Kiedy wybieram się na wędkowanie spod lodu w miejscu zupełnie mi nieznanym, zabieram ze sobą echosondę. Nie trzeba do tego wielkich przygotowań. Do echosondy, której przez cały rok używam do łowienia z łodzi, dorobiłem tylko składany trójnożny stojak. Po założeniu wysokiej klasy baterii echosonda ta (ze zwykłym monitorem) spisuje się doskonale nawet w temperaturze minus dwadzieścia kilka stopni C.
Kiedy na lodzie stoi woda, wystarczy zanurzyć w niej głowicę i można przez lód obserwować, co się pod nim dzieje. W normalnych warunkach wkładam głowicę w wywiercony otwór. Żeby mi jak najmniej przeszkadzała, robię kilkucentymetrowe wcięcie w bocznej ściance otworu. Niestety, spotkałem się z opinią, że podczas zawodów takie poszerzanie otworu w lodzie jest niedozwolone.
Echosonda bada łowisko na głębokość kilkudziesięciu metrów. Przy łowieniu podlodowym, gdzie do dna zazwyczaj jest tylko kilka metrów, staje się narzędziem bardzo czułym. Czasem aż nazbyt czułym. Pokazuje głębokość łowiska, traktując wszystko, co jest do 30 cm nad dnem (1 stopa) jako jego elementy. Jeżeli na przykład podnoszę powoli mormyszkę nad dno, a potem ją opuszczam, to na ekranie widzę wzniesienie dna, a potem spadek. Jeżeli przy samym dnie są ryby, echosonda zaznacza je jako elementy dna drobnymi kwadracikami. Czasem takie kwadraciki pojawiają się masowo na moment i giną w miejscach, gdzie ryby złowić nie sposób. Prawdopodobnie echosonda pokazuje w ten sposób larwy ochotki lub inne owady rojące się nad dnem.
Każdy obiekt, który pojawia się wyżej niż stopę nad dnem, zaznaczony jest na ekranie symbolem rybki i sygnalizowany piknięciem. Ponieważ często jest to obraz podniesionej nad dno mormyszki, zazwyczaj wyłączam sygnalizację dźwiękową ryb najmniejszych rozmiarów (echosonda rozróżnia trzy wielkości ryb).
Przed rozpoczęciem łowienia echosonda pozwala mi porównać głębokości przy poszczególnych otworach, poznać charakter dna i ewentualnie zlokalizować zgrupowania ryb. W czasie łowienia pokazuje mi, na jakiej wysokości ryby żerują i jak wchodzą w zanętę. Na ekranie widzę też, czy np. ryby podchodzą do góry odprowadzając mormyszkę, czy też trzymają się jednego poziomu. Przydaje się to zwłaszcza wówczas, kiedy stada okoni lub płoci pływają wysoko nad dnem. Nie tracę wtedy czasu na stopniowe obławianie mormyszką kolejnych warstw wody, tylko od razu zaczynam łowić na właściwym poziomie.
Echosonda umożliwia też poziome poszukiwanie ryb stojących w toni, co się przydaje przy przeczesywaniu nowego łowiska. Kiedy namierzę jakieś stadko, znam nie tylko kierunek, ale i odległość, w jakiej warto wywiercić następny otwór.
Zbigniew Zasadzki
Kraków
PODPID POZIOMA MORMYSZKA
Do łowienia płoci stosuję tylko takie mormyszki, które bez nałożonej ochotki przyjmują na żyłce pozycję poziomą. Żeby do takiego ułożenia w ogóle mogło dojść, żyłkę trzeba wyprowadzić przez pionowy otwór w korpusie.
Małe mormyszki często wymagają też dodatkowego wyważenia. Robię to doklejając do korpusu odrobinę ołowiu po stronie przeciwnej do haczyka. Mormyszka staje się wtedy wrażliwa nawet na najdrobniejsze drgania kiwaka. Po założeniu na haczyk pęczka ochotki mormyszka przy prowadzeniu swobodnie drga, podczas gdy haczyk z przynętą pozostaje prawie w miejscu i nie hamuje ruchów korpusu. W ten sposób mormyszka jest bardziej ruchliwa, a to poprawia jej łowność.
Haczyk ustawiony cały czas poziomo pozwala zacinać skuteczniej niż haczyk ustawiony ukośnie. Przy podciąganiu lub opuszczaniu haczyk z ochotką podąża za korpusem z niewielkim opóźnieniem. Przy każdym zatrzymaniu korpus staje w miejscu, a haczyk z ochotką kołysze się jeszcze przez kilka sekund w górę i w dół.