Zbiornik zaporowy Nielisz powstał na Wieprzu w latach 1994 – 97. Gdy jest maksymalnie napełniony, ma 834 hektary i linię brzegową o długości 30 km. Do dzisiaj jednak prowadzone są różne prace, które wymagały znacznego obniżenia poziomu wody. Nielisz (nazwa pochodzi od pobliskiej wsi) jest rozlany w pradolinie Wieprza i jego dopływu Poru. Przedtem były tam pola, łąki i kanały melioracyjne zbierające wodę z podmokłych łąk do rzeki.
W tym rejonie Polski zbiornik Nielisz jest największy. Jego atrakcyjność sprawiła, że od okolicznych gospodarzy wykupiono wiele ziemi i pobudowano domy letniskowe. Jednak ani wieś, ani nowe budowle nie mają uregulowanej gospodarki ściekowej. W dodatku nadbrzeżne pola uprawne, położone na stromo opadających stokach, dotykają lustra wody. Wokół zbiornika nie stworzono strefy ochronnej. Spływają więc do niego nawozy z pól i to wszystko, co przesiąka z szamb i gnojowników. Nie ma też parkingów dla licznie przybywających tu zmotoryzowanych turystów. Wprawdzie przy zaporze czołowej są nadające się do tego miejsca, ale z jakichś nieznanych powodów dostęp do nich zagradzają stalowe szlabany.
Rozszerza się też kłusownictwo. Wielu okolicznych mieszkańców uważa, że są „na swoim” i z tego tytułu od czasu do czasu zastawiają siatki. Zjawisko trudne do wytępienia, ale na pewno znacznie się zmniejszy, kiedy nad wodę przybędzie więcej turystów i dzięki temu zwiększą się dochody miejscowej ludności. Swoje problemy mają też wędkarze. Wandale często niszczą oznakowanie stref ochronnych, na przykład poniżej zrzutu wody ze zbiornika (200 m). W górze zbiornika zmieniły się warunki wędkowania. Teraz, kiedy poziom wody jest bardzo niski, łowi się tam jak w rzece, ale faktycznie jest to już obszar zbiornika i wędkarzy obowiązują dodatkowe opłaty.
Na wodach zbiornika gospodaruje Okręg PZW w Zamościu, który je od początku zarybia. Głównie rybami spokojnego żeru, bo przeważa pogląd, że ilość szczupaków i okoni jest na razie wystarczająca. Rzeczywiście, na świeżo zalanych obszarach znalazły one świetne warunki do rozrodu i na spining łowi się głównie małe szczupaki i małe okonie. Wprawdzie zimą łowiono okonie, których waga przekraczała kilogram, ale to były rzadkie przypadki. Przy normalnym stanie wody znalezienie dobrych łowisk nie będzie łatwe.
Dzisiaj, kiedy wody w zbiorniku jest mało, koryto rzeki wyraźnie zaznaczają pasy trzcin i pozostawione nadbrzeżne krzaki i drzewa. Płytsze miejsca pokrywa roślinność. Wolne od niej są tylko dawne rowy melioracyjne, zimą siedliska największych okoni, latem dużych karpi. I właśnie na ryby spokojnego żeru najlepiej się tu wybrać.
Wiesław Kosicki:
Nad Nieliszem byłem już kilkanaście razy. Z początku łowiłem na spining, ale brał tylko drobiazg. Teraz wolę zasiadać ze spławikówką. Zaczęło się od tego, że któregoś wieczoru zanęciłem upatrzone miejsce kukurydzą z puszki i gotowanymi ziemniakami. Następnego dnia złowiłem tam trzy karasie (każdy po pół kilograma), kilowego japońca, kilka takich samych leszczy, 3-kilowego karpia i sporo okazałych płoci. Ryby brały z głębokości niewiele przekraczającej metr, ale łowisko było oddalone od brzegu o pięćdziesiąt metrów. Łowiłem z łódki.
Tutaj 90 procent wędkarzy łowi ryby spokojnego żeru. Mają co łowić. 10-kilowe karpie i duże liny wcale nie należą do rzadkości. Mówi się tu nawet o linie ważącym 4 kg, ale jego łowca nie chce o swoim wyczynie opowiadać, „żeby się stonka nie najechała”.
Sumując: warto się nad Nielisz wybrać, bo ryby jest tu dużo, a woda na razie niezanieczyszczona. Łódka bardzo się przydaje, ale najlepiej mieć własną, bo na miejscu zdobyć ją dość trudno.