 marca, 2024

ZALEW ŁĄKA

Wypłycone muliste brzegi Łąki zmuszają spiningistów do wędkowania z łodzi. W pierwszym okresie po zalaniu było dużo szczupaków.

Zalew Łąka na rzeczce Pszczynce (lewostronny dopływ górnej Wisły) powstał pod koniec lat osiemdziesiątych jako zbiornik wody przemysłowej dla zakładów Rybnickiego Okręgu Węglowego. Podłużny zalew o mocno pofałdowanej linii brzegowej ma powierzchnię 360 hektarów i przeciętną głębokość 2 – 2,5 m. Przy utrzymującym się od dwóch lat niskim stanie wody maksymalna głębokość w pobliżu zapory czołowej nie przekracza 3,5 m. Tylko w starym korycie Pszczynki trafiają się dołki dochodzące do 5 m. Dno jest muliste, miejscami twarde, mocno urozmaicone i pełne zaczepów.

Przed zalaniem były tu stawy rybne, łąki i nieużytki (torfowiska). Pod wodą pozostały resztki lokalnych dróg i tysiące pniaków po drzewach. Najwięcej zaczepów jest wzdłuż starego koryta Pszczynki. W całym zbiorniku są liczne górki, skarpy, rowy i groble. Obniżone o blisko pół-tora metra lustro wody odsłoniło zaczepy na płyciznach, odcięło wiele zatoczek, a rozległe podłużne wypłycenie w środkowej części zbiornika zamieniło się w wyspę. Odsunięty od wody o kilkanaście metrów pas trzcin i sitowia przestał pełnić funkcję tarliska, za to wędkarze mają teraz ułatwiony dostęp do wody wzdłuż całej linii brzegowej. Bujnie rozwijająca się w początkowym okresie roślinność zanurzona została wyniszczona przez amury i coroczne wahania poziomu wody. Obecnie roślin nie ma już wcale, za to przeżyźniona woda zakwita każdego lata.

Choć zalew Łąka jest o wiele mniejszy od niedalekich Goczałkowic, wędkarzy znacznie tu więcej. Przyciąga ich bogactwo ryb i brak szczególnych ograniczeń w wędkowaniu. W letnie weekendy trudno czasem znaleźć na brzegu dogodne stanowisko. Większość łowi z brzegu na lekkie zestawy gruntowe ze sprężyną. Łupem padają kilogramowe karpie, drobne i średnie leszcze, płocie i karasie. Trafiają się także liny i jazie z zarybień.

Nieliczni specjaliści polują na wyrośnięte karpie (większość rasowych karpiarzy ciągnie nad Rybnik). Dzięki regularnym zarybieniom (3 tony rocznie) jest ich tu pod dostatkiem, ale zdobycz to trudna i płochliwa. Karpie słabo reagują na kulki proteinowe, za to przyzwyczajone są do kukurydzy. Metodą włosową wyławia się także ostatnie amury ze starych zarybień. Niektóre ważą ponad 20 kg. Na martwą rybkę nocami biorą sandacze i węgorze. Jest ich tu sporo. Szczęśliwcy mogą także liczyć na spotkanie z sumem.

Wpuszcza się je do zbiornika od ośmiu lat. Są już sztuki o wadze kilkunastu kilogramów. Wypłycone muliste brzegi Łąki zmuszają spiningistów do wędkowania z łodzi. W pierwszym okresie po zalaniu było dużo szczupaków, ale wyginęły wraz z podwodną roślinnością i teraz trafiają się już tylko pojedyncze sztuki. Ich miejsce zajęły sandacze, które znalazły tu doskonałe warunki i obfitość kryjówek. Wprawdzie większość sandaczy spłynęła z powodziową wodą w roku 1997, ale już łowi ich się coraz więcej. Przeważają sztuki w granicach 40 – 50 cm, sandacz pięciokilogramowy nie jest jednak niczym nadzwyczajnym. Zwolennicy lekkiego spiningu mają pod dostatkiem okoni oraz duże stada jazi, zadomowionych w zbiorniku od co najmniej pięciu lat.

Jarosław Kurek

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments