Wielu ludzi uważa, że ryby to stworzenia prymitywne, nieskomplikowane. Jednak nawet krótka obserwacja ujawnia, że jest inaczej. Kiedy się przyjrzymy żerującej płoci, zobaczymy, że zachowuje się bardzo dziwnie. Tak dalece dziwnie, że jej motywów nie potrafimy odgadnąć. To jednak nie świadczy źle o płoci, lecz o naszej ciągle jeszcze wątłej znajomości świata przyrody.
Płoć z dennego osadu wygrzebuje ochotkę, za chwilę odpływa, by w innym miejscu, już z powierzchni mułu, chwycić larwę chruścika. Zaraz ją jednak wypluwa i natychmiast płynie do wodnej rośliny, którą zaczyna podskubywać. Po chwili w ogóle to miejsce opuszcza. Czym się w tych działaniach kierowała? W jaki sposób podejmowała decyzje? Wydawałoby się, że takie pytania muszą pozostać bez odpowiedzi. A jednak…
Rybami, tak jak i ludźmi, rządzą określone motywacje. Jedną z ważniejszych jest zaspokajanie głodu. U ryb odczuwanie głodu wiąże się z wypełnieniem żołądka, a szerzej – ze stanem fizjologicznym organizmu, który zmienia się od czasu ostatniego posiłku. Silniejsze odczuwanie głodu ma kilka konsekwencji. Bardziej głodny osobnik reaguje na zdobycz z większego dystansu, jest mniej wybredny (uczeni wolą mówić: mniej selektywny), a pokonywanie zdobyczy i jej połykanie trwa krócej. W miarę trwania posiłku ryba żeruje coraz wolniej i coraz bardziej selektywnie.
Głód to wewnętrzny motor zmuszający rybę do działania. Drugą stroną w grze o napełnienie żołądka jest środowisko. Oferuje ono rybom wiele różnych organizmów nadających się do zjedzenia. Występują one jednak w różnych miejscach, różnym zagęszczeniu, do tego mają odmienną wielkość, inny skład chemiczny, a także różne sposoby obrony. To wszystko sprawia, że zjadanie ich opłaca się rybie mniej lub bardziej. Musi więc, biorąc pod uwagę stan własnego organizmu (głód), zbierać informacje z otoczenia i na tej podstawie podejmować decyzje, co i gdzie zjadać i jak długo tam pozostać. Musi też uwzględniać nie tylko korzyści doraźne, ale wybiegać także w przyszłość. Na przykład sprawdzić, czy podczas żerowania nie dopadnie jej jakiś drapieżnik. Jest to bowiem wystarczający powód, żeby w ogóle powstrzymać się od żerowania.
Dostęp do informacji o występowaniu pokarmu jest ograniczony. Dlatego szuka się go rozmaicie. Ryby karpiowate, nawet gdy w pobliżu nie ma nic do jedzenia, spontanicznie wykonują ruchy chwytające pokarm. W ten sposób badają, czy nie występują tu jakieś nieznane im dotąd zasoby. Pojawienie się pokarmu, na przykład zanęty, wzmaga ich aktywność. Zaczynają chwytać cząstki jedzenia, ale, co ciekawe, nie przestają też wykonywać ruchów poszukujących. Niektóre z nich, m.in. leszcze i certy, robią to nawet częściej
i z większą gorliwością.
Wyjątkiem jest płoć. Ciekawy eksperyment przeprowadził austriacki uczony Franz Uiblein. Podawał on rybom karpiowatym pokarm, kładąc go na dnie o różnym charakterze. Okazało się, że płotki prawie wcale nie szukały go po omacku, lecz od razu wypatrywały czegoś konkretnego. Skąd się wzięły te różnice? Otóż leszcze i certy, aby dotrzeć do pokarmu, muszą na chybił trafił przeszukiwać denny osad. Więcej przy tym szukania niż jedzenia, nic więc dziwnego, że to szukanie weszło im w krew. Natomiast płoć zjada większe cząstki pokarmu (oczywiście w granicach wielkości pyska), które leżą na wierzchu. Wystarczy więc, że się z uwagą dokoła rozgląda.
Dlaczego jednak nasza będąca pod obserwacją płoć opuściła żerowisko?
Mogła to zrobić z paru powodów. Na przykład – bo już się najadła. Albo poczuła się zagrożona. A może wolała poszukać miejsca, gdzie pokarmu jest więcej albo gdzie jest on bardziej atrakcyjny. Ta ostatnia z możliwych przyczyn ma ścisły związek z nęceniem. Nie można ryb przekarmić, bo łowisko przestanie je interesować. Jeżeli jednak zanęty będzie zbyt mało albo okaże się ona niezbyt apetyczna, to znajdą sobie takie miejsce, gdzie jedzenie będzie obfitsze i smaczniejsze. Skuteczność nęcenia zwiększa jednak inna zdolność, o którą ryby nie są na ogół podejrzewane. One się potrafią uczyć!
WBo