Odległościówka to ulubiona metoda Piotra Raksimowicza. Stosuje ją na zawodach i dla rekreacji.
Piotr używa typowego do tej metody wędziska o długości 4,2 metra z korkową rękojeścią. Jest na nim 17 przelotek. Wędzisko składa się z trzech części łączonych nasadowo. Część szczytowa ma miękką akcję, dolnik jest w miarę sztywny. Do rękojeści Piotr mocuje kołowrotek z płytką szpulą, na której znajduje się 150 metrów żyłki 0,14 mm, najbardziej uniwersalnej i nadającej się do łowienia zarówno małych ryb, jak i większych. Żyłkę nawija aż po krawędź szpuli, bo to zapewnia najdłuższe rzuty. Hamulec ustawia tak, aby przy zacięciu nie zerwać delikatnego przyponu.
Mistrz uważa, że do odległościówki idealny jest waggler z regulowanym dociążeniem wewnętrznym. Wyporność spławika uzależnia od odległości łowienia, głębokości łowiska i pogody. Im dalej łowi, tym bardziej zwiększa wewnętrzne dociążenie w spławiku. Głębsze łowisko wymaga większej ilości ołowiu umieszczonego na żyłce, aby przynęta szybko opadała. Przykład: przy odległości 20 m i głębokości 2 m wystarczy spławik 4 + 1 (4 gramy dociążenia wewnętrznego plus jeden gram w postaci śrucin na żyłce). Jeśli odległość wynosi 40 m, a głębokość 4 m, trzeba użyć spławika 8 + 2. Wpływ na wybór spławika ma też wiatr. Gdy wieje, spławik musi być cięższy.
Piotr mocuje wagglery na stałe lub przelotowo. Stały waggler stosuje wtedy, gdy woda jest płytka (do 3 m), a odległość nieduża. Zaczepia go albo do specjalnej agrafki mocowanej do żyłki igelitami, albo zakłada bezpośrednio na żyłkę i blokuje śrucinami po obu stronach dolnej antenki. Pierwszy sposób jest lepszy, bo nie niszczy żyłki, a poza tym w ciągu kilku sekund można spławik wymienić. Przelotowo mocuje wagglery na łowiskach głębokich oraz przy wędkowaniu z bardzo dużej odległości. Na żyłkę najpierw zakłada stoper sznurkowy (blokuje on spławik od góry), następnie koralik i karabińczyk, do którego zaczepia wagglera.
Odległościowe zestawy Raksimowicz obciąża wyłącznie śrucinami. Jeżeli są dobrze zaciśnięte, to nie przesuwają się po żyłce, więc rzadko zmieniają położenie. Przypon do żyłki głównej wiąże poprzez krętlik. Inaczej żyłka by się skręcała, zwłaszcza podczas szybkiego ściągania zestawu, kiedy przynęta szybko wiruje. Używa przyponów od 0,07 do 0,14 mm. Cienkich, gdy ryby są drobne lub słabo żerują; 0,10 mm, gdy mają od 0,5 do 2 kg; 0,12 mm, gdy nastawia się na duże leszcze i liny. Najgrubszy przypon wiąże łowiąc karpie, ale wtedy także na kołowrotku zmienia żyłkę na grubszą – 0,16 lub 0,18 mm. Drobnicę łowi haczykami nr 18 lub 20, średnie płocie i karasie nr 16, leszcze i linki nr 14. Na nieduże karpie zakłada dwunastkę, na większe dziesiątkę.
Zanęta pod odległościówkę to zwykle „Supermatch” firmy Marcel van den Eynde (2 kg). Jest to mieszanka uniwersalna, charakteryzująca się świetną pracą. Kiedy Piotr chce łowić jakiś konkretny gatunek ryb, to dodaje do niej w proporcji 1:1 albo „Roach” na płocie albo leszczowy „Gold-Pro”. Karpie nęci grubymi zanętami, np. „Hi-Pro Specimen”. Tuż przed formowaniem kul zanętę wzbogaca drobnymi białymi robaczkami (kolorowe pinki). Jokersa natomiast podaje osobno, przedtem jednak posypuje larwy najpierw suchą glinką rozpraszającą, a następnie klejem do ochotki. Po wymieszaniu formuje niewielkie kulki, które w wodzie się nie rozpadają, lecz uwalniają ochotkę dopiero na dnie.
Na początku wędkowania mistrz lepi z zanęty około 10 kul wielkości piłki tenisowej oraz taką samą ilość kul z glinki z jokersem. Kule rzuca w łowisko procą. Wszystkie kule stara się umieścić w jednym punkcie. Muszą one mieć jednakową wielkość, w przeciwnym razie jedne polecą dalej i ryby się rozproszą. W trakcie łowienia donęca porcjami o połowę mniejszymi. Kiedy ryby żerują dobrze, strzela często, co 3 – 5 minut, gdy słabo, co 15 – 20 minut. Zimą, wczesną wiosną oraz późną jesienią prawie w ogóle nie donęca w czasie wędkowania.
Chcąc poznać głębokość łowiska, Piotr zakłada na haczyk niewielki gruntomierz o wadze 5 – 10 gramów. Wstępnie ustawia grunt na wyczucie. Zarzuca zestaw. Jeśli spławik się położy, to łowisko jest płytsze, gdy się zatopi – głębsze niż się spodziewał. Metodą prób i błędów ustala właściwą głębokość i zaznacza ją na kiju kawałkiem taśmy klejącej. Na przykład głębokość 6 m na jego 4,2-metrowej wędce zaznaczy w połowie kija. Odległość łowienia (tam, gdzie umieścił kule zanętowe) znaczy markerem na żyłce. Te widoczne i trwałe oznaczenia pozwalają mu lokować zestaw idealnie w łowisku i korygować ewentualne błędy powstałe na skutek przesunięcia się stopera.
Zestaw zawsze zarzuca kilka metrów za miejsce nęcenia i zwijając nadmiar żyłki wprowadza go w łowisko. Robi to z dwóch powodów: kilkumetrowego zapasu żyłki potrzebuje do zatopienia zestawu, poza tym nie chce spłoszyć ryb głośnym pluskiem spadającego na wodę wagglera. Przynętę na leszcze, liny i karpie zawsze kładzie na gruncie. Z płociami i karasiami bywa różnie, bo te ryby żerują w różnych warstwach wody. To musi ustalić; najczęściej grunt ustawia 5 – 10 centymetrów nad dnem i łowi z opadu. Często prowokuje delikatnie podciągając zestaw po kilka centymetrów. Jest to skuteczne zwłaszcza wtedy, gdy mniejsze ryby nie zwracają uwagi na przynętę podawaną nieruchomo (np. w upalny dzień w południe).
Większe ryby mistrz holuje metodą powolnego pompowania. Dzięki temu nie przeciąża żyłki, a poza tym łatwiej mu zapanować nad holowaną rybą. Jeżeli zdobycz jest drobna, żyłkę zwija szybko. Każdą sztukę powyżej 100 g wyciąga podbierakiem, gdyż próba chwytania jej ręką może się skończyć złamaniem delikatnej szczytówki.
Za najlepsze przynęty do metody odległościowej uważa ochotkę, która jest skuteczna przez cały rok, oraz – od wiosny do jesieni – białe barwione robaki, gnojaczki i kukurydzę. Często zakłada na haczyk różne kanapki, na przykład ochotkę z białym robakiem lub białego z gnojaczkiem. Jeśli w łowisku jest dużo okoni, a nie chce ich łowić, zakłada kukurydzę, która także selekcjonuje mu białe ryby. Małe jej nie biorą.
Rafał Bielewicz