Biała Przemsza, przecinająca Pustynię Błędowską, jest łowiskiem pstrągów dla kogoś, kto chce je łowić w kompletnej dziczy. Bo to najbardziej zapomniane przez ludzi miejsce w tej części Polski.
Tuż powyżej Błędowa blisko Białej Przemszy przebiega szosa wiodąca do Chechła. To ostatnia okazja, żeby bez trudu dotrzeć nad rzekę. Idąc w górę mijamy ujście potoku Centuria i przed nami jest przeszło pięć kilometrów rzeki płynącej przez pustkowie. Żadnych dojazdów do wody, zabudowań, ścieżek i wydeptanych stanowisk. Tylko rzeka, bezdroża, krzaki, piach i wszechobecne błoto.
Biała Przemsza jest tu rzeką niedużą. Tylko miejscami jej szerokość przekracza 2,5 m. Za to sporo tu dołków i podmytych zakrętów o głębokości dochodzącej do 1,5 m. Płynie powoli. Woda jest czysta, ale ma bagienny odcień. Brzegi są gęsto zarośnięte.
Dno jest na ogół piaszczyste, a gdzieniegdzie pojawia się rzadki muł. Miejscami brzegi są grząskie. Wodery są konieczne nawet w czasie bezdeszczowym. Czasem stawia się stopy na twardym brzegu, a po kilku minutach czarna maź sięga już kostek. Po deszczach, kiedy Biała Przemsza przybiera i występuje z brzegów, podejście do rzeki bywa niebezpieczne. Jeden nieopatrzny krok i można wpaść po szyję do rzeki lub zapaść się w błoto powyżej kolan. Dlatego lepiej nie zapuszczać się na to odludzie w pojedynkę. Trzeba zabrać ze sobą kompana, ale takiego, który potrafi podchodzić pstrągi. Rzeka jest bowiem na tyle mała, że łatwo je przepłoszyć.
Większość pstrągów ma tutaj w granicach 30 – 35 cm, ale trafiają się też sztuki dochodzące do kilograma. Swego czasu Biała Przemsza była bardzo zanieczyszczona. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych jakość wody poprawiła się na tyle, że można było do niej z powrotem wsiedlić pstrągi.
Choć łowienie na tym odcinku jest trudne, wysiłki wynagradza niezwykłe otoczenie. No i oczywiście ryby. Wprawdzie nie złowiłem tam jeszcze okazu, ale moje pstrągowe wyprawy na Pustynię Błędowską zaliczam do najciekawszych.
Bogdan Mika, Kraków