Zalew w Klimkówce na rzece Ropie powstał w 1994 roku. Zbiornik ma około 6 kilometrów długości i od 200 do 800 metrów szerokości. Jego maksymalna powierzchnia wynosi 306 ha, a największa głębokość w pobliżu zapory dochodzi do 25 m. Zalew jest zbiornikiem wody pitnej dla Gorlic, spełnia także funkcje retencyjne i energetyczne. Woda w Klimkówce mieści się
w I klasie czystości.
Zalew jest pięknie położony. Z prawej strony otaczają go góry porośnięte lasem, a z lewej dochodzą do wody łagodne zbocza pokryte łąkami. W północnej części zbiornika (blisko zapory) brzegi są strome i trudno dostępne. Podwodne stoki pokrywają karcze po wyciętych drzewach. Wędkarze łowią najczęściej z niskiego brzegu po lewej stronie zalewu i na zalanych łąkach cofki przy Uściu Gorlickim. Na prawy brzeg można przepłynąć łódką wynajętą na przystani w Klimkówce. Z powodu dużych wahań poziomu wody roślinność się w zalewie nie rozwinęła. Rybami dominującymi są troć jeziorowa i pstrąg potokowy oraz okoń i karaś.
Zalew jest od samego początku regularnie zarybiany trocią jeziorową i pstrągiem potokowym. Troć znalazła w Klimkówce dobre warunki rozwoju i szybko rośnie. Przeważnie łowi się ryby kilogramowe, ale zdarzają się już okazy dochodzące do trzech kilogramów. Ponieważ troć przez większość czasu przebywa z dala od brzegu i na dużych głębokościach, na kotwiczki błystek i woblerów trafia raczej przypadkowo, przy okazji połowu okoni. Najwięcej troci pada latem w okolicy cofki i w czasie połowów pod lodem wzdłuż starego koryta Ropy. Ponieważ równolegle z trocią zarybia się Klimkówkę potokowcem, a rozróżnienie tych dwóch odmian bywa problematyczne, przyjęto dla nich wspólny wymiar ochronny 25 cm.
Od 1996 roku Klimkówkę zarybiano narybkiem i wylęgiem siei. Okazało się jednak, że zbiornik na górskiej rzece nie nadaje się dla tej ryby, bo po każdym zmętnieniu wody narybek masowo śnie z powodu zamulenia skrzeli. Siei nie łowili też na Klimkówce wędkarze. W związku z tym ZO Nowy Sącz zrezygnował z dalszego zarybiania sieją i zlikwidował stado hodowlane wpuszczając w 2000 r. do zalewu prawie pół tony tarlaków.
W Klimkówce najczęściej łowi się okonie, które masowo rozmnożyły się po zalaniu zbiornika. Przeważnie mają teraz po 25 cm, ale zdarzają się już sztuki powyżej 40 cm. Za najskuteczniejsze przynęty na nie uchodzą białe, perłowe i seledynowe twistery długości 5 – 7,5 cm uzbrojone w czerwone główki. Tutejszy sezon połowu okoni zaczyna się po wiosennym przyborze wody. Na zalane łąki wychodzi drobnica, a za nią stada okoni. Latem łowi się je głównie brodząc po cofce, w okolicy ujścia Ropy. Im bliżej koryta uda się dojść w spodniobutach, tym większa szansa na dużego okonia. Przy łowieniu w zaczepach i trawach bardzo przydają się główki z antyzaczepami. Na małe obrotówki często biorą także klenie.
Rzadką zdobyczą spiningistów bywają szczupaki, których w Klimkówce jest niewiele, za to trafiają się metrowe okazy. Największe sztuki padają jesienią na głębokich stokach i w zatopionych karczowiskach. Wędkarze polujący na szczupaki zakładają duże srebrzyste obrotówki. Popularne są też wahadłówki dwójki i trójki, którymi można bardzo daleko rzucać.
Wędkarze gruntowi łowią karasie (do kilograma) i klenie (przeważnie 25 – 35 cm). O ile obecność kleni w górskim zbiorniku zaporowym jest oczywista, o tyle karasie znalazły się tam przypadkowo, prawdopodobnie zostały wymyte przez powódź ze stawów hodowlanych. Jedne i drugie doskonale biorą na kukurydzę, pęczak i makaron. Późną wiosną i latem klenie łowi się także na porzeczki i czereśnie.
Jarosław Kurek
WĘDKARZE O KLIMKÓWCE
Karasie łowię na makaron gwiazdki z zapachem waniliowym. Chociaż woda w zalewie jest zimna, to karasie mają się tu dobrze. Jest ich bardzo dużo. Przeważnie mają po 30 – 40 dekagramów, ale w zeszłym roku trafiłem też takiego, który ważył 80 deko. Od maja aż do końca czerwca, póki woda jest jeszcze zimna, szukam karasi poniżej pięciu metrów. Łowię wtedy z gruntu na łąkach na lewym brzegu zalewu i rzucam na odległość 30 – 40 metrów. Bliżej brzegu biorą tylko małe klenie. Dopiero jak się woda nagrzeje, to karaś podchodzi na płycizny, gdzie wody jest metr albo półtora. Przenoszę się wtedy w okolice Uścia Gorlickiego i łowię karasie na wędkę ze spławikiem. Ponieważ w Klimkówce nie można nęcić, to dobrze jest łowić w kilka osób i rozstawić wędki co kawałek wzdłuż brzegu. Jak jeden trafi na stado karasi, to potem wystarczy już rzucać koło niego
i brania są raz za razem.
Okoni w Klimkówce jest bardzo dużo z tym, że tęgie sztuki chodzą głęboko i daleko od brzegu. Najłatwiej się do nich dobrać spod lodu. Latem łowię na spining tylko od czasu do czasu, jak na powierzchni zobaczę polującego szczupaka. Zawsze gdy łowię karasie, to mam też pod ręką spining ze srebrną wahadłówką dwójką. Złowiłem parę szczupaków po 70 – 80 cm, a przy okazji trafił mi się okoń, który miał 48 cm i ważył 1,80 kg.
Mirosław Kareł, Łosiów
W Klimkówce łowię prawie wyłącznie na blaszkę spod lodu. Zaczynam na cofce, przy piekarni w Uściu Gorlickim. Tam ryba stoi przeważnie w starym korycie. Kiedy lód jest już gruby, okonie biorą na głębszej wodzie – od trzech do sześciu,
a nawet ośmiu metrów. Najpierw łowię w płytkiej wodzie w górze zbiornika. Gdy brań nie ma, to schodzę stopniowo coraz głębiej. Jeśli biorą same małe, to tych grubszych szukam o metr lub dwa niżej. Najpewniej łowi się w zaczepach, w karczach, w zatopionych gałęziach. Pod koniec zimy, gdy okonie schodzą w głębiny, sięgam wędką do fundamentów rozebranych domów, które przy średnim stanie wody są na głębokości około dwudziestu metrów.
Łowię tylko na blaszki, bo okonie z tego zalewu przeważnie mają w żołądkach rybki. Do tej pory trafił mi się spod lodu jeden duży okoń (1,75 kg)
i jedna troć (2,4 kg, 64 cm).
Paweł Dziamba, Regetów