piątek, 29 marca, 2024
Strona głównaMorze - kutrySPOSOBY I PRZYNĘTY NA DORSZA

SPOSOBY I PRZYNĘTY NA DORSZA

Na dorsze wyprawiam się od ośmiu lat. Na morzu jestem co najmniej raz w tygodniu. Wśród znajomych wędkarzy jest kilku świetnych łowców, mamy się więc z kim wymieniać doświadczeniami. W Polsce my pierwsi zaczynaliśmy łowić dorsze. Z początku jeździliśmy do Niemiec, ale nie trwało to długo. Daleko, ryby mniejsze, a poza tym zawsze łowiliśmy więcej od nich, co psuło atmosferę. Dzisiaj bałtyckie łowiska stoją otworem. Tak było i dziesięć lat temu, ale wtedy mało kutrów zabierało na pokład wędkarzy.

Dobre dorszowe łowiska ciągną się u nas od Darłowa do Władysławowa. Korzyści, jakie daje turystyka wędkarska, najszybciej dostrzeżono w Łebie. Do dzisiaj jest tam najwięcej kutrów zabierających na pokład wędkarzy, ale w innych nadmorskich miejscowościach też nie ma już z tym problemów. Wszyscy szyprowie oferują wyprawy jednodniowe. To zupełnie wystarcza. Łowienie i holowanie dorszy to zajęcie bardzo wyczerpujące, a poza tym nie zawsze jest dobra pogoda i spokojne morze.

Wędkowanie w morzu to gwarantowane emocje. Ryby są duże, a brania i hole częste. Ogołocone wody śródlądowe już nam tego nie zapewniają. Także z tego powodu wędkarstwo morskie cieszy się coraz większą popularnością.

Parę rad dla tych, którzy na morze wybierają się po raz pierwszy. Uprzedzam, że nie znam żadnych rewelacyjnych przynęt ani innych tajnych broni. Sekretem moim i moich kolegów, z którymi łowię dorsze, jest tylko sposób prowadzenia pilkera. Najpierw jednak kilka słów o sprzęcie.

Kij. Najlepsza długość to 2,7 metra, ciężar wyrzutowy od 200 do 300 gramów. Taki kij można kupić już za 150 zł i w pierwszym roku łowienia droższe wcale nie są potrzebne (przy okazji: na większości kutrów szyprowie wypożyczają sprzęt, a płaci się tylko za urwane pilkery). Ten pierwszy kij powinien mieć twardą szczytówkę. Zanim bowiem poznamy niuanse prowadzenia przynęty w morzu, trzeba nałowić trochę dorszy techniką dość toporną, ale łatwą: szarpie się pilkera na wysokość 1,5 metra nad dno i wprowadza go w swobodny opad. Sztywne kije najbardziej się do tego nadają. Później, w miarę zdobywania doświadczenia, trzeba będzie postarać się o kij z miękką szczytówką. Pozwoli ona rozpoznawać brania delikatne, które w morzu zdarzają się bardzo często.

Kołowrotek. Duży, ze szpulą mogącą pomieścić co najmniej 100 metrów żyłki 0,50 mm. Kupując go należy dokładnie przeczytać instrukcję lub tekst na pudełku. Musi tam być napisane, że kołowrotek jest przystosowany do słonej wody. Jeżeli takiej informacji nie ma, nie należy go kupować.
Linka, żyłka. Na szpulę kołowrotka radzę nawinąć linkę lub plecionkę 0,25 lub 0,30 mm. Najtańszą, zwykłą, byle miała jaskrawy kolor żółty lub pomarańczowy. To nam bardzo ułatwi wędkowanie. Widząc wyraźnie nasz zestaw nie dopuścimy do tego, żeby się splątał z sąsiadem, co zawsze jest bardzo kłopotliwe. Będziemy również potrzebowali kilkanaście metrów grubej żyłki na przypony. W razie zaczepu stracimy pilkera i kawałek żyłki, a nie kilkadziesiąt metrów plecionki.

Agrafki. Posłużą nam do mocowania żyłki, linki i pilkerów. Najpewniejsze są tzw. agrafki bezwęzłowe.
Sprzęt, który tu polecam, można stosować na wszystkich bałtyckich łowiskach z wyjątkiem wraków. Tam bowiem dorsze natychmiast po zacięciu wpływają w zaczepy. Wędkarz ma tylko jedno wyjście: rwać rybę jak najszybciej do góry, a do tego potrzebny jest sprzęt bardzo mocny.

Technika łowienia
Najprostszą techniką jest wspomniane tu już szarpanie pilkera, czyli podrywanie go na wysokość 1 – 1,5 metra i opuszczanie do dna. Ruchy mogą być szybkie lub powolne (raptowne poderwanie lub spokojne podniesienie). Trzeba wypróbować, jakie prowadzenie jest tego dnia lepsze. Po podniesieniu pilker powinien opadać na dno na napiętej żyłce, żeby wzbił po uderzeniu o dno obłok mułu.

Skuteczniejsze od szarpania jest podszarpywanie. Pilkera podnosimy nad dno, na wysokość metra, kilkunastoma drobnymi szarpnięciami. Dzięki temu przypomina on chorego śledzia. Do tej techniki potrzebny jest kij z miękką szczytówką.

Bez względu na to, jaką technikę prowadzenia przynęty wędkarz zastosuje, musi wykorzystać moment, gdy po dopłynięciu na łowisko kuter się zatrzymuje. Każdy szyper, nim zatrzyma silniki, wykonuje obrót. W tym czasie pod wodą powstaje ogromna ilość pęcherzyków powietrza, które się skrzą i przypominają ławice sardynek lub śledzi. Dorsze, nawet gdy żerują słabo, na ten widok dostają szajby i atakują wszystko co im przepływa koło pyska. Efekt ten daje się wykorzystać na łowiskach do głębokości 30 metrów i jest najskuteczniejszy w dni słoneczne.

Na kutrze nie ma lepszych lub gorszych stanowisk. Przyjęło się, że z rufy jest najlepiej łowić i rzeczywiście, kto ma małe doświadczenie, powinien takie zająć stanowisko. Jednak przy odrobinie doświadczenia stanowisko nie ma żadnego znaczenia. Istotne jest tylko zwracanie uwagi na linkę. Dorsze zawsze biorą wtedy, gdy linka znajduje się w pewnym szczególnym położeniu – inaczej mówiąc: pod pewnym szczególnym kątem – względem powierzchni wody. Trzeba więc linkę cały czas bacznie obserwować (ułatwi to nam jej jaskrawy kolor). Najpierw po to, by to szczególne położenie rozpoznać. Potem, gdy linka będzie się do tego położenia zbliżać, powinniśmy się skupić, żeby zaciąć skutecznie.

Przywieszki
Najwięcej dorszy łowię na czystego pilkera, ale kiedy nie mam brań, natychmiast przywiązuję na bocznym troku przywieszkę – kopyto albo sztuczną muchę. Nigdy nie łowię cały czas z przywieszką, bo się przekonałem, że niekiedy ona dorsze odstrasza. Najlepsze kolory przywieszki to wściekła czerwień i brąz z żółtym (dwukolorowe kopyto).

Wławianie się
Panuje opinia, że najlepiej stać na dziobie lub na rufie, ale ja nie przykładam do tego większej wagi. Wławiam się z miejsca, w którym stoję, i nigdy go przez cały rejs nie zmieniam. W miarę upływu czasu coraz lepiej czuję pracę pilkera i brania dorszy. Dużym błędem jest przechodzenie na drugą burtę.

Przynęty
Przed wyprawą trzeba się zaopatrzyć w parę kilo pilkerów, bo dużo się ich urywa na kamieniach, starych sieciach i wrakach. Podstawowy arsenał przynęt nie jest wielki, ale dobrze mieć po dwa pilkery każdego modelu, jeden cięższy, drugi lżejszy, bo zapewne przyjdzie nam łowić na różnych głębokościach. Oto kilka modeli najczęściej używanych.

  1. Głowa szpiczasta, japońska czerwień pokryta folią, która przypomina rybie łuski. Taki pilker jest dobry na wszystkich łowiskach przez cały rok.
  2. Głowa szpiczasta, błyszczący, pokryty folią. Doskonały przy pełnym słońcu. Lepiej od innych udaje śledzia.
  3. Głowa okrągła. Kontrastujące barwy żółci i czerwieni oraz błyszcząca folia. Dobry na godziny poranne.
  4. Parasolka. Są to pilkery akustyczne. Ich elementy połączono w taki sposób, żeby podczas podszarpywania wydawały dźwięk. Dobre przy bardzo słabych braniach.
  5. Parasolka. Dwukolorowe, dobre na dni i słoneczne, i pochmurne. Najlepsze do głębokości 30 metrów. Rewelacyjne, kiedy dorsze żerują na wieloszczetach (łatwo to rozpoznać, bo po wyholowaniu na pokład dorsze wypluwają niestrawione szczątki robaków).
  6. Głowa szpiczasta, kolory stonowane. Odpowiedni na dni pochmurne.
  7. Prowokator. Kształt pilkera obojętny, ważny jest jego czerwony kolor, który prowokuje do brania. Wiąże się go bez kotwiczki na końcu zestawu, a wyżej dwa skoczki, na przykład sztuczne muchy. Takim zestawem łowi się techniką wleczenia.
  8. Parasolka skręcona. Dobre w słoneczne dni na głębokościach do 25 metrów. Bardzo skuteczne w momencie zatrzymania kutra, kiedy ten po obrocie tworzy w wodzie dużo bąbelków powietrza.

Opowiadał Ryszard Ornat, mistrz i wicemistrz Polski oraz wielokrotny reprezentant okręgu szczecińskiego w wędkowaniu morskim. Prowadzi w Szczecinie sklep wędkarski i hurtownię wyspecjalizowaną w sprzęcie i przynętach morskich.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments