Moja przygoda z Bugiem rozpoczęła się parę lat temu. Początkowo bez sukcesów, ale się nie poddawałem, w myśl zasady, że mistrza czyni praktyka.
Efekty przyszły nieoczekiwanie. Na urodziny dostałem 20 żółtych twisterów z główkami. A że był to koniec czerwca, już następnego dnia pojechałem nad Bug. Woda była niska, utrzymywała się w korycie. Zastoiska, w których dotychczas łowiłem szczupaki, wyschły. Chcąc nie chcąc rzuciłem w prąd, za niewielką przykosę. Przy ściąganiu twistera poczułem miękkie przytrzymanie. Przyciąłem i po chwili, ku swojemu zdziwieniu, wyciągnąłem sporego szczupaka.
Tamtego upalnego lata 1992 roku złowiłem 30 szczupaków. Zdecydowaną większość w prądzie, ze środka rzeki. Tylko kilka zaatakowało twistera pod brzegiem, ale zawsze w silnym nurcie. Od tamtego czasu przybyło mi doświadczeń.
Dziś uważam, że na Bugu najskuteczniejsze są twistery – białe, perłowe i żółte. Latem dochodzi czerwony, koniecznie z brokatem. Ważne jest, by przynęta miała jak najszerszy ogonek, a im bliżej zimy, tym większe rozmiary.
Autor z bużańskim szczupakiem.
Do twisterów szybko dołączyły wirówki. O tym także zdecydował przypadek. Wpadło trochę pieniędzy i kupiłem sobie kilka ładnych, ale wtedy (rok 1993) potwornie drogich cometów effzett nr 3, o skrzydełkach żółtych i białych z brokatem. Pierwszy test na Bugu przyniósł komplet 1,5-kilowych szczupaków. Z następnych wyjazdów przywoziłem w najgorszym przypadku po dwie ryby. Jakież to były błystki, jakże bałem się je urwać! Niestety, w wędkarskim świecie istnieją zaczepy i choć nad każdą uwięzioną w Bugu błystką długo się mozoliłem, nie pozostała mi żadna. Zacząłem kupować effzetty robione w Polsce. Okazało się jednak, że to nie te same błystki. Były źle wykończone, od skrzydełek odpryskiwała srebrzysta powłoka, odklejała się folia, coraz gorsze kotwiczki zniechęciły i mnie, i szczupaki. Obecnie łowię na podróbki meppsów aglia, z wykręcanym korpusem i wymienną kotwiczką, które kupuję w Warszawie. Sięgam także po drogie oryginały, bo od lat, pomimo masowej produkcji, mają niezmiennie wysoką jakość.
Wirówki skuteczne są zwłaszcza wiosną, kiedy szczupaki wychodzą na płytkie wody rozlewisk. Wydają się być ociężałe i nie atakują tak pewnie jak w pełni sezonu, wtedy najczęściej używam błystek o skrzydełkach białych i niebieskich oraz srebrnych w czerwone paski.
Na początku czerwca trafiłem nad Bugiem na swój słaby dzień. W miejscu, które odwiedzam od lat i które znam jak własną kieszeń, zerwałem mnóstwo wirówek.
Mała, zbagrowana rzeczka – dopływ Bugu.
To też niezłe łowisko szczupakowe.
Sięgnąłem po wahadłówki, które zawsze ze sobą woziłem, ale nigdy nimi nie rzucałem. Do agrafki przyczepiłem zaśniedziałą blachę podobną do naszej algi 1, może nieco węższą. Po trzecim rzucie – branie. Gwałtowne, z odjazdem na środek rzeki, na grającym kołowrotku. Po kilku minutach wyholowałem 3-kilogramowego, złotego szczupaka.
Tamtego dnia na małą wahadłówkę z napisem “Lena” złowiłem jeszcze jednego szczupaka i sporego okonia. Po powrocie do domu, w szufladzie odnalazłem kilka kilogramów błystek przywiezionych z Brześcia w połowie lat 80. Wystarczyło w nich pozmieniać kółka łącznikowe i kotwiczki. Te rosyjskie wahadłówki okazały się kapitalne na bużańskie szczupaki.
Leny oraz blachy podobne do gnoma były bardziej wykrępowane i o połowę cieńsze od naszych. I w tym był pies pogrzebany. W wodzie stawały się żywą rybką, kolebiącą się z boku na bok. Z polskich przynęt konkurencję z nimi wytrzymują na Bugu tylko morsy 1 i gnomy 0. Jednak najlepsze są tzw. kwasówki, klepane przez znajomego ślusarza. Kształtem i wielkością przypominają algi nr 1, ale są trzy razy od nich lżejsze.
Piotr Michalczuk
Biała Podlaska