czwartek, 7 grudnia, 2023
Strona główna Bez kategorii PŁOCIE ZAWSZE AKTYWNE

PŁOCIE ZAWSZE AKTYWNE

Najpewniejszym wskaźnikiem występowania płoci są jej regularne spławy, najbardziej widoczne rano i wieczorem…

Wszelkie reguły często biorą w łeb. Zdarzało mi się, że jesienią płocie, zamiast w głębokich toniach, żerowały w najlepsze na 30-centymetrowych płyciznach. Zapewniają fachowcy, że w nocy nie ma co ich z wędką szukać. Te, które ja łowiłem, chyba o tym nie wiedziały, bo zajadały się kukurydzą między dziewiątą wieczorem a trzecią nad ranem. Dlatego daleki tu jestem od jakichkolwiek uogólnień. Po prostu opowiadam o swoich sposobach i doświadcz

eniach.

Któregoś dnia w żwirowni łowiłem płocie. Ponieważ żerowały chimerycznie, często zmieniałem stanowiska.  Siedzący w letargu miejscowy wędkarz, którego mijałem już kilka razy, w końcu nie wytrzymał i powiedział: – Co się tak kręcisz, jakbyś miał owsiki w tyłku! – Pod koniec dnia ów jegomość wyciągnął zestaw z moczonym od paru godzin ziemniakiem. Zwijając sprzęt, narzekał głośno na te durne ryby. – Jak nie chcą żreć, to żadną siłą ich nie złapiesz. – Niby to od niechcenia wyciągnąłem siatkę z lnianego worka. – Ee tam, większe łapałem – odburknął.

Podobne sytuacje zdarzyły mi się kilkakrotnie. Na podstawie własnych doświadczeń mogę więc stwierdzić, że łowienie aktywne (nie tylko płoci) daje o wiele więcej korzyści niż kilkugodzinne siedzenie w jednym miejscu. Stwarza większą szansę odnalezienia i złowienia ryb, poprawia również kondycję fizyczną. Moja metoda wymaga niemal ciągłego ruchu, stale zmieniam miejsca połowu.

Najpewniejszym wskaźnikiem występowania płoci są jej regularne spławy, najbardziej widoczne rano i wieczorem. Wybrane i wysondowane miejsce zanęcam pięcioma kulami wielkości kurzego jajka. Zaraz po nęceniu zarzucam zestaw pozwalając mu powoli opadać. Czasem płocie biorą od razu, jeszcze w chmurze zanęty. Jeżeli przynęta opadła na dno i nic się nie zdarzyło, to zestaw lekko podciągam. Potem ten manewr co chwilę powtarzam.

Na początku zwykle biorą ryby niewielkie. Trzeba to przeczekać. Gdy pojawi się pierwsza przyzwoita, to możemy liczyć na jeszcze kilka podobnych albo nawet większych. Naprawdę duże ryby najczęściej łowi się po średniakach. Obławiamy wszystkie warstwy wody nie tylko w pobliżu zanęconego miejsca, ale także trochę od niego oddalone. Jeżeli w ciągu pół godziny na żadną ładną płoć nie trafimy, to zmiana przynęty też nie pomoże. Trzeba się wtedy przenieść gdzie indziej. Rewelacyjne efekty daje zdecydowana zmiana łowiska. Np. jeżeli łowiliśmy na pięciu metrach bez zadowalających wyników, to dla odmiany zbadajmy miejsce o płytkiej wodzie. Gdy w zacisznej zatoczce w czasie silnego wiatru nic nawet nie trąci naszej przynęty. Spróbujmy się przenieść na brzeg nawietrzny, to się może okazać strzałem w dziesiątkę. Warto też wracać tam, gdzie brań nie było, bo zdarza się, że ryby znajdują zanętę dopiero po dłuższym czasie. Gdy łowisko opanuje drobnica, należy użyć przynęty selektywnej, np. kukurydzy albo zmienić miejsce.

Zanęta nie musi być wymyślna, wystarczy tarta bułka, atraktor i białe robaki lub kukurydza. Jesienią i wczesną wiosną zamiast robaków, do zanęty proponuję ochotkę. Tartą bułkę radzę robić samemu, a nie kupować jej w sklepie. W większości przypadków sprzedają tam mielony chleb, który został w piekarni. Jest on kwaśny i przez to zupełnie nieprzydatny, bo działa jak odstraszacz. Pamiętajmy, aby nie wyrzucać suchego białego pieczywa. Dobrze podrasowana (czyt. podprażona) tarta bułka z odrobiną dodatków nie jest gorsza od sklepowych mieszanek, a niektóre z nich nawet przewyższa.

Wybór przynęt jest szeroki. Może to być miąższ bułki, białe robaki, ochotka i inne wodne stworzenia, ziarna zbóż, roślin strączkowych, kukurydza, parzone konopie, czarny bez. Czasami zaskakujące efekty dają wyłowione z wody glony.

Najczęściej używam 4,3-metrowej odległościówki. Ogólnie można powiedzieć, że wędzisko powinno mieć od 4 do 6 m (idealna byłaby bolonka albo matchówka). Koniecznie musi być lekkie, bo przecież będziemy je trzymać przez kilka godzin w ręku (odkładanie go na podpórkę nie jest najlepszym rozwiązaniem). Najlepiej, żeby kij miał akcję szczytową, bo to zapewni szybkie przeniesienie zacięcia z nadgarstka na haczyk. Przy delikatnych braniach może to być ważne. Wszystkie te cechy mają niektóre wędziska z włókna węglowego, które obecnie powoli stają się standardem i alternatywą dla “szkła”. Ceny są coraz bardziej przystępne, jednak bez przesady. Ten materiał ma swoją określoną wartość i wszelkie rewelacyjnie tanie kije “węglowe” należy omijać z daleka. Aby reszta zestawu współgrała z wędziskiem, należy wybrać kołowrotek typu match z cienką, ale zapewniającą bezpieczny hol żyłką na szpuli. Haczyk, jak wiadomo, należy dobierać do przynęty. Spławik, w zależności od wędki, albo waggler (odległościówka), albo stick (bolonka).

Daniel Grygorcewicz
Lubań Śląski


WIOSENNE CIEPŁO
Przyjemnie popatrzeć na budzącą się po zimowym śnie przyrodę. Z leżaka, gdy słonko przygrzeje, wszystko dobrze widać. Trudno tylko zobaczyć, żeby się spławik zanurzał. Wprawdzie o tej porze roku płocie, szykujące się do tarła, biorą jak oszalałe, ale pod warunkiem, że się je znajdzie. Latem można poleniuchować przy gruntówce. Wiosną wędkę trzeba cały czas trzymać w ręku i co chwilę zmieniać grunt. Ogromne ławice płoci przemieszczają się na jednym poziomie i trzeba w niego wcelować. Dopiero na płytkiej wodzie, takiej do metra głębokości, obojętnie co płociom podsunie się na haczyku i na każdym gruncie od razu następuje branie, ale tutaj ryb jest dużo od powierzchni do dna.

Poprzedni artykułZIMOWE SZCZUPAKI
Następny artykułFRANGIELKA

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments