Poranek zastaje mnie nad małą, zbagrowaną przez meliorantów rzeczką, w miejscu, gdzie kilkusetmetrowy pas łąki przechodzi w ciągnący się przez trzy kilometry las. Rozpoczynam od miedzianej wirówki. Po godzinie dokładnego, metr po metrze, spiningowania łowię kilogramowego szczupaka. Drugi, wyciągnięty kilka metrów niżej, wraca do wody, bo jest niewymiarowy. Po wejściu w odcinek leśny nie mam już ani jednego brania! Scenariusz niezmienny od lat.
Zmeliorowane rzeki, rzeki-kanały, to łowiska trudne i mało wdzięczne. Nie należy ich jednak całkiem unikać, bo w pewnych okresach niektóre z nich bywają bardzo rybne. Są tym ciekawsze, im dawniej były meliorowane. Na drapieżniki zdecydowanie najlepszy jest maj, rzadziej początek czerwca, potem przełom października i listopada, a jeśli przymrozki występują już we wrześniu, to połowa października.
Szczupaki i okonie najczęściej łowię tylko tam, gdzie rzeka płynie przez łąki. Z przynęt spiningowych najłowniejsze są miedziane obrotówki aglia 2 i 3 (lub podobne), a jesienią również lusox 1 (bez ołowianej główki). Natomiast zupełnie nie sprawdzają się gumy, tylko trochę od nich lepsze są wahadłówki. Zastanawiające jest, że w rzeczkach-kanałach nie miałem brań na przynęty w kolorach fluo, z wyjątkiem białej aglii 2.
W miejscu, z którego wyjąłem szczupaka, po jakimś czasie zawsze spotykam innego. Przeważnie po tygodniu jest tam już nowy lokator. Bardzo rzadko widywałem na brzegach i w wodzie żaby, natomiast kilkakrotnie znajdowałem je w żołądkach szczupaków. Nie potrafię sobie też wytłumaczyć, dlaczego większość złowionych przeze mnie ryb miała mniej więcej te same rozmiary i wagę.
Piotr Michalczuk
Biała Podlaska